Skrajnie wygłodzonego psa znaleźli wolontariusze ekostraży niedaleko Jordanowa Śląskiego. Zwierzę było przywiązane na metrowej smyczy i leżało w szopie, na starym fotelu. Właściciel tłumaczył, że "nie wiedział co ma z nim zrobić".
- Pies był w stanie krytycznym, wręcz agonalnym. Znajdował się w stanie skrajnego, głodowego wyniszczenia organizmu i hipotermii. Nie reagował na bodźce, nie jadł i nie pił od bardzo dawna. Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Następnej nocy by nie przeżył – mówi Patrycja Starosta, wolontariuszka Ekostraży.
Przywiązany do słupa, skulony na fotelu
Roczna suczka leżała w szopie, przywiązana do drewnianego słupa na metrowej smyczy. Budynek był zniszczony i wyziębiony, a zwierzę nie miało się gdzie ruszyć. Pies siedział więc skulony na starym fotelu.
- Znalazł sobie ten fotel, bo dawał mu chociaż trochę ciepła. Pies był tak wyczerpany, że nie miał siły się z niego podnieść. Przez to ma ropne rany odleżynowe – dodaje Starosta.
Pracownicy i wolontariusze ekostraży przyznają, że chociaż od lat mają wiele interwencji, pies znaleziony w szopie niedaleko Jordanowa Śląskiego był jednym z najbardziej dramatycznych widoków.
Nie wiedział co zrobić
- Ten pies jest chodzącą łagodnością, jest bardzo delikatny. Jego miejsce jest w domu na kanapie, a nie na smyczy pod wiatą – dodaje wolontariuszka.
Właściciel rocznej suczki tłumaczył, że dostał psa w takim stanie i nie miał co z nim zrobić.
- To absurdalne tłumaczenie. W poniedziałek złożyliśmy w prokuraturze zawiadomienie o znęcaniu się nad psem poprzez jego głodzenie - mówi Starosta.
Z psem już lepiej
Ekostraż zabrała psa do weterynarza. Na początku nie było wiadomo, czy zwierzę przeżyje.
- Na szczęście jego stan już się poprawił. Już sam je i pije, ale to nadal są dni próby. Przy tak wyczerpanym organizmie różne rzeczy mogą się zdarzyć – dodaje wolontariuszka.
Autor: ansa//kv/k / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: ekostraz.pl