Dzień po tym, jak premier ogłosił, że przenosi obchody 20. rocznicy obalenia komunizmu do Krakowa, prezydent stwierdził, że on będzie świętował w Gdańsku. Taką obietnicę złożył związkowcom.
Chciałbym, żeby to było święto jedności, a nie podziałów. Podziałów, które są normalne w polityce, ale które czasami na chwile powinny zamierać. Chciałabym uczcić ten dzień w stolicy naszego kraju, w Warszawie, ale także w stolicy Solidarności - Gdańsku. Będę tam - powiedział prezydent podczas spotkania z zarządem Regionu Miedziowego NSZZ "Solidarność".
Kandydowałem w wolnych wyborach do Senatu, byłem w ścisłym kierownictwie "Solidarności" - tym, które wyszło z podziemia, ale także tym, które w podziemiu działało. Mam do tego tytuł (by być w Gdańsku - red.) lk
"Bądźmy dumni z 4 czerwca"
Prezydent podkreślił, że będzie tego dnia w Gdańsku, by oddać cześć największemu, zwycięskiemu ruchowi narodowemu w historii Polski, których - jak mówił - "nie było w Polsce wiele".
- Ruch Solidarności nie był w ścisłym tego słowa znaczeniu powstaniem narodowym, bo nie walczono z bronią w ręku, ale w jakimś sensie nim był. Przyczynił się nie tylko do wolności naszego kraju - dla nas to najważniejsze - ale do wolności wielu innych narodów europejskich i w końcu do upadku komunizmu także w Rosji, wraz z nim upadło sowieckie imperium - powiedział prezydent. I dodał: - Pamiętajmy o tym i bądźmy z tego dumni.
Lech Kaczyński przypomniał, że wybory 4 czerwca 1989 roku nie były do końca demokratyczne: wolne były wybory do Senatu, a w przypadku Sejmu w wolnych wyborach wybierano 35 proc. posłów, reszta mandatów była z góry przyznana PZPR i jej sojusznikom. Solidarność - jak podkreślił - w 100 procentach wygrała częściowo wolne wybory do Sejmu i w 99 procentach - wybory do Senatu.
- To było wielkie zwycięstwo i na ogół traktujemy (4 czerwca) jako dzień odzyskania niepodległości - mówił prezydent. - Można się zastanawiać, czy to prawda. Bardzo ważny był dzień 12 września - dzień, w którym powstał pierwszy w Polsce i pierwszy w Europie środkowej i wschodniej niekomunistyczny rząd. Z tym dniem, możemy powiedzieć, że przestała istnieć tzw. kierownicza rola partii, która decydowała o politycznej istocie komunizmu - zaznaczył. I dodał: - Jednak przyjęło się uważać dzień 4 czerwca za kluczowy. W jakimś sensie słusznie, bo on przygotował dzień 12 września.
"Nie wymiękam, ale nie mogę narażać gości"
Nie wiadomo jednak, czy prezydent pojawi się też w Krakowie, gdzie premier Donald Tusk postanowił przenieść część polityczną obchodów 20. rocznicy obalenia komunizmu. Ta decyzja to efekt zapowiedzi związkowców, którzy ogłosili, iż 4 czerwca będą manifestować w Gdańsku. Szef rządu tłumaczył, że nie chce narażać na niebezpieczeństwo młodzieży z Europy i przywódców państw, w tym szefów rządów krajów Grupy Wyszehradzkiej, którzy przyjadą na uroczystości.
- Nie jestem człowiekiem, który wymięka w sytuacjach konfrontacyjnych. Ale teraz nie myślę o sobie tylko o gościach z zagranicy, szczególnie zaś o młodzieży. Chcę im oszczędzić tego typu zdarzeń, jakie zapowiadali panowie ze związku stoczniowego - powiedział premier.
A rzecznik rządu Paweł Graś przypomniał wcześniej, że związkowy ostrzegali, że "poleje się krew".
Źródło: PAP, tvn24.pl