Naomi Campbell skazana na prace społeczne! I to jakie – w Zakładzie Oczyszczania Miasta Nowy Jork. Wiele pań (a zwłaszcza panów) modelkę uznaje za ideał kobiecej urody – dziś ów ideał zasuwa z miotłą po garażu dla śmieciarek, a szef zatrudniającej ją instytucji z lubością wylicza zgromadzonym mediom, że pracy nie zabraknie – do wyczyszczenia wszak są toalety, okna po zimie trzeba umyć i korytarz mopem przetrzeć.
Za co takie cierpienie? Za rzucenie telefonem komórkowym w sprzątaczkę. Kara dotkliwa? Oczywiście – i to dotkliwa dosłownie. Wszak grzywnę – nawet kilka tysięcy dolarów – modelka zapłaciłaby bez mrugnięcia okiem. Pracę z miotłą zapamięta pewnie na dłużej. Swoją drogą, gdyby policzyć ile kosztuje godzina pracy top modelki, okazałoby się, że jest to dziś najdroższa sprzątaczka świata! Ale dość podśmiewania się z ciężkiego losu gwiazdy. Spójrzmy na Polskę.
W Polsce też mamy w kodeksie prace społeczne. Sąd Okręgowy w Warszawie przeczytał mi dziś listę instytucji, do których kieruje skazańców. Domy dziecka, schronisko dla zwierząt, jadłodajnia dla ubogich, Zarząd Oczyszczania Miasta. Zadzwoniłem do tego ostatniego. Dziś ulice Warszawy zamiatał jeden – JEDEN skazaniec. Dlaczego? Bo do pracy się nie stawiają, bo się nie opłaca… No ja bardzo proszę. Pana Mariana Skazańca długo namawiałem na wypowiedź, w końcu się zgodził i szczerze przyznał, że woli pomachać kilkanaście godzin miotłą niż siedzieć. Skoro więc Pan Marian jest zadowolony, ulice czystsze i jeszcze jaka piękna resocjalizacja – to ja się pytam, dlaczego tak niewielu drobnych przestępców może się poczuć jak Naomi Campbell? No pytam się, no? Sądy odpowiadają, że być może teraz, przy szybkim trybie orzekania, będą prace społeczne zasądzać. Ministerstwo tłumaczy, że zmieni przepisy KPK. A może Państwo znają odpowiedź? Na marginesie: Zamiatanie i mycie toalety. Też mi kara. To ja chyba jestem recydywistą.