Walka służby zdrowia o wyższe zarobki nie ustaje, ale zmienia formę. Związek lekarzy zapowiada, że nie przerwie jej ani ewentualna zmiana rządu, ani wcześniejsze wybory.
- Zamiast od góry, będziemy podgryzać od dołu, czyli zawierać porozumienia z dyrektorami, po to, żeby dyrektorzy domagali się wyższej wyceny świadczeń w NFZ - przekonuje przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel.
Zamiast od góry, będziemy podgryzać od dołu, czyli zawierać porozumienia z dyrektorami. Krzysztof Bukiel
Oznacza to milionowe straty dla każdej placówki, a to wpływa na ich płynność finansową. Może nawet doprowadzić do bankructwa - przekonuje rzeczniczka szpitala w Łodzi.
Końca konfliktu nie widać, bowiem władze szpitali nie są w stanie sprostać wymaganiom finansowym lekarzy. W niektórych placówkach dyrektorzy zaproponowali 30 procentową podwyżkę od 1 stycznia 2008 roku, jednak związkowcy dopominają się trzykrotności średniej pensji krajowej w trzy lata.
Swoje możliwości finansowe na przyszły rok placówki medyczne będą mogły oszacować we wrześniu, gdy NFZ przedstawi swój plan finansowy. Zaś pieniądze na kontach będą mieć tylko wtedy, jeżeli lekarze zdecydują się na przekazanie pisanych w tej chwili do szuflady dokumentów. Na to jednak się nie zapowiada.
Co więcej, jak zapewnił przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel możliwe jest zaostrzenie protestu i nawet powrót to pracy tylko w trybie ostrodyżurowym.
Końca strajku nie przybliża także wizja zmiany rządu. - Wybory w tym temacie niewiele zmienią. Na okres kampanii wyborczej, na pewno dobrze by było, gdyby jakiś niepokój w opiece zdrowotnej był wyrażony - przekonuje szef OZZL.
Źródło: PAP, TVN24, IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24