- Krzysztof Bondaryk powinien podać się do dymisji - uważa prezes PiS. To komentarz Jarosława Kaczyńskiego do oskarżeń wobec szefa ABW, jakie miały pojawić się w liście przekazanym premierowi po kontroli CBA w Agencji.
Sobotnia "Gazeta Wyborcza" podała, że w liście przekazanym premierowi szef CBA Mariusz Kamiński napisał, że Bondaryk "otrzymuje ze spółki Polska Telefonia Cyfrowa wynagrodzenie znacząco przekraczające miesięczne pobory uzyskiwane przez niego w ABW", a funkcjonariuszom odmawia udzielenia żądanych informacji. Według mediów, po trwającej od 14 marca 2007 r. kontroli majątku szefa ABW, CBA oskarżyło Bondaryka, że ukrył wysokość wypłaty, którą przyznano mu, gdy odchodził z dyrektorskiej funkcji w PTC (operator komórkowy Era). Suma ta miała wynosić 1,5 mln zł.
Sam Bondaryk zapewnił, że nigdy nie ukrywał swoich dochodów, a oświadczenie majątkowe wypełnił "rzetelnie i zgodnie z prawdą". Zaznaczył, że informacje dotyczące swoich dochodów zamieszczał w zeznaniach podatkowych i w rejestrze korzyści.
"Donald Tusk coś wie"
- Nie bądźmy dziecinni. Jeśli ktoś umieszcza tego rodzaju ludzi w ABW, to znaczy, że chce coś osłonić, albo coś bardzo niedobrego zrobić - stwierdził Jarosław Kaczyński. Dodał, że bronienie Bondaryka przez premiera, oznacza że Donald Tusk "coś wie, czego nie wie społeczeństwo".
Szef BBN zwróci się do premiera
Zdaniem szefa BBN majątkiem szefa ABW powinno zająć się kolegium do spraw służb specjalnych. Władysław Stasiak poinformował, że zwrócił się juz do premiera w tej sprawie.
"Do ABW wracają esbecy"
Stasiak stwierdził też, że niepokojem musi napawać odradzanie się od kilku miesięcy wpływów Służby Bezpieczeństwa w ABW. - Na stanowiska kierownicze, średnie i najwyższe, wracają tam osoby z SB - powiedział szef BBN, nic nie wspominając o nazwiskach.
Zapewnił natomiast, że nie chodzi o kwestie personalne, lecz kwestie bezpieczeństwa. - Prawie 20 lat po odzyskaniu przez Rzeczpospolitą niepodległości, służby specjalne, odpowiedzialne za ochronę bezpieczeństwa naszego kraju, odwołują się do doświadczenia SB – podkreślał Stasiak.
Jego zdaniem, to wyraz braku zaufania do nowszych kadr i nawiązanie do służb, których celem było "zwalczanie niepodległości i suwerenności".
ABW odpiera zarzuty
Agencja zapewnia, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. - W ABW pracują osoby, które spełniają kryteria ustawy o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu, korzystają z pełni praw publicznych i spełniają wszystkie kryteria predestynujące do służby - skomentowała słowa szefa BBN, rzeczniczka Agencji Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska. - Szef ABW kieruje się w decyzjach kadrowych wyłącznie przesłankami merytorycznymi i kwalifikacjami funkcjonariuszy - dodała.
Źródło: PAP