- Te 6 miliardów przekazanych przez rząd to marnowanie pieniędzy. I tak nie zostaną przeznaczone na podwyżki - mówią pielęgniarki po spotkaniu z premierem i nie zamierzają rezygnować z protestu.
Jak będzie wyglądać akcja dalsza protestacyjna zadecyduje dziś zarząd główny Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Pielęgniarki nie chcą zlikwidować "białego miasteczka" stojącego przed kancelarią premiera - mówią, że do Warszawy przyjeżdżają kolejne autokary z ich koleżankami.
Dorota Gardias, szefowa OZZPiP powiedziała, że docierają do niej sygnały z całego kraju, z których wynika, że do stolicy przyjeżdżają siostry, które mają zmienić protestujące obecnie koleżanki. - Wczoraj będąc w miasteczku koleżanki mi powiedziały, żebyśmy nie likwidowały miasteczka dlatego, że to co usłyszały to wiedzą, że jesteśmy w tym samym punkcie - mówiła Gardias.
Według szefowej OZZPiP 6 mld złotych przekazanych przez rząd nie trafią do kieszeni pielęgniarek. - Dyrektorzy szpitali nie przeznaczą tych pieniędzy na podwyżki tylko na inne cele, na przykład na zakup sprzętu medycznego. Te 6 mld, to marnowanie pieniędzy - wyraziła swoje stanowisko szefowa związku pielęgniarek w Sygnałach Dnia w Programie Pierwszym Polskiego Radia. Według niej, spotkanie z premierem nie rozwiązało problemu, choć - jak przyznała - Jarosław Kaczyński doskonale zna problemu służby zdrowia. Kolejne spotkanie planowane jest na poniedziałek.
Wicepremiera Przemysław Gosiewski przyznaje, że wzrost nakładów na służbę zdrowia nie powinien iść w całości na podwyżki pensji dla jej pracowników. Gość "Sygnałów Dnia" zaznaczył, że rozmowy rządu z pielęgniarkami i lekarzami idą w dobrym kierunku, choć istnieje pewna różnica zdań. Państwo chce przeznaczyć na służbę zdrowia 6 miliardów złotych. Jednak - jak dodał Gosiewski - te fundusze miałyby zostać przeznaczone także na zwiększenie świadczeń, a co za tym idzie - likwidację kolejek w ośrodkach zdrowia
Wicepremier doda, że protestujące pielęgniarki chcą dwóch strumieni pieniędzy - jeden miałby pójść na płace, a drugi na świadczenia. - Odrzucamy takie żądania - podkreślił Gosiewski i dodał, że aby spełnić oczekiwania płacowe pracowników służby zdrowia, należałoby zwiększyć podatki, gdyż w obecnych realiach państwa nie stać na takie podwyżki.
Pielęgniarki zapewniają, że "białe miasteczko" pozostanie w Warszawie dopóki nie zostaną podpisane konkretne ustalenia z rządem.
Agata Kaczmarczyk z krakowskiego szpitala specjalistycznego imienia Jana Pawła II - uczestniczy w strajku pod KPRM od początku - uważa, że chętnych do przystąpienia do głodówki jest więcej. Według niej, choć ta forma protestu zagraża zdrowiu pielęgniarek i jest sprzeczny z nakazami wiary, w tej chwili nie ma innego wyjścia.
Źródło: Polskie Radio