Nie będę odpowiadał na zaczepki polityczne - w taki sposób minister finansów Jacek Rostowski skomentował w "Kropce nad i" TVN24 wniosek PiS o wotum nieufności wobec niego. Krytykującą go Zytę Gilowską podsumował krótko: różne rzeczy mówiła w różnym czasie. Poradził też, by porównano listę jego publikacji ekonomicznych z tym, co napisała była wicepremier.
Na Rostowskim suchej nitki nie zostawiają zarówno PiS, jaki i otoczenie prezydenta. Ostatnio do grupy krytyków ministra finansów dołączyła też jego poprzedniczka w resorcie Zyta Gilowska. Zarzuciła Rostowskiemu, że nie jest z wykształcenia ekonomistą.
Minister finansów konsekwentnie unika komentowania ataków ze strony PiS. Nie zrobił też wyjątku po tym, jak partia Jarosława Kaczyńskiego ogłosiła, że składa wniosek wotum nieufności w stosunku do niego.
"Jestem profesorem, mam publikacje"
- Nie zareaguję na zaczepki polityczne. Nie będę na nie odpowiadał - stwierdził w "Kropce nad i". Nie pozostał natomiast obojętny na zarzuty swojej poprzedniczki, zwłaszcza te dotyczące jego wykształcenia.
- Jestem profesorem ekonomii. Byłem dziekanem wydziału ekonomii na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim. Jest Uniwersytet Amerykański, który stosuje bardzo poważne wymogi, jeśli chodzi o nominacje. Byłem wykładowcą na Uniwersytecie Londyńskim, nie najgorsza uczelnia na świecie - powiedział. I poradził: - Liczą się głównie publikacje, proszę spojrzeć na moją. Jest nie najkrótsza. Jeśli ktoś chce, może ją porównać z listą pani Zyty Gilowskiej.
"Mówię, ale nie po to, żeby niszczyć"
I wytknął byłej minister finansów, że w przeszłości "różne rzeczy mówiła w różnym czasie". - W 2001 r., kiedy była recesja na miarę tej, mówiła że ostatnia rzecz, jaką powinniśmy zrobić, to zwiększać deficyt. Myślę, że miała rację - powiedział Rostowski. I odczytał z kartki, którą przyniósł do studia TVN24 wypowiedź Gilowskiej, podkreślając że jego poprzedniczka twierdziła osiem lat temu, że "należy rozumieć rząd, który nie chce zwiększać długu publicznego".
- Z tą Zytą Gilowską się zgadzam. Jeśli chodzi o to, co zrobiła jako premier, to dobrze, że obniżyła podatki, ale nie dopełniła drugiej części manewru, który polegałby na obniżeniu wydatków. I dlatego my musieliśmy - nim kryzys uderzył - znaczenie zmniejszyć poziom wydatków - o 6 proc., w przypadku, gdy za czasów pani Gilowskiej wzrosły one o 25 proc. - powiedział Rostowski.
I zapewnił: - To, że ja mówię te rzeczy to nie oznacza, że chcę wbić szpilę, czy kogoś zniszczyć. Wprost przeciwnie.
Podkreślił jednocześnie, że uważa, iż jest niezbędne, aby rząd i obóz prezydencki pracowali razem.
- Ale trzeba być świadomym pewnych rzeczy, które są niespójne - stwierdził nawiązując do piątkowego orędzia prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Sejmie, poświęconego kryzysowi i gospodarce. - Nawet Ryszard Bugaj mówił w "Faktach po Faktach", że nie może się zgodzić, żeby obniżyć VAT do 18 proc. (prezydent zaproponował, żeby zejść ze stawki 22 proc. - red.), bo byłoby to niezmiernie niebezpieczne. I w tym przypadku się z panem Bugajem zgadzam - powiedział minister finansów.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24