Mieszkańcy jednego z bloków w Bydgoszczy nie mieli łatwego życia. Potworny smród nie dawał im spokoju. Jego przyczyną były tony śmieci, które jeden z mieszkańców gromadził w swoim mieszkaniu. W poniedziałek, po 15 latach walki, problem mieszkańców został nareszcie rozwiązany.
Gehenna mieszkańców bloku trwała latami. Sąsiedzi mężczyzny mieli dość czasu, żeby przyzwyczaić się do bałaganu, brudu i śmieci na klatce schodowej. Jednak największym problem był potworny smród, jaki wydobywał się z mieszkania mężczyzny, który gromadził dosłownie tony śmieci. Na grzeczne prośby współlokatorów o porządek uciążliwy sąsiad odpowiadał obelgami.
On znosił wszystko, co znalazł na wysypisku. Od opakowań, zabawek i odpadów na rozkładającym się jedzeniu kończąc. Dopóki miał miejsce w mieszkaniu, gromadził to wszystko w mieszkaniu. Jednak, gdy już mu miejsca zabrakło, zaczął śmieci układać na klatce schodowej PZP
Zbierał zepsute jedzenie
- To był koszmar - opowiada mieszkająca "drzwi w drzwi" ze zbieraczem śmieci kobieta. - On znosił wszystko, co znalazł na wysypisku. Od opakowań, zabawek i odpadów na rozkładającym się jedzeniu kończąc - wspomina kobieta. - Dopóki miał miejsce w mieszkaniu, gromadził to wszystko w mieszkaniu. Jednak, gdy już mu miejsca zabrakło, zaczął śmieci układać na klatce schodowej - dodaje. Nie raz z powodu sporej ilości śmieci kobieta nie mogła otworzyć własnych drzwi.
Walczyli 15 lat
Mieszkańcy interweniowali od samego początku. Już w 1994 roku napisali pierwsze pisma w tej sprawie. Dopiero po piętnastu latach bezskutecznych interwencji ktoś zajął się tym problemem. Co prawda już raz mężczyznę zabrano na leczenie psychiatryczne do szpitala w Świeciu, ale niedługo potem, lekarze uznali, że został już wyleczony i zwolnili go do domu.
Administracja Domów Mieszkalnych przez cały czas miała związane ręce. - Lokator był właścicielem mieszkania i regularnie opłacał czynsz. Wiemy, że śmieci w mieszkaniu tego pana stwarzają zagrożenie, ale nie mamy prawa do niego wejść bez nakazu - powiedział przedstawiciel ADM Andrzej Rybak.
Bez nakazu się nie dało
Również Straż Miejska miała związane ręce. Dopiero wyrok sądu, jaki zapadł w tej sprawie w 2008 roku zdecydował o tym, że kłopotliwy lokator zostanie umieszczony w zakładzie psychiatrycznym. Wcześniej mieszkańcy wnioskowali o to do prokuratury, ale stan zdrowia mężczyzny był na tyle dobry, że sąd nie zdecydował o jego ubezwłasnowolnieniu.
Ten mężczyzna trafił do domu opieki społecznej. Do bloku na pewno już nie wróci PZP
Wróci?
Teraz, dzięki współpracy mieszkańców z administracją i służbami miejskimi, problem udało się rozwiązać. Jednak mieszkańcy nie są pewni, czy na zawsze. - Boimy się, że on tu wróci. Już wcześniej obiecywano nam, że problem jest rozwiązany. Po kilku miesiącach wszystko zaczynało się od początku - twierdzą mieszkańcy.
Pomoc społeczna zapewnia: "kłopot mieszkańców się skończył". - Ten mężczyzna trafił do domu opieki społecznej. Do bloku na pewno już nie wróci - obiecuje Maria Czerniecka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24