- To jest opis zbliżania się ku klęsce, opis nieuchronnej katastrofy i agonii. To była dla mnie rozdzierająca lektura – mówi dziennikarz TVN24 Maciej Wierzyński. Jego ojciec walczył w Powstaniu Warszawskim i w obozie jenieckim napisał relację z 63 dni walk.
Porucznik Stanisław Wierzyński był członkiem sztabu zgrupowania Radosław i wraz z nim przeszedł cały szlak bojowy powstańców – od Woli przez Śródmieście, Przyczółek Czernikowski i Mokotów. Po kapitulacji trafił do obozu jenieckiego i tam wraz z majorem Wacławem Chojną napisał „Notatki z przebiegu działań powstańczych”.
"Relacja dzień po dniu"
Za życia nie pokazał ich nikomu, a do Macieja Wierzyńskiego jego syna trafiły przypadkiem. – Był 2004 rok, 60 rocznica Powstania. Rodziło się akurat muzeum i dyrekcja zaapelowała, żeby rodziny powstańców oddawały pamiątki. Pamiętałem, że w domu rodzinnym były opaska, furażerka i pomyślałem, że może warto to oddać – opowiadał dziennikarz.
Wśród rzeczy znalazł się też dziennik pisany przez jego ojca i mjr. Chojnę. - To bardzo zdawkowa relacja, dzień po dniu. Odtwarzali to w obozie jenieckim, rozmawiając z kolegami. Jednak zadrżało mi serce, gdy to zacząłem czytać i nie mogłem się od tego oderwać – wspominał.
"Od pierwszych godzin skazane na klęskę"
Wierzyński był wychowywany w kulcie Powstania i jego ojciec zawsze mu wpajał, że był to bohaterski zryw. - A czytam ten pamiętnik i widzę, że z niego wynika, że od pierwszych godzin było skazane na klęskę. To jest opis zbliżania się ku klęsce, opis nieuchronnej katastrofy i agonii. To nie jest powiedziane dosłownie, ale taki sens przebija z tej lektury. A ojciec nigdy mi nie mówił: brałem udział w beznadziejne walce. Zawsze słyszałem, że Powstanie przegraliśmy przez brak pomocy aliantów i na skutek zdrady ZSRR – wyjaśnił.
Według niego ojciec chciał chronić wspaniałą legendę. – Pewnie nie chciał, żeby ta lektura wpisywała się w komunistyczna propagandę, która mówiła, ze powstanie to był kompletny absurd i nonsens - dodał.
kaw//mat
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24