Do wyborów szedł jako kandydat Koalicji Obywatelskiej. Potem Wojciech Kałuża zmienił front: dołączył do PiS i pozwolił partii na samodzielne rządy w województwie śląskim. Politycy PO mówili o korupcji politycznej i złożyli zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Śledztwa jednak nie będzie.
Informację o odmowie wszczęcia śledztwa przekazała we wtorek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek.
- Zdaniem prokuratora analiza treści złożonego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, jak również uzyskanych dokumentów w toku prowadzonego postępowania sprawdzającego, nie wskazuje na uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Podstawą wydanej decyzji jest brak znamion czynu zabronionego - wskazała rzeczniczka prokuratury.
Prokuratura uzasadnia, że przepisy nie zabraniają zmiany ugrupowania politycznego już po wyborach. Zdaniem śledczych, zawieranie uzgodnień politycznych w sprawie pełnionej funkcji we władzach mieści się w granicach wolności działalności politycznej.
- Zawarcie uzgodnień natury politycznej co do sprawowanej funkcji we władzach lokalnych mieści się w granicach wolności działalności politycznej gwarantowanej przez konstytucję i nie może być rozpatrywane w ramach odpowiedzialności karnej - dodała Zawada-Dybek.
Postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa jest prawomocne. Politycy PO z regionu - poseł Borys Budka i b. marszałek woj. śląskiego Wojciech Saługa - nie chcieli we wtorek komentować decyzji prokuratury. Jak zaznaczyli, odniosą się do niej po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem postanowienia.
PO: korupcja polityczna
Składając w grudniu zawiadomienie posłowie PO ocenili, postawa radnego Kałuży jest symbolem korupcji politycznej.
- To był akt ordynarnej zdrady wyborców, oszustwa wyborczego, ale naszym zdaniem, to zachowanie i działania określonych osób wyczerpują również znamiona przestępstwa - mówił wówczas poseł Budka.
W ocenie polityków PO, Kałuża mógł popełnić przestępstwo łapownictwa biernego, przyjmując - w ocenie Platformy - korzyść osobistą w postaci stanowiska wicemarszałka województwa, oraz majątkową, w postaci wynagrodzenia. Autorzy doniesienia do prokuratury powołują się tu na przepisy art. 228 i 229 Kodeksu karnego.
Zgodnie z art. 228, kto w związku z pełnieniem funkcji publicznej przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat. Podobna kara grozi za naruszenie art. 229, czyli udzielenie lub obietnicę takiej korzyści. Autorzy zawiadomienia wskazywali, że prokuratura powinna zbadać sprawę pod kątem naruszenia art. 250a Kodeksu karnego, który stanowi, że "kto, będąc uprawniony do głosowania, przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą albo takiej korzyści żąda za głosowanie w określony sposób, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5".
Podobna kara grozi temu, kto udziela komuś takiej korzyści w zamian za czyjeś głosowanie w określony sposób.
PiS: polityczna schizofrenia
Posłowie PO wnioskowali w swoim zawiadomieniu o przesłuchanie przez prokuraturę - jak napisano - "w odpowiednim charakterze" - Kałuży i Dworczyka oraz - w charakterze świadka - Saługi. Politycy Platformy chcieli też sprawdzenia, czy korzyści mogły również odnieść osoby z rodziny radnego Kałuży.
Jeden z liderów PiS na Śląsku i członek władz krajowych tej partii poseł Wojciech Szarama doniesienie polityków PO określił w grudniu jako "absurdalne" i dowodzące "politycznej schizofrenii" polityków tej partii. - Nie znam takiego procesu i takiego postępowania. Mamy tutaj do czynienia ze schizofrenią polityczną. Jeżeli stawiać jakiekolwiek zarzuty panu Kałuży, to takie same zarzuty trzeba postawić posłom PO, którzy przechodzili do innych klubów, czy też posłom Nowoczesnej, którzy przeszli do Platformy – komentował zawiadomienie Szarama.
Także wicemarszałek Kałuża zdecydowanie odrzucał zarzuty korupcji politycznej, określał je jako „całkowicie bezpodstawne” i „oszczercze”. W końcu listopada mówił PAP, że rozważa podjęcie kroków prawnych wobec polityków zarzucających mu korupcję polityczną.
- Nigdy nie zdradziłem swoich wyborców - przekonywał.
Tłumacząc swoją decyzję o poparciu w sejmiku PiS, wicemarszałek powiedział, że jest to konsekwencja jego zobowiązania do pracy na rzecz województwa, wynikająca również z potrzeby skuteczności działania.
Zaznaczył, że jako wicemarszałek ma gwarancję niezależności.
Powyborczy transfer
Kałuża został radnym Sejmiku Województwa Śląskiego z listy Koalicji Obywatelskiej, zdobywając w okręgu rybnickim ponad 25 tys. głosów. Jego decyzja o poparciu PiS, co umożliwiło temu ugrupowaniu stworzenie zarządu województwa, spotkała się z falą krytyki, głównie ze strony polityków Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, którzy jeszcze w listopadzie ub.r. zapowiedzieli doniesienie do prokuratury.
Nieprzychylne pod adresem wicemarszałka komentarze pojawiły się też w internecie, a 24 listopada ponad 300 osób zgromadzonych na rynku w Żorach, gdzie mieszka Wojciech Kałuża, domagało się, by złożył on mandat radnego. Wicemarszałkowi zarzucano zdradę i oszukanie wyborców, padały też wulgarne określenia pod jego adresem.
W październikowych wyborach PiS uzyskało w Sejmiku Woj. Śląskiego 22 mandaty. Koalicja Obywatelska zdobyła 20 mandatów, SLD wprowadziło 2 radnych, a PSL - 1. Dzień przed pierwszym posiedzeniem sejmiku przedstawiciele KO, SLD i PSL informowali o zawarciu umowy koalicyjnej, kontynuującej dotychczasową współpracę w samorządzie woj. śląskiego. Dzień później, po odejściu z Koalicji Obywatelskiej radnego Kałuży, władzę w regionie przejął PiS, a marszałkiem województwa został Jakub Chełstowski z tego ugrupowania.
Autor: bż/gp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24