- Wyprzedzające się ciężarówki to jest koszmar. Jeden drugiego nie puszcza. Wszyscy z tyłu zwalniają, nie da się nic zrobić, bo dwa pasy są zajęte - denerwują się użytkownicy autostrady A4. Tiry, które w ten sposób skutecznie blokują drogi, irytują chyba zresztą kierowców w całej Polsce. Inspekcja Transportu Drogowego rozkłada jednak ręce. Wyprzedzanie drugiego pojazdu, nawet z niewielką prędkością, jest zgodne z przepisami.
- Gdyby człowiek nie był opanowany, to musiałby wyjść z auta i powiedzieć parę mocnych słów - denerwuje się pan Radosław, kierowca z Jeleniej Góry. On podobnie jak inni jeżdżący autostradą A4 rwą sobie włosy z głowy.
- Tiry powoli wyprzedzają i długo im to strasznie idzie. Każdy z nas chce dojechać jak najszybciej, a nie oglądać "tyłek" powolnego tira. Można się rozzłościć - dodaje Marcin z Wrocławia.
Wyprzedzanie na zakazie
Wybieramy się więc z kamerą w trasę. Nie trzeba długo czekać, by trafić na "wyścigi słoni". Kilka kilometrów od Wrocławia w stronę Zgorzelca tir postanawia wyprzedzić małego vana. Oba pojazdy poruszają się prędkością około 80 km/h. Ciężarówka przyspiesza, kierowca małego samochodu nie daje jednak za wygraną i również nieznacznie przyspiesza. Przez minutę takich manewrów z tyłu tworzy się sznur kilkunastu samochodów.
- Takie zawody to niech sobie robią na czteropasmówkach, a nie tu. Kto to widział, żeby blokować dwa pasy? Przecież tiry mają ograniczenia prędkości. Po co wyprzedzają skoro jeden jedzie 80 km/h, a drugi raptem 82 km/h? - zastanawia się kierowca Cezary, który dolnośląskim odcinkiem A4 codziennie dojeżdża z Legnicy.
Wyścigi metodą na nudę?
Podobnych sytuacji wyprzedzania się ciężarówek udało się nam zarejestrować kilka. Średnio co kilkanaście kilometrów. Nawet mimo tego, że na wielu odcinkach dolnośląskiej i opolskiej autostrady A4 ustawione są zakazy wyprzedzania dla ciężarówek. Taką właśnie sytuację udało się zarejestrować w drodze powrotnej ze Zgorzelca do Wrocławia.
- Ja kiedyś też jeździłem na ciężarówkach. To chyba zależy od charakteru człowieka za kółkiem - przypuszcza pan Tomasz. Podróżuje z Opola w stronę Katowic. To co innych denerwuje, on przyjmuje z uśmiechem na twarzy. - Może facet [kierowca - przyp. red.] chce sobie urozmaicić drogę - zastanawia się. Nie ukrywa też, że czasami tirowcy bywają po prostu złośliwi.
"Dla śmiechu"
Z równie dobrym humorem problem powolnego wyprzedzania ciężarówek przyjmuje jeden z kierowców tirów: - Wyprzedzają się? Żartuje pani - odpowiada nam pan Roman, siedząc za kółkiem swojej maszyny.
Zapiera się, że on nie wyprzedza kolegów po fachu, choć od 20 lat jest zawodowym kierowcą. W końcu dodaje: - Zdarza się, że jak jakiś niecierpliwy kierowca z tyłu mruga światłami to zwalniamy. Czy specjalnie? Może i specjalnie. Ze złośliwości? Myślę, że nie. Raczej dla śmiechu - kwituje.
Zupełnie na poważnie zaznacza jednak, że ma spore ograniczenia. Transport musi dowieźć na konkretną godzinę i w konkretne miejsce. Według jego wyliczeń kilka kilometrów szybciej na trasie może mieć nawet godzinne przełożenie w dotarciu do celu na czas. Dlatego jego zdaniem tirowcy wykonują manewr wyprzedzania.
ITD: "Wiemy, że łamią przepisy"
Funkcjonariusze Inspekcji Transportu Drogowego, którzy odpowiedzialni są za kontrole samochodów ciężarowych przyznają: - Wiemy, że dość częstym zjawiskiem jest wyprzedzanie tirów przez inne tiry w miejscach do tego niedozwolonych.
Bez problemu wymieniają przykłady tego typu sytuacji. Jak mówią zdarza się nawet, że tirowcy poprzez CB radio zmawiają się, by "ukarać" denerwującego kierowcę osobówki.
- Dogadują się, że przez jakiś odcinek trasy będą jechać równolegle, żeby specjalnie spowolnić kierowcę, którzy wcześniej np. niebezpiecznie szarżował na trasie - wyjaśnia Mariusz Kaczmarz, rzecznik dolnośląskiej ITD. - Nieraz pojazd wyprzedzany przyspiesza przed wyprzedzającym go tirem w celu utrudnienia manewru. W takich przypadkach inspektorzy zatrzymują kierowców, czasami obu pojazdów i nakładają mandaty - dodaje.
20 mandatów w ciągu roku
Pomysł na pozbycie się problemu był. W wielu miejscach postawiono zakaz wyprzedzania. Mimo to kierowcy czasami łamią przepisy.
- Nie widzę jakiegoś przełomowego rozwiązania w tej sprawie. Kultura na drodze powinna wychodzić od samych kierowców. Nowe obostrzenia mogłyby jedynie bardziej utrudnić niż pomóc. Złośliwości kierowców niestety nie wyleczymy - mówi Kaczmarz.
W ciągu roku inspektorzy nakładają na kierowców około 20-30 tego typu mandatów. Jednak żeby je wystawić, funkcjonariusze na motorach bądź w nieoznakowanych autach muszą zauważyć faktyczne utrudnianie ruchu na drodze.
- Jeżeli tir wyprzedza drugi pojazd nawet z minimalną prędkością, to wciąż jest to manewr wyprzedzania, a nie utrudniania i teoretycznie jest zgodny z prawem - rozkłada ręce rzecznik.
Autor: Marta Balukiewicz / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Wrocław