- Nie wiem, dlaczego prezes Jarosław Kaczyński tak sformułował swoją wypowiedź. Ja miałem wrażenie, że to była wypowiedź taka bardziej w kontekście, że sam nie był na tych terenach - powiedział prezydent Andrzej Duda w rozmowie z korespondentem "Faktów" TVN Marcinem Wroną. Odniósł się do słów prezesa PiS, który ocenił, że wizyty polityków na terenach powodziowych mają charakter propagandowy. Prezydent pytany był także o spotkanie z Donaldem Trumpem, do którego mogło potencjalnie dojść w Pensylwanii. - Nie było umówione żadne spotkanie - odpowiedział.
Prezydent odniósł się do słów Jarosława Kaczyńskiego, który ocenił, że wizyty polityków na terenach powodziowych mają charakter propagandowy. Taki region odwiedził również Andrzej Duda. - Wizyty polityków najwyższego szczebla w tej hierarchii państwowej, no, najwyżej jest pan prezydent Rzeczypospolitej, to są przedsięwzięcia o charakterze w niemałej mierze propagandowym, chociaż jednocześnie mogą jakoś wspierać - ocenił prezes PiS.
- Ja nie wiem, dlaczego pan prezes Jarosław Kaczyński generalnie tak sformułował swoją wypowiedź. Ja miałem wrażenie, że to była wypowiedź taka bardziej w kontekście, że sam nie był na tych terenach - powiedział prezydent.
- Ja pojechałem rzeczywiście dopiero po tym, jak woda przeszła, z prostej przyczyny. Uważałem, że jest to zajmowanie czasu ratownikom, których część musiałaby się zajmować moim bezpieczeństwem, bo niestety takie są wymogi przepisów i takie są wymogi norm bezpieczeństwa, że musieliby się mną zajmować, a nie pomagać ludziom. I myślę, że jeszcze mogłoby to naprawdę wywołać po prostu wściekłość tych ludzi, którym ta pomoc wyrządziła straty i których życiu zagrażała - dodał.
Podkreślił, że "stara się pomagać w miarę swoich możliwości".
Prezydent: jak Kaczyński będzie miał potrzebę rozmawiania ze mną, to się do mnie zwróci
Korespondent "Faktów" TVN zapytał prezydenta, czy słusznie odnosi wrażenie, że "coraz bardziej nie lubicie się z Jarosławem Kaczyńskim". Dopytał też, kiedy ostatni raz rozmawiali długo. - Dawno rozmawialiśmy w ten sposób ostatni raz, ale pamiętajmy o tym, że dzisiaj pan prezes Jarosław Kaczyński jest przywódcą opozycji. Ja jestem urzędującym prezydentem Rzeczypospolitej. Jak będzie miał potrzebę rozmawiania ze mną, to się do mnie zwróci o taką rozmowę - powiedział Duda.
Pytany, czy nie ma potrzeby rozmawiania z Kaczyńskim, odparł: - Pan prezes Jarosław Kaczyński nie rządzi dzisiaj. Ja jestem częścią władzy wykonawczej i jeżeli jest taka potrzeba, to rozmawiam z drugą częścią władzy wykonawczej, jaką jest rząd.
- Jesteśmy tutaj przecież razem z panem ministrem (spraw zagranicznych Radosławem - red.) Sikorskim. Mimo różnic między nami w pewnych sprawach, siedzimy tutaj razem na Zgromadzeniu Ogólnym Organizacji Narodów Zjednoczonych i po prostu normalnie prowadzimy polskie sprawy, bo takie są wymogi - zaznaczył.
Duda: pozwólmy się rządowi ogarnąć
Prezydent został zapytany, czy rząd skutecznie mierzy się z wyzwaniami, jakie stanowi katastrofa powodziowa.
Jak powiedział, obecnie najważniejszym zadaniem rządu jest pomoc ludziom, którzy ucierpieli z powodu powodzi, by "jak najszybciej przywrócić im w miarę normalne życie". Dodał, że wciąż trzeba kontrolować i zabezpieczać rzeki, ale "największe szkody już się stały" i należy je teraz naprawiać.
Pytany, czy rząd sobie z tym radzi, Duda odpowiedział: "zobaczymy, jak to będzie". - Pozwólmy się rządowi ogarnąć w tych wszystkich kwestiach, bo to też jest problem pieniędzy, które dostaną samorządy lokalne na to, żeby radzić sobie ze skutkami powodzi - podkreślił.
Dodał, że zniszczone zostały nie tylko prywatne mieszkania i domy, ale również mienie publiczne, jak szkoły, ulice, place. Według niego, potrzebne są duże nakłady finansowe na renowację i odbudowę. Jak zaznaczył, samorządy "na pewno sobie z tymi zadaniami nie poradzą, tam trzeba pomagać, ile się da". Dodał, że "to też nie jest tak, że jakakolwiek instytucja prywatna sprawę załatwi - tylko państwo polskie może sobie z tym poradzić".
Duda: nie było umówione żadne spotkanie z Trumpem
Duda odniósł się także do spotkania z kandydatem republikanów na prezydenta USA, byłym prezydentem Donaldem Trumpem, do którego mogło potencjalnie dojść w sanktuarium w Pensylwanii. W niedzielę po południu prezydent wraz z małżonką odwiedził Narodowe Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown, gdzie wziął udział we mszy, a następnie w uroczystości odsłonięcia Pomnika Solidarności. Prowadzone przez paulinów sanktuarium - nazywane "amerykańską Częstochową" - to ważne dla Polonii miejsce, gdzie znajduje się kopia obrazu z Jasnej Góry.
Początkowo w tej samej uroczystości udział wziąć miał Donald Trump, o czym jeszcze w zeszłą środę informowali przedstawiciele jego sztabu. Dzień później jednak poinformowali, że plany te są nieaktualne.
Prezydent Andrzej Duda został zapytany w rozmowie z korespondentem "Faktów" TVN Marcinem Wroną, czy to nie jest trochę nie na miejscu, że kandydat na prezydenta odwołuje spotkanie z urzędującym prezydentem.
- Nie było umówione żadne spotkanie - powiedział Duda. - Powtarzam jeszcze raz, nie było umówione żadne spotkanie. Dostałem zaproszenie na uroczystości od organizatorów, obiecałem wiele miesięcy temu, że przyjadę na odsłonięcie pomnika (...). Organizatorzy zaprosili też prezydenta Donalda Trumpa. Zapytali nas, czy mamy coś przeciwko, żeby prezydent Donald Trump został zaproszony. Powiedzieliśmy, że oczywiście nie i że to jest decyzja organizatorów, kogo zapraszają. I na tym kończyła się nasza wiedza na ten temat - mówił prezydent.
- Spotkanie w znaczeniu, że potencjalnie mogliśmy się spotkać w jednym miejscu, to w tym znaczeniu tak, ale tam nie było umówione żadne moje spotkanie z prezydentem Donaldem Trumpem - dodał.
- Ja powiedziałem, że jeżeli prezydent Donald Trump będzie obecny na tej uroczystości, ja nie widzę żadnego problemu i że jeżeli będzie się chciał spotkać z Polakami, ja też nie widzę żadnego problemu. Ja miałem tam swoje zadanie do wykonania. Odsłonięcie pomnika, spotkanie się z rodakami, powiedzenie do nich kilku słów. To jest mój ostatni rok prezydentury, więc jest to też tak troszkę takie moje pożegnanie w funkcji prezydenta Rzeczypospolitej z Polonią i z tą intencją ja do Doylestown pojechałem - powiedział.
Jak mówił, o ile mu wiadomo, "głos Secret Service zdecydował o tym, że do tego wyjazdu pana prezydenta Donalda Trumpa ostatecznie nie doszło, natomiast moja obecność była całkowicie niezależna od jego obecności".
- Pewnie byśmy się spotkali, gdyby przyjechał, uścisnęlibyśmy sobie na pewno dłonie i tak dalej, ale żadne spotkanie jako takie, jakaś wspólna debata, dyskusja czy inny tego rodzaju event nie był przewidywany - powiedział Duda.
Źródło: TVN24 BiS, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Michał Meissner