Jest zgoda Rady politycznej PiS na wcześniejsze wybory - oznajmił premier Jarosław Kaczyński. Najbardziej prawdopodobny jest termin październikowy - najpewniej 21.10 - zgodnie z ustaleniami Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Według ustaleń lidera PO i prezydenta, głosowanie wniosku o samorozwiązanie Sejmu powinno się odbyć na początku września, a same wybory 21 października. - Sądzę, że termin wyborów będzie nieodległy, a listopad jest już zupełnie najpóźniejszym możliwym terminem - powiedział premier.
- Jeśli jest wola PiS i autentyczna wola PO to wybory się odbędą - dodał Jarosław Kaczyński. I podkreślił, że PiS czeka teraz na odpowiednią uchwałę Platformy. - Jeśli takiej uchwały nie będzie, to znaczy, że PO chce sojuszu z SLD - mówił.
Premier przyznał, że wprawdzie "przesłanki o charakterze wyborczym i interes partii" wskazywałyby na to, że PiS powinno chcieć podtrzymywać istniejący układ parlamentarny. - Nie widzę w tej chwili możliwości podtrzymywania rządu mniejszościowego, a takiego rządu, jak w tej chwili, i jaki był w ciągu ostatnich kilku miesięcy, my po prostu nie chcemy - uzasadniał jednak uchwałę Rady.
Jak dowiedział się tvn24.pl, Rada Polityczna PiS upoważniła premiera także do usunięcia z rządu ministrów LPR i Samoobrony. Premier nie chciał jednak komentować tych doniesień: - O wszystkich zmianach w składzie rządu będą państwo na bieżąco informowani - powiedział dziennikarzom.
Koalicjanci są sceptyczni
Sceptycznie do zapowiedzi premiera podchodzą liderzy LPR i Samoobrony. Ich zdaniem, przed wyborami konieczne jest powołanie sejmowej komisji śledczej ds. zbadania akcji CBA w ministerstwie rolnictwa.
Opozycja: To dobra wiadomość
W opinii polityków SLD i PO, szybkie przedterminowe wybory, to konieczność, a decyzja Rady Politycznej PiS - to dobra wiadomość. Według sekretarza generalnego SLD Grzegorza Napieralskiego, decyzja PiS o przedterminowych wyborach, to "wiadomość dobra dla Polski i Polaków". Zastrzegł jednak, że nie do końca wierzy premierowi. Polityk Sojuszu zapowiedział, że jego klub poprze uchwałę o skróceniu kadencji obecnego Sejmu.
Wiceszef PO Bronisław Komorowski podkreślił, że - jeśli zostanie skrócona kadencja obecnego Sejmu - "oznacza to skrócenie działania złego rządu i złej koalicji". Jak dodał, Platforma musi się postarać o jak najlepszy wynik wyborczy.
Z kolei, według przewodniczącego Prawicy Rzeczypospolitej Marka Jurka, premier - popierając decyzję o rozwiązaniu Sejmu - "bierze odpowiedzialność za wszystkie konsekwencje oddania władzy większości postkomunistyczno-liberalnej". Według niego, skutki wcześniejszych wyborów mogą być katastrofalne.
W opinii politologa Radosława Markowskiego, decyzja Rady Politycznej PiS nic nie zmieniła. - Pat nadal trwa i nic nie jest przesądzone. To co robi PiS, to gra tej partii, by uderzyć w 30-40 proc. wyborców PO, którzy nie dopuszczają myśli, że można wejść w jakiekolwiek kooperacje z PiS - ocenił.
Z kolei zdaniem politologa Wawrzyńca Konarskiego, wybory odbędą się jesienią, ale - jak zaznaczył - PiS będzie odwlekał ich termin tak długo, jak to będzie możliwe. - Jarosław Kaczyński zechce poprawić notowania swojej partii oraz osłabić Samoobronę i LPR - podkreślił Konarski.
Zgodnie z konstytucją, Sejm może skrócić swoją kadencję uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby posłów (czyli musi ją poprzeć 307 posłów). Skrócenie kadencji Sejmu oznacza jednoczesne skrócenie kadencji Senatu. Prezydent, zarządzając skrócenie kadencji Sejmu, zarządza jednocześnie wybory do Sejmu i Senatu i wyznacza ich datę na dzień przypadający nie później niż w ciągu 45 dni od dnia zarządzenia skrócenia kadencji Sejmu.
Źródło: PAP, TVN24, tvn24.pl, Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24