Barack Obama dotrzymał danego słowa i zabrał swoją małżonką na romantyczną kolację w Nowym Jorku. Słowo dane żonie było jedną z wielu obietnic jakie Obama złożył w czasie kampanii wyborczej.
- Pojechałem z moją żoną Michelle do Nowego Jorku ponieważ obiecałem jej podczas kampanii, że zabiorę ją na show na Broadway'u, jak już to się wszystko skończy - powiedział Obama dziennikarzom.
Prezydencka para odleciała późnym wieczorem z Waszyngtonu do "Wielkiego Jabłka" (jak nazywany jest popularnie Nowy Jork), a w ślad za nią udali się współpracownicy i dziennikarze. Wcześniej tego samego dnia rano prezydent w obecności dziennikarzy zjadł cheeseburgera w jednym z waszyngtońskich pubów.
Kolacja i teatr
Państwo Obama zjedli najpierw kolację w wytwornej restauracji "Blue Hill", w West Village, a następnie udali się do Belasco Theater aby obejrzeć sztukę Augusta Wilsona "Joe Turner's Come and Gone". Akcja sztuki ma miejsce w Ameryce na początku XX wieku a jej bohaterami są czarni mieszkańcy rolniczego Południa migrujący na przemysłową Północ.
Prezydencki orszak witali tłumnie mieszkańcy West Village. Nie mogli jednak zbytnio się zbliżyć bowiem ulica przed restauracją została zamknięta i pilnie strzeżona przez policję i służby Białego Domu.
Opozycja republikańska skrytykowała Obamę i jego małżonkę, jeszcze zanim zdążyli opuścić Waszyngton, wytykając im, że mimo trudnych dla Ameryki czasów urządzają sobie wypad na "wieczór na mieście".
Źródło: PAP