Powiernictwo Polskie nie chce uregulować honorarium prawników Eriki Steinbach, szefowej niemieckiego Związku Wypędzonych. Zwrot kosztów sądowych zasądził od polskiej organizacji sąd w Kolonii. Steinbach ani myśli ustępować, a do apelacji dojdzie już 4 grudnia - informuje "Polska".
Konflikt na linii Steinbach-Powiernictwo Polskie rozgorzał, kiedy senator PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk rozesłała ulotki do najważniejszych niemieckich instytucji państwowych i mediów. Na ulotce znalazł się wizerunek Steinbach, a obok niej żołnierz Waffen SS.
Jakby tego było mało, rysunek zdobił napis parafrazujący słowa Adolfa Hitlera i nawoływał do „rozwiązania w Europie niemieckich roszczeń”. Ulotka miała być częścią protestu przeciwko dorocznej uroczystości niemieckich ziomkostw i organizacji wypędzonych Dzień Stron Ojczystych.
250 tys. euro lub pół roku więzienia
Ulotka wysyła jasną informację, że nie tylko Steinbach, ale też wszystkie osoby, które starają się o odzyskanie majątku pozostawionego w Polsce, mogą identyfikować się z ideologią faszystowską dr Marcin Kilanowski
Sprawa znalazła swój finał w sądzie w Kolonii. Ten zakazał kolportowania ulotki pod karą grzywny do 250 tys. euro lub więzienia do pół roku. Na tym nie koniec - sąd nakazał Powiernictwu uregulowanie honorarium adwokatów. Miała to być kwota ok. pięciu tysięcy euro. Termin wpłaty minął trzy tygodnie temu i nic nie zapowiada, żeby w tej sytuacji miało się coś zmienić, bo Powiernictwo nie zamierza respektować nakazu. Taką informację przedstawiło już na swojej stronie internetowej.
– Taka ulotka wysyła jasną informację, że nie tylko Erika Steinbach, ale też wszystkie osoby, które starają się o odzyskanie majątku pozostawionego w Polsce, mogą identyfikować się z ideologią faszystowską – mówi dr Marcin Kilanowski, ekspert ds. prawa europejskiego z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.
Arciszewska traktuje to jako spór polityczny, czym wyrządza szkodę sobie i Polsce. Gdyby nie jej wypowiedzi, to nikt by o Steinbach nie słyszał. Wojciech Olejniczak
Według Kilanowskiego, postawa polskiej senator jest naruszeniem dóbr osobistych tych osób, jak i dobra osobistego szefowej Związku Wypędzonych. Z kolei senator Arciszewska-Mielewczyk twierdzi, że Powiernictwo Polskie miało prawo kolportować ulotkę ze Steinbach, bo Europejska Konwencja Praw Człowieka gwarantuje swobodę wyrażania opinii.
Odwołają się nawet do niemieckiego trybunału
Pani Arciszewska nie jest ważnym politykiem. To polityk folkloru, nikt jej poważnie nie bierze Stefan Niesiołowski
Prawnik Powiernictwa Polskiego Andrzej Remin zapowiada długą drogę procesową i mówi nawet o możliwości odwołania się do sądu federalnego czy nawet niemieckiego trybunału konstytucyjnego. – Jeśli i tam się nie uda, to skieruję sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu – zapowiada senator.
Jak konflikt pomiędzy Steinbach a polską senator postrzegają politycy nad Wisłą? – Arciszewska traktuje to jako spór polityczny, czym wyrządza szkodę sobie i Polsce. Gdyby nie jej wypowiedzi, to nikt by o Steinbach nie słyszał – mówi Wojciech Olejniczak, szef klubu poselskiego Lewicy. Z Olejniczakiem zgadza się Stefan Niesiołowski z PO. - Pani Arciszewska nie jest ważnym politykiem. To polityk folkloru, nikt jej poważnie nie bierze – twierdzi Niesiołowski.
Źródło: Polska