- Postanowiłem zrobić coś krwiście praktycznego – wspominał Jacek Fedorowicz, który przed dwudziestu laty na antenie reżimowej wówczas telewizji instruował Polaków, jak głosować w pierwszych częściowo wolnych wyborach. – Cudownie się udało, jestem bardzo dumny – stwierdził.
Ordynacja w 1989 roku była bardzo skomplikowana. Przy nazwiskach nie było przynależności partyjnej, a wybór odbywał się nie przez zaznaczenie jednego kandydata, ale skreślenie wszystkich pozostałych. Do tego była jeszcze lista krajowa, na której umieszczanie zostali wyłącznie kandydaci obozu władzy. Solidarność obawiała się dwóch rzeczy: po pierwsze, że ludzie pomylą się i oddadzą głosy nieważne oraz że nie pójdą na wybory.
Krwiście praktyczny instruktaż
- Wydawało się, ze potrzebne jest powiedzenie czegoś krwiście praktycznego. I gdy mi przydzielono cale 20 minut w ramach studia wyborczego, skłoniło mnie to do straszliwego kombinowania co by zrobić, żeby się przydać naprawdę – wspominał aktor. - Te wybory były potwornie skomplikowane, a ludzie przywykli, że wyznacznikiem obywatelskiej postawy był bojkot. Więc trzeba było ich namówić, żeby poszli do urn, i zrobić instruktaż, żeby się nikt nie pomylił – dodał.
W instrukcji Fedorowicz – wymieniając nazwisko swojego kandydata – powoli i wyraźnie zademonstrował technikę głosowania przez skreślanie. Na końcu wrzucił głos do urny z komentarzem: - I tym sposobem oddaliłem się troszkę od PRL, a zbliżyłem do Polski.
Cenzura w TVP
W TVN24 zdradził, że klip był przemontowany, bo nagrywając go aktor skreślił całą listę krajową, co w filmie wycięto. Tym niemniej w powszechnej świadomości Fedorowicz zaistniał jako pierwszy namawiający do złamania ustaleń Okrągłego Stołu (który dawał opozycji 35 procent mandatów, a stronie rządowej 65 procent, w co wchodziły także nazwiska prominentów z listy krajowej), a to dzięki reakcji TVP.
Jako odpowiedź na instruktaż Fedorowicza puściła klip, w którym smutny pan przestrzegał przed skreślaniem listy krajowej mówiąc, że – podobnie jak z umową o wynajęcie mieszkania – złamanie warunków przez jedną ze stron skutkuje anulowaniem porozumienia.
"Ale się udało"
- Ja z tą legendą walczyć nie będę, ani nie zamierzam dementować gratulacji – zastrzegł aktor. – A poza listą krajową najbardziej jestem dumny z tego, że wbijałem ludziom do głowy, że kto używa okularów do czytania, musi je wziąć na wybory, bo to pierwsze wybory na których naprawdę trzeba coś tam przeczytać. Ale się udało. Cudownie nam się udało – podsumował.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24