170 tysięcy złotych. Taką kwotę miał przywłaszczyć Stanisław Łyżwiński z sejmowej kasy. Według śledczych, pieniądze trafiły na konta syna byłego posła. Akt oskarżenia w tej sprawie ma trafić do sądu jeszcze w tym miesiącu.
Były poseł Samoobrony Stanisław Łyżwiński jest podejrzany o przywłaszczenie ponad 170 tys. zł na szkodę Kancelarii Sejmu. Pieniądze były przeznaczone na prowadzenie biura poselskiego, ale – według śledczych – trafiły na konta syna Łyżwińskiego oraz na zakup nieruchomości rolnej przez jego synów.
Sprawa wyszła na jaw podczas prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Piotrkowie Trybunalskim śledztwa, dotyczącego przywłaszczenia pieniędzy wpłacanych przez członków Samoobrony w latach 2002-2004 oraz przeznaczonych na finansowanie działalności biura poselskiego Łyżwińskiego w Tomaszowie Mazowieckim. Akt oskarżenia w tej sprawie jeszcze w kwietniu powinien trafić do sądu.
Pieniądze poszły na zakup gruntów?
Jeden z wątków śledztwa dotyczył przywłaszczenia pieniędzy pochodzących z Kancelarii Sejmu przez Łyżwińskiego. Według prokuratury, we wrześniu 2004 r. b. poseł przywłaszczył 62,8 tys. zł. Pieniądze przelał z konta swojego tomaszowskiego biura poselskiego na konto Agencji Nieruchomości Rolnych w Warszawie jako zapłatę za zakup przez jego synów nieruchomości rolnej położonej w gminie Biała Rawska.
Ustalono także, że w marcu 2005 r. przywłaszczył on kolejne 110 tys. zł, przelewając tę kwotę z konta swojego biura poselskiego na konta należące do syna.
Według prokuratury, pieniądze te były wypłacane na prowadzenie biura poselskiego i poseł nie miał prawa nimi inaczej rozporządzać. Tym samym – zdaniem śledczych - działał na szkodę Kancelarii Sejmu. Za te czyny może mu grozić kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Przekręty radnych Samoobrony?
Wcześniej Łyżwińskiemu zarzucono doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej kandydatów na radnych Samoobrony, w wyborach samorządowych w 2002 roku. Taki sam zarzut usłyszała także Aneta K., główny świadek w tzw. seksaferze, która była wówczas dyrektorem biura poselskiego Łyżwińskiego w Tomaszowie Maz. oraz inny b. poseł tej partii Waldemar B.
Według prokuratury, kandydaci z kilku powiatów w okręgu piotrkowskim wpłacali pieniądze - w sumie 60 tys. zł - za umieszczenie na listach wyborczych. Nie trafiły one jednak na konto Samoobrony a - zdaniem śledczych - zostały przywłaszczone przez podejrzanych.
Cała trójka nie przyznała się do popełnienia zarzucanych im czynów. Aneta K. szczegółowo opisała sprawę przyjmowania pieniędzy, a następnie przekazywania ich Łyżwińskiemu. W jednym przypadku odbiór pieniędzy pokwitował Waldemar B. Grozi im za to kara do 8 lat więzienia.
Seksafery ciąg dalszy
Śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie wszczęto w grudniu 2006 roku po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst powstał na podstawie relacji Anety K., b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i liderowi Samoobrony Andrzejowi Lepperowi.
6 maja przed piotrkowskim sądem ma się rozpocząć proces w tej sprawie. Łyżwiński oskarżony jest m.in. o zgwałcenie kobiety, a obaj b. posłowie – o żądanie i przyjmowanie korzyści o charakterze seksualnym od działaczek tej partii. Obaj nie przyznają się do winy. Lepperowi grozi kara do 8, a Łyżwińskiemu - do 10 lat więzienia.
Łyżwiński przebywa w areszcie od sierpnia zeszłego roku. Ostatnio sąd przedłużył mu areszt do 23 lipca.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24