Dorośli się mylą, a za ich błędy muszą płacić dzieci. W gimnazjum w Ostrowcu Świętokrzyskim uczniowie z dysleksją dostali test dla upośledzonych. W efekcie musieli pisać egzamin jeszcze raz - w dodatkowym terminie poprawkowym. Informację o nieprawidłowościach dostaliśmy na platformę Kontakt TVN24 od matki jednego z uczniów.
Ofiary pomyłki nauczycieli to pięcioro gimnazjalistów z Ostrowca Świętokrzyskiego. Musieli powtórzyć egzamin w dodatkowym terminie, razem z tymi, którzy z różnych przyczyn nie mogli napisać testu w maju, zwykle z powodów zdrowotnych lub losowych.
Pisanie egzaminu w drugim terminie oznacza jednak nierówne traktowanie - piątka z Ostrowca nie ma bowiem możliwości poprawki. Gdyby któreś z nich zachorowało, nauczyciele mieliby nie lada problem.
- Gdy uczeń nie może przystąpić do egzaminu w terminie dodatkowym z powodów zdrowotnych, można podjąć procedurę zwolnienia go z testu. To skutkuje nieprzyznaniem punktów za egzamin - tłumaczy matka jednego z gimnazjalistów, Ewa Popławska. Winą za pomylenie druków, obarcza dyrekcję szkoły.
Niesmak pozostał
Brak punktów za egzamin równa się zamkniętej drodze do szkoły ponadgimnazjalnej. Ale uznanie ważności majowych testów również nie rozwiązywałoby sytuacji. - Gdybyśmy mieli wydać dzieciom zaświadczenia o wyniku tego egzaminu, musielibyśmy skłamać - mówi Danuta Zakrzewska z OKE w Łodzi. Jak dodaje, wówczas zdrowe dziecko dostałoby świadectwo dla dziecka upośledzonego.
Chociaż wszyscy uczniowie dodatkowy egzamin mają już za sobą, niesmak pozostał. - To jawna niesprawiedliwość. Dzieci zostały potraktowane instrumentalnie - mówi Ewa Popławska. - Żeby tu padło słowo "przepraszam, zbadamy sprawę, winni zostaną ukarani". Ale za błędy szkoły karę poniosły tylko dzieci - dodaje.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24