Tragedia była o włos...

 
Dachowanie przed stacją metra
Źródło: Zdj. Luka

Auto na dachu, policjanci rzucający się na pomoc kierowcy, przerażeni gapie stojący przed wyjściem z metra. Taka scena rozegrała się przed stacją Stare Bielany w Warszawie. Cudem nikomu nic się tam nie stało.

Kierowca toyoty staranował skrzynkę sygnalizacji świetlnej / Zdj. Luka
Kierowca toyoty staranował skrzynkę sygnalizacji świetlnej / Zdj. Luka
Cudem nikomu nic się nie stało / Zdj. Luka
Cudem nikomu nic się nie stało / Zdj. Luka

Informację i zdjęcia z miejsca zdarzenia otrzymaliśmy od naszego internauty na platformę Kontakt TVN24.

- Kierowca uderzył w skrzynkę z sygnalizacją. Potem jednak sam wezwał karetkę. Okazało się, że nic mu nie jest. Zdarzenie jest więc kolizją, a nie wypadkiem - poinformował portal tvn24.pl rzecznik prasowy KSP Marcin Szyndler.

Rowerzysta jechał na czerwonym?

Dlaczego kierowca hamował tak gwałtownie, że w efekcie jego auto wylądowało na dachu - policja jeszcze nie wie. Sprawę badają funkcjonariusze znajdujący się na miejscu zdarzenia.

Nasz internauta napisał jednak, że do dachowania mogło dojść z winy rowerzysty, który miał przejechać na czerwonym świetle przez skrzyżowanie ulic Kasprowicza i Al. Zjednoczenia. Policja nie jest na razie w stanie potwierdzić, ani zaprzeczyć tej informacji.

Źródło: Kontakt TVN24

Czytaj także: