Każdy z nas może się przyczynić do uzdrowienia naszej przegrzanej planety, to nic trudnego. Możemy zacząć od segregowania śmieci. Ale, szanowni burmistrzowie, ułatwcie to nam! U mnie w mieszkaniu są cztery osobne torby: na śmieci organiczne, na plastik (największa), na papier i na szkło. Nie wiem, co zrobić z metalem; nikt mnie nie informuje. Na metal nie ma nawet pojemnika w śmietniku.
A propos pojemników: Panie burmistrzynie, Panowie burmistrzowie! Wy chyba nie segregujecie śmieci i nie korzystacie z tych specjalnych pojemników. Gdybyście korzystali, to by już was – jak mnie – szlag dawno trafił i kazalibyście je wymienić. Przede wszystkim pojemniki są małe i zapełniają się w moim bloku – mniej więcej w godzinkę. Po drugie – są starannie zamknięte, jakby były kasami pancernymi, a nie koszami na odpadki. Pozostaje mała klapka i otwór, mniej więcej 15 x 15 cm. Kiedy rano spieszę się do pracy, co mam robić? Wyjmować plastikowe opakowania, jedno po drugim z przygotowanej torby i usiłować wciskać je w otwór? Część się po prostu nie mieści, poza tym nie mam czasu… Więc robię to, co inni „prawomyślni” lokatorzy, zadający sobie trud segregowania śmieci: zostawiam całą torbę na pojemniku lub obok: przyjedzie śmieciarka – myślę – operator otworzy kluczem pojemnik, wrzuci moją torbę do środka i po kłopocie… Tylko, po co ją zamyka? Co się stanie, kiedy każdy z nas będzie mógł wrzucić do pojemnika na plastik plastikową torbę z plastikowymi odpadkami w środku? Podobne zastrzeżenia dotyczą szkła i papieru. Szkło wciska się przez jeszcze mniejszy otwór z gumą, z biedą wchodzi weń butelka po mleku. Oczywiście trzeba się przy tym uświnić, bo nie wszyscy, jak ja, myją szkło przed wyrzuceniem. Myję, ale już bez przesady: nie walczę z papierowymi naklejkami, nie mam czasu. Nie udaje mi się zerwać także plastikowych aplikacji na szkło: już się projektanci o to starają, by mi to uniemożliwić… Więc – choć mam dobrą wolę – muszę mieszać szkło z papierem lub plastikiem. A wystarczyłaby rządowa instrukcja do producentów… A papier? Próbował ktoś – projektant kosza, firmy, zajmujące się wywożeniem odpadków, ojcowie i matki miast – wcisnąć w ten mały otwór np. gazetę, nie mówiąc już o tygodniowej porcji gazet? To po prostu niemożliwe, więc, oczywiście, torba z papierami ląduje obok pojemnika. Litości! A już szlag mnie trafia, kiedy widzę, jak – mimo wszystkich trudności posegregowane śmieci – wrzucane są przez pracowników firm ekologicznych do tej samej ciężarówki, gdzie wszystko się z powrotem miesza. Moje gratulacje: rzeczywiście, niezwykle pouczający widok… Mimo to, ja nadal będę segregował moje śmieci, choć cztery torby zajmują w mojej malutkiej kuchni sporo miejsca. Przynajmniej mam czyste sumienie.