Dochodzi do ujawnienia danych osobowych i sięgania po argumenty z życia prywatnego. To przekroczenie wszystkich możliwych granic - podkreślał w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, odnosząc się do zorganizowanej akcji dyskredytowania sędziów, koordynowanej przez pracowników Ministerstwa Sprawiedliwości. - To są rzeczy, które ocierają się o odpowiedzialność karną - dodał.
Onet ustalił, że pracownicy Ministerstwa Sprawiedliwości, w tym były już wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, mieli stać za zorganizowanym hejtem wobec sędziów krytykujących zmiany w wymiarze sprawiedliwości wprowadzane przez Zjednoczoną Prawicę. Hejterce nazywanej Emilią mieli przekazywać dane osobowe sędziów, między innymi adresy czy numer telefonów.
Bodnar: znam Piebiaka, to było bardzo duże zaskoczenie
Adam Bodnar przyznał w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24, że zna sędziego Piebiaka "od co najmniej 10 lat".
- Znajomość polegała na tym, że był jednym z liderów Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", my jako Helsińska Fundacja Praw Człowieka wielokrotnie się angażowaliśmy w projekty dotyczące reformy sądownictwa. Był partnerem instytucjonalnym, stowarzyszeniowym do współpracy w różnych projektach - tłumaczył rzecznik.
Powiedział, że "nie spodziewał się" po Piebiaku takiego zachowania, jak to ujawnione przez Onet.
- Ujawnienie informacji dotyczących korespondencji z internautką i aranżowanie wszystkich sytuacji hejterskich to było bardzo duże zaskoczenie - mówił Bodnar.
Podkreślał, że zamieszane w sprawę osoby to "są urzędnicy ministerstwa, ale też sędziowie, którzy mają określone zadania związane z etyką".
"To przekroczenie wszystkich możliwych granic"
- Druga rzecz: dochodzi do ujawnienia danych osobowych i sięgania po argumenty z życia prywatnego. To przekroczenie wszystkich możliwych granic: moralnych, prawnych, z zakresu ochrony danych osobowych. To są rzeczy, które ocierają się o odpowiedzialność karną - powiedział RPO.
Stwierdził, że przekazywanie takich danych, jak numer telefonu komórkowego, adres, jest "dymiącym rewolwerem" tej sprawy.
Wskazał, że "nie bez przyczyny Urząd Ochrony Danych Osobowych zareagował i postanowił dokonać sprawdzenia".
"To jest rzecz, która opiera się o fundamenty naszego państwa"
Zapewniał też, że jako rzecznik praw obywatelskich będzie "na bieżąco monitorował wydarzenia" w tej sprawie. - Myślę, że niektórzy z poszkodowanych sędziów będą się (do RPO - red.) zgłaszali - dodał.
- Moją rolą jest też przypomnieć, że w tej sprawie nie chodzi o jakąś walkę wewnątrz grupy zawodowej, czy wpływy w Iustitii na przykład. Rzecz jest znacznie poważniejsza. To jest rzecz, która opiera się o fundamenty naszego państwa, o prawo do niezależnego sądu - powiedział Bodnar.
Jego zdaniem, "jeżeli jest tak, że urzędnicy państwowi, sędziowie delegowani do ministerstwa łącznie z wiceministrem sprawiedliwości biorą udział w takiej akcji atakowania przedstawicieli trzeciej władzy, to mamy bardzo poważny problem z niezależnością sądownictwa i w ogóle z respektowaniem zasad demokracji".
Bodnar: wyrok NSA w sprawie list poparcia jest nakazujący
Bodnar odniósł się też do sprawy nadal nieopublikowanych list poparcia sędziów do nowej Krajowej Rady Sądownictwa. W środę marszałek Sejmu Elżbieta Witek oświadczyła, że nie ma jeszcze decyzji w tej sprawie, bo "w tej chwili nie ma innego wyjścia", jak czekać na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Stwierdziła też, że wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w tej sprawie "to nie jest wyrok nakazujący publikację, tylko uchylający w części decyzję szefa Kancelarii Sejmu".
- Jest nakazujący. Przesądza prawomocnie o tym, że listy mają być upublicznione, a organem, który jest odpowiedzialny za to jest marszałek Sejmu, to tyle - podkreślił Bodnar.
Dodał, że "opinia publiczna ma prawo poznać listy poparcia kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa, co przesądził Naczelny Sąd Administracyjny". - Wszystkie inne późniejsze zabiegi to jest po prostu hochsztaplerstwo prawne - stwierdził RPO.
Autor: ads//plw,adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24