30 stopni Celsjusza na dworze. W zaparkowanym aucie znacznie więcej. Z środka dobiegają piski i skomlenia. Dlatego mundurowi decydują się wybić szybę. I ratują osiem szczeniaków. - W ostatnim momencie - mówią.
Ktoś usłyszał piski dochodzące z samochodu zaparkowanego przed jednym z hipermarketów w Lubinie. O niepokojących odgłosach powiadomił policję. - Funkcjonariusze namierzyli auto zaparkowane w pełnym słońcu. Z bagażnika dobiegały piski i skomlenia zwierząt. W pobliżu nie było właściciela samochodu - relacjonuje asp. sztab. Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji.
Samochód jak piekarnik
Sprawa była poważna, bo temperatura na zewnątrz dochodziła do 30 stopni Celsjusza. Jak mówi Petrykowski, samochód zamienił się w piekarnik. Mundurowi poprosili, by zarządca sklepu przez megafon zaapelował do właściciela auta pilne zgłoszenie się. Czas mijał.
- Przerażające piski narastały z każdą minutą. Policjant zdecydował się na wybicie szyby, aby jak najszybciej udzielić pomocy zwierzętom - mówi Petrykowski.
"Pomoc przyszła w ostatnim momencie"
Gdy funkcjonariusz dostał się do środka, na jego ręce zaczęły wychodzić czekoladowe szczeniaki. Jeden po drugim. W sumie osiem niewielkich czworonogów. Wszystkie były oblepione odchodami. Wyglądały na wycieńczone. Na miejsce wezwano weterynarza. - Zdaniem lekarzy szczeniaki zostały uratowane w ostatnim momencie. Funkcjonariusz, który wyciągnął je z rozgrzanego pojazdu, stwierdził później, że nigdy wcześniej nie słyszał tak przeraźliwego pisku i skomlenia zwierząt - przekazuje rzecznik dolnośląskiej policji.
Okazało się, że szczeniaki miały zostać sprzedane w Niemczech. Podróżowały pod opieką 29-latka bez żadnego zabezpieczenia. Jak opisują policjanci, jedynie "na brudnej szmacie". Mężczyzna zostawił je w samochodzie, bo poszedł na zakupy. Został zatrzymany. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi mu do dwóch lat więzienia.
Do zdarzenia doszło w Lubinie:
Autor: tam/gp/jb / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: KPP Lubin