W Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego jeszcze w tym roku pracowało 300 funkcjonariuszy, którzy służbę zaczynali w SB - dowiedział się portal tvn24.pl. Rząd chce się ich pozbyć. Jednocześnie zamierza im obniżyć przyszłe emerytury. Niższe świadczenia mają dostawać bowiem wszyscy byli policjanci czy agenci ABW i AW, którzy choć dzień pracowali dla PRL-owskich służb. To w sumie ok. 30 tys. osób.
Projekt ustawy powstał w resorcie spraw wewnętrznych i administracji pod nadzorem duetu ministrów Mariusza Błaszczaka i Jarosława Zielińskiego. Wkrótce ma trafić do parlamentu. Wejść w życie ma pod koniec przyszłego roku.
Tak długi okres vacatio legis jest niezbędny, bo - jak piszą twórcy nowego prawa - trzeba na nowo przeliczyć ponad 30 tysięcy emerytur, które pobierają byli funkcjonariusze. A także rent, które trafiają do bliskich byłych esbeków.
Główne założenie projektu to obcięcie świadczeń do wysokości ok. 2 tys. zł brutto wszystkim, którzy choć dzień służyli w Polsce Ludowej. To duża obniżka - według różnych źródeł emerytowani pracownicy SB otrzymują średnio co miesiąc od 3200 do 4 tys. zł. Choć są i tacy, którzy dostają kilkanaście tys. zł.
Służba państwu totalitarnemu
Według naszych informacji, nieoficjalnych, ale potwierdzonych w niezależnych od siebie źródłach, jeszcze w tym roku w ABW służyło około 300 funkcjonariuszy zaczynających w SB. Kilkudziesięciu w Agencji Wywiadu.
- Wolą ministra Mariusza Kamińskiego jest, by wszyscy tacy funkcjonariusze odeszli ze służby - czytamy w odpowiedzi na nasze pytania, którą przygotowało biuro ministra koordynatora ds. służb specjalnych.
I dalej: - Wobec powyższego w tym roku z ABW i Agencji Wywiadu odeszło 172 takich funkcjonariuszy.
Mimo że przez ostatnie 27 lat służyli dla wolnej Polski ich emerytura, po wprowadzeniu nowego prawa, wyniesie ok. 2 tys. zł miesięcznie brutto.
Znacznie trudniejsze jest wyliczenie, ilu jest jeszcze policjantów, którzy mają esbecki epizod w swoim CV. Z informacji, które dostaliśmy z biura kadr Komendy Głównej Policji wynika, że w policji służy ok. czterech tysięcy byłych funkcjonariuszy MO. KGP nie była jednak w stanie sprawdzić, ilu spośród nich pracowało dla SB, a ilu w czasach PRL było np. tylko dzielnicowymi.
Milicyjna opcja zero
Kilka miesięcy temu szef MSWiA Mariusz Błaszczak zapowiedział, że wszyscy funkcjonariusze wywodzący się z Milicji Obywatelskiej stracą stanowiska kierownicze, o ile jeszcze je pełnią. We wtorek wiceminister Jarosław Zieliński poinformował, że w całym kraju takich policjantów jest ok. pięciuset.
- To skrajnie bezprawne działanie. Za jakiś czas na tej samej zasadzie mogą zostać wyrzuceni wszyscy, którzy zaczęli pracę w policji za czasów PiS - tak w wielu oświadczeniach zareagowali na zapowiedzi ministra Błaszczaka przedstawiciele wojewódzkich struktur policyjnych związków.
Z rządowego projektu wynika tymczasem, że również część policjantów nie mających epizodu w SB ma stracić na nowych rozwiązaniach. To ci, którzy zostaną uznani za “służących totalitarnemu państwu" oraz byli komendanci Milicji Obywatelskiej.
W projekcie ustawy wymienione są bowiem PRL-owskie “instytucje totalitarnego państwa”. To Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, ale również Akademia Spraw Wewnętrznych (szkoła, w której prowadzono kursy dla przyszłych podoficerów SB i oficerów). Emerytury mają zostać obniżone tym wszystkim funkcjonariuszom, którzy przewinęli się przez nie.
MO i SB zbudowały CBŚ
Według naszych informacji ministerialne zapowiedzi o milicyjnej opcji zero nie budzą entuzjazmu w kierownictwie policji. Podobnie zmiany dotyczące cięcia emerytur.
- Rozłupują środowisko. Jeśli ktoś dotąd przetrwał, to nie mógł być dobry, musiał być naprawdę wybitny w tym fachu - mówi nam jeden z komendantów wojewódzkich.
Dla tej formacji to również o tyle kłopotliwe, że "elitę policji", czyli Centralne Biuro Śledcze (teraz to Centralne Biuro Śledcze Policji - red.) tworzyli oficerowie wywodzący się z Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa.
Taką przeszłość miała większość funkcjonariuszy z pierwszych kierownictw CBŚ. W MO zaczynał oficer, który doprowadził do zwerbowania "Masy", najgłośniejszego świadka koronnego. Również oficer, który kierował operacją "Enigma" wyłapania najgroźniejszych mafiosów z Pruszkowa zaczynał w Służbie Bezpieczeństwa. Podobnie jak oficerowie, którzy doprowadzili do błyskawicznego wyświetlenia zabójstwa ministra sportu Jacka Dębskiego.
- To, co proponuje dziś rząd to odpowiedzialność zbiorowa. Wielu funkcjonariuszy przez ostatnie 27 lat odpracowało swoje epizody w SB - tak najczęściej komentują propozycje policjanci.
MO i PiS
Ale byli milicjanci odegrali również ważną rolę u boku dzisiejszego ministra-koordynatora Mariusza Kamińskiego w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. To były funkcjonariusz MO pomagał budować pion operacji specjalnych w służbie antykorupcyjnej. Efektem jego działań były najgłośniejsze operacje z udziałem "agenta Tomka". Także ta dotycząca "willi Kwaśniewskich", czy wręczenia 3 mln zł łapówki współpracownikom wicepremiera, ministra rolnictwa Andrzeja Leppera.
Kluczową rolę do dziś odgrywa Wiesław Jasiński, oficer Milicji Obywatelskiej, który także pracował w CBA. Obecnie pełni funkcję wiceministra finansów. W rządzie premiera Jarosława Kaczyńskiego wszystkie mundurowe formacje nadzorował były milicjant Marek Surmacz, jako wiceminister spraw wewnętrznych. Dziś kieruje Ochotniczymi Hufcami Pracy i działa w PiS.
Jednym z kluczowych "kadrowych" powstającego dekadę temu CBA był generał Ryszard Siewierski. Był zaufanym prezydenta Lecha Kaczyńskiego, któremu nie przeszkadzał fakt, że przed 1990 rokiem Siewierski pracował w Milicji Obywatelskiej. Został nawet zastępcą komendanta głównego policji.
Oszczędności
Według symulacji, które przeprowadzili twórcy projektu, nowa ustawa przyniesie w przyszłym roku ok. 90 mln zł oszczędności dla budżetu. Później ma to być 550 mln zł rocznie.
Zarzuty wobec proponowanej zmiany w konsultacjach społecznych postawiło wiele organizacji. Najczęściej pojawiał się argument, że reforma łamie konstytucyjne zasady: ochrony praw nabytych, niedziałania prawa wstecz, zaufania obywateli do państwa poprzez "stosowanie odpowiedzialności zbiorowej wobec obywateli, którym nie udowodniono popełnienia żadnego przestępstwa".
Duet ministrów Błaszczaka i Zielińskiego przewidział jeden wyjątek, gdy byli funkcjonariusze zachowają swoje uposażenia emerytalne. Jeśli udowodnią, że wbrew przełożonym współpracowali z opozycją.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl