2,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu miała dróżniczka przejazdu kolejowego w Mirocinie, k. Rzeszowa. Kobieta trafiła do aresztu. Grozi jej do pięciu lat pozbawienia wolności.
- Około godziny 21 w sobotę wieczorem, do Straży Ochrony Kolei zadzwoniła kobieta, która kilkadziesiąt minut stała przed rogatką na przejeździe kolejowym. Szlaban był opuszczony, a torowiskiem nie przejechał żaden pociąg. Dzwoniąca sugerowała awarię - rzecznik prasowy podkarpackiej policji Paweł Międlar.
Pijana w sztok
Policjanci nie zastanawiali się długo i pojechali na miejsce. Tam okazało się, że dróżniczka, która miała odpowiadać za przejazd jest kompletnie pijana.
- W budce na stole stała butelka po wódce. Kobieta odpowiedzialna za bezpieczeństwo przejazdu była wyraźnie nietrzeźwa. Przyznała, że piła, ale twierdziła, że skończyła pracę o godz. 20. Policjanci sprawdzili jej wersję - okazało się, że powinna pracować do 22 - dodał rzecznik.
Badanie alkomatem pokazało, że kobieta miała ponad 2,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Dróżniczka trafiła do policyjnego aresztu. Usłyszy zarzut kierowania ruchem na przejeździe kolejowym w stanie nietrzeźwości. Grozi jej za to do pięciu lat pozbawienia wolności.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu