5-letni chłopiec z poważnymi poparzeniami trafił do krakowskiego szpitala, bo dziadek niechcący oblał go denaturatem, gdy próbował rozpalić grilla. Mężczyzna był pijany. Zarzuty jakie usłyszy będą zależały od tego czy dziecko przeżyje i jakie odniosło obrażenia.
Do tragedii doszło w poniedziałkowe popołudnie, w niewielkiej miejscowości w gminie Milicz (woj. Dolnośląskie). Na podwórku bawiło się rodzeństwo kilkuletnich dzieci. Opiekował się nimi 58 - letni dziadek.
Mężczyzna w okrągłej foremce do pieczenia tortu chciał zrobić prowizorycznego grilla. Zamiast węgla drzewnego użył drewnianych wiórków, a te nie chciały się palić. Jako rozpałki postanowił użyć denaturatu. Polał nim tlące się wióry, buchnął płomień, a pijany mężczyzna machnął butelką oblewając stojącego tuż obok 5-letniego wnuka.
Nie wiadomo, czy dziecko przeżyje
Ogień natychmiast zajął odzież chłopczyka. Mężczyzna zdołał ugasić płonące ubranie, ale wstępne badania lekarskie wykazały oparzenie około 30 proc. ciała dziecka, głównie w okolicach twarzy, szyi, klatki piersiowej i brzucha.
Nadal nie wiadomo czy chłopczyk przeżyje. Natychmiast został przewieziony do milickiego szpitala, a dalej śmigłowcem do szpitala specjalistycznego w Krakowie.
Lekkomyślny dziadek był pijany - miał 1,5 promila alkoholu w organizmie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24