Oskarżony o podpalenie mężczyzny stanął przed sądem. Matka ofiary: dziecka nikt mi nie zwróci

Oskarżony Sylwester M. na sali Sądu Okręgowego w Łodzi
Ruszył proces 34-latka oskarżonego o podpalenie mężczyzny na przystanku
Źródło: TVN24

Sylwester M. stanął przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Mężczyzna odpowiada za podpalenie nieznajomego mężczyzny na przystanku tramwajowym. Jak ustalili śledczy, użył on zapalniczki co najmniej 29 razy, żeby doszło do zapłonu. Ofiara zmarła. - Dziecka nikt mi nie zwróci, żadna kara mnie nie usatysfakcjonuje - mówiła przed salą rozpraw matka zamordowanego mężczyzny. Oskarżony nie przyznał się do winy. Grozi mu dożywocie.

Proces ruszył w piątek przed Sądem Okręgowym w Łodzi. 34-letni Sylwester M. jest oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna nie przyznał się do zbrodni i odmówił składania wyjaśnień.

- To nie tylko początek (procesu - red.), nie będzie nigdy końca tego wszystkiego. Co ja mogę powiedzieć? Dziecka mi nikt nie zwróci już - powiedziała TVN24 przed salą rozpraw Beata Janiszewska, matka zamordowanego mężczyzny. - Żadna kara mnie nie usatysfakcjonuje - dodała.

Podpalił nieznajomego na przystanku

Chodzi o zdarzenie, do którego doszło w nocy z 19 na 20 marca na przystanku przy ulicy Pomorskiej w Łodzi. Według ustaleń śledczych, kilka minut po północy oskarżony podszedł do siedzącego na ławce na przystanku mężczyzny. Uderzył go w głowę, zdjął mu czapkę, rzucił ją na ziemię i na chwilę się oddalił. Następnie kilkukrotnie odchodził i powracał do pokrzywdzonego, szturchając go i popychając.

Według zapisów monitoringu oskarżony blisko 30 razy używał zapalniczek, aby podpalić nieznajomego – początkowo tułów, a następnie włosy. Jak ustaliła prokuratura, z zapisu wynikało niezbicie, że podpalony mężczyzna dawał oznaki życia.

ZOBACZ TEŻ: Mężczyzna spłonął na przystanku. Tak doszło do podpalenia

Gdy zaczęło się palić całe ciało 36-latka, napastnik z bliskiej odległości to obserwował. Nie podjął działań mogących uratować życie płonącemu. Przyglądał się także przebiegowi akcji gaśniczej prowadzonej przez straż pożarną.

Do zdarzenia doszło na przystanku tramwajowym przy ulicy Pomorskiej w Łodzi
Do zdarzenia doszło na przystanku tramwajowym przy ulicy Pomorskiej w Łodzi
Źródło: TVN24

Kilkukrotnie zmieniał wersję zdarzeń

Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci Pawła J. był wstrząs pourazowy spowodowany działaniem wysokiej temperatury i ognia. Mężczyzna był pod wpływem alkoholu.

Oskarżony i jego ofiara nie znali się. Podczas przesłuchań w toku śledztwa Sylwester M. nie przyznawał się do przedstawionego mu zarzutu i kilkukrotnie zmieniał wersję przebiegu zdarzeń. Prokuratura uznała, że były one niespójne i pozostają w sprzeczności z zebranymi dowodami. Na niedopałku zabezpieczonym w pobliżu miejsca zdarzenia były ślady DNA należące do oskarżonego. Zabezpieczono również trzy jego zapalniczki. Wszystkie były sprawne.

W piątek przed łódzkim sądem zeznawała m.in. matka ofiary podpalenia. Mówiła, że jej syn nadużywał alkoholu. Ostatni raz spotkała się z nim na kilka dni przed tragicznym zdarzeniem. Rodzina początkowo nie zdawała sobie sprawy ze śmierci Pawła J. Dopiero na podstawie komunikatu opublikowanego przez policję, która próbowała ustalić tożsamość ofiary, kuzyn i matka mężczyzny zorientowali się, że może chodzić o Pawła J. Ich podejrzenia potwierdziły późniejsze badania DNA.

Twierdzi, że próbował obudzić ofiarę

Na pierwszej rozprawie oskarżony odmówił składania wyjaśnień, ale potwierdził złożone wcześniej w prokuraturze. Według nich nie podpalił, lecz jedynie próbował obudzić śpiącego na przystanku Pawła J. W dniu zdarzenia - jak powiedział śledczym - wypił mało, bo 5-6 piw.

Oskarżony Sylwester M. na sali Sądu Okręgowego w Łodzi
Oskarżony Sylwester M. na sali Sądu Okręgowego w Łodzi
Źródło: PAP/Łukasz Szeląg

Jak podkreślił przed rozprawą prokurator Damian Burzyński, nie ma wątpliwości co do winy oskarżonego. Wskazuje na nią jednoznacznie zgromadzony materiał dowodowy.

Badania wykazały, że poczytalność oskarżonego jest ograniczona w nieznacznym stopniu i może on ponieść odpowiedzialność karną.

Sylwestrowi M. grozi dożywocie.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: