Niecałe trzy miesiące temu minister obrony narodowej publicznie oświadczył, że do końca 2016 roku polskie wojsko otrzyma pierwsze nowe śmigłowce. Rozpoczął się rok 2017, a żołnierze wciąż latają na starym sprzęcie. Według rzecznika MON nie ma powodów do niepokoju. - Wszystko jest zgodnie z planem - mówi tvn24.pl Bartłomiej Misiewicz.
Antoni Macierewicz jesienią dwukrotnie publicznie deklarował, że nowe śmigłowce zostaną przekazane żołnierzom do końca 2016 roku.
- W tym roku pierwsze śmigłowce pozwalające na realizację ćwiczeń przez Siły Specjalne zostaną im dostarczone - mówił 10 października podczas spotkania z załogą PZL Mielec.
Dzień później w Łodzi doprecyzował: - Podjęliśmy decyzję, że już w tym roku zostaną dostarczone przynajmniej dwa pierwsze helikoptery z Mielca.
Do dzisiaj tak się jednak nie stało.
Niejasna sytuacja
Jednak ministerstwo obrony uspokaja. - Wszystko jest zgodnie z planem - poinformował tvn24.pl rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz.
Opóźnienia w dostawie dwóch śmigłowców przeznaczonych do szkolenia i testów, o których mówił minister Macierewicz, miały wystąpić nie z winy MON, ale z powodu okresu świątecznego. Maszyny z PZL Mielec mają zostać przekazane polskiemu wojsku w "najbliższym czasie". Kiedy konkretnie?
Rzecznik zapewnia, że prace postępują szybko, ponieważ są prowadzone w trybie "pilnej potrzeby operacyjnej". Dokładnej daty nie jest jednak w stanie podać.
Jak mówi nam Misiewicz, ministerstwo prowadzi również zaawansowane rozmowy z trzema firmami, które mają dostarczyć polskiemu wojsku kolejne śmigłowce wielozadaniowe, niezależnie od wspomnianych dwóch blackhawków.
To Lockheed Martin (właściciel Sikorsky Aircraft i PZL Mielec), Leonardo Helicopters i Airbus Helicopters, czyli te same, które brały udział w ostatnim etapie poprzedniego przetargu na śmigłowce wielozadaniowe.
- Jesteśmy obecnie na etapie tworzenia koncepcji offsetu - twierdzi Misiewicz. Ten etap rozmów ma się zakończyć w przyszłym tygodniu.
Źródło zamieszania
Obecne stanowisko MON różni się od tego, co 10 października mówił minister Macierewicz. Podczas wizyty w zakładach PZL Mielec, należących do amerykańskiego koncernu Lockheed Martin, wygłosił deklarację, która wywołała zaskoczenie i konsternację.
- Chciałem powiedzieć, że w przyszłym roku rozpoczną się dostawy. Nie, to nieprawda. Już z tego, co wiem, w tym roku pierwsze śmigłowce pozwalające na realizację ćwiczeń przez Siły Specjalne zostaną im dostarczone. To pokazuje, jakim potencjałem dysponuje Polska - stwierdził Macierewicz, stojąc na tle S-70i Blackhawk.
Dzień później minister powtórzył swoją deklarację, dodatkowo ją rozwijając. Zrobił to podczas konferencji prasowej z premier Beatą Szydło w łódzkich zakładach WZL 1 gdzie obecnie przeprowadza się remonty większości wojskowych śmigłowców i ma się znajdować centrum serwisowe dla nowych maszyn.
- Podjęliśmy decyzję, że już w tym roku zostaną dostarczone przynajmniej dwa pierwsze helikoptery z Mielca, a w przyszłym roku osiem - stwierdził minister.
Później potwierdził jeszcze raz, że "w roku 2016 będzie ich dwa, w roku 2017 będzie ich osiem, potem 11 i sukcesywnie następne, dostarczane zarówno przez Mielec, jak i Świdnik."
Do deklaracji ministra odniósł się właściciel mieleckich zakładów, czyli koncern Lockheed Martin. Na stronie PZL Mielec zawisło oświadczenie, które znajduje się tam do dzisiaj.
Jesteśmy bardzo zadowoleni, że premier polskiego rządu Pani Beata Szydło oraz minister obrony narodowej Pan Antoni Macierewicz ogłosili, iż polski rząd nabędzie śmigłowce BLACK HAWK. Zakupienie śmigłowców BLACK HAWK, produkowanych w Polsce przez polskich pracowników dla polskich sił specjalnych zaspokoi pilne potrzeby operacyjne Wojska Polskiego i wzmocni sektor maszynowy oraz inżynieryjny polskiej gospodarki. Jesteśmy gotowi na rozpoczęcie negocjacji i zrealizowanie kontraktu, który wzmocni dodatkowo potencjał eksportowy BLACK HAWK. Oświadczenie PZL Mielec
Obecnie PZL Mielec nie chce już sprawy komentować. W odpowiedzi na pytania tvn24.pl rzeczniczka prasowa firmy Dominika Bochniak odpisuje: "Polskie Zakłady Lotnicze nie komentują bieżącej sytuacji związanej z dostawą śmigłowców polskiemu MON".
Zmiana frontu
Choć minister składał swoje deklaracje publicznie i dwukrotnie, to później zaczął je dezawuować. W wywiadzie dla TVP Info na początku listopada, niecały miesiąc po wystąpieniu w PZL Mielec, Macierewicz stwierdził, że informacja o zakupach śmigłowcach z tamtejszych zakładów i dostawach jeszcze w tym roku "nigdy nie była aktualna".
Później jego stanowisko ewoluowało. Pod koniec listopada stwierdził, że nie ma pewności, iż pierwsze śmigłowce zostaną dostarczone do końca roku. Powiedział, że zależy to od tego, jak potoczą się negocjacje z producentami maszyn i czy zostanie zawarty stosowny kontrakt.
- Dlatego w jednej z moich wypowiedzi powiedziałem, że to są sprawy jeszcze nieaktualne - mówił dziennikarzom.
W innej listopadowej wypowiedzi minister stwierdził, że dotychczas jedynie "proponował udział w nowym postępowaniu" wszystkim potencjalnym zainteresowanym producentom śmigłowców.
Zbyt ambitne deklaracje
Efekt jest taki, że polskie wojsko nie otrzymało nowych śmigłowców do końca 2016 roku. Co akurat nie dziwi ekspertów. Dostarczenie maszyn w tak krótkim terminie byłoby karkołomnym zadaniem.
Jak mówi Mariusz Cielma, dziennikarz miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa", teoretycznie byłoby to możliwe. Pod warunkiem jednak, że w zakładach PZL Mielec faktycznie jest kilka gotowych S-70i Blackhawk, które zostały wyprodukowane np. na potrzeby właściciela, czyli koncernu Lockheed Martin.
- Problemem były jednak kwestie formalne. Nie ma takiej możliwości, aby w kilka miesięcy przejść od deklaracji składanej na konferencji prasowej do dostawy tak skomplikowanej maszyny jak śmigłowiec - podkreślił Cielma w rozmowie z tvn24.pl. - Wojsko tak nie funkcjonuje. Ono działa w ramach pewnych procedur prawnych - dodał i zaznaczył, że nawet zakupienie sprzętu w ramach "pilnej potrzeby operacyjnej" wymaga kilku miesięcy.
- Już momencie wygłaszania tej wypowiedzi w październiku (kiedy Macierewicz zapowiadał dostarczenie dwóch śmigłowców do końca 2016 roku - red.) było wiadomo, że to kompletnie nierealistyczne - dodaje w rozmowie z tvn24.pl Tomasz Siemoniak, były minister obrony. - To było wprowadzenie w błąd opinii publicznej i wojska. Fakty są takie, że śmigłowców nie ma i nie wiadomo kiedy będą - mówi polityk PO.
Cztery różne opcje do wyboru
Co będzie dalej z zakupem nowych śmigłowców dla polskiego wojska, nie jest jasne. Jest bardzo prawdopodobne, że nie będzie już kupowany jeden typ maszyny, ale kilka różnych do spełniania wyspecjalizowanych zadań. Duże i specjalistycznie wyposażone maszyny dla Marynarki Wojennej do zwalczania okrętów podwodnych i prowadzenia akcji ratunkowych nad morzem. Mniejsze, ale wyposażone w bogatą elektronikę dla Sił Specjalnych. Podobne lub te same, ale słabiej wyposażone - przeznaczone do transportowania rannych lub zwykłych żołnierzy.
Najbardziej palące są potrzeby Marynarki Wojennej, więc pierwsze mogą zostać zakupione maszyny morskie. Obecnie wykorzystywane Mi-14 są już stopniowo wycofywane ze służby ze względu na zużycie. Z dotychczasowych wypowiedzi Macierewicza wynika również, że duży nacisk jest kładziony na maszyny dla Sił Specjalnych, choć one dysponują jeszcze przyzwoitymi zmodernizowanymi Mi-17. To do nich mają trafić niesławne dwa blackhawki.
Jak wynika z oficjalnych informacji, MON ma teraz rozmawiać ze wszystkimi trzema firmami, które brały udział w pierwotnym przetargu na śmigłowce wielozadaniowe, w ramach którego planowano kupić 50 maszyn z pakietem logistycznym i szkoleniowym za 13,5 miliarda złotych. Wśród potencjalnych kontrahentów jest wymieniany koncern Airbus (ze śmigłowcem H225M Caracal), który tamto postępowanie wygrał, ale ostatecznie MON odrzuciło jego ofertę i zaczęło się obecne zamieszanie.
Inne firmy, z którymi rozmowy prowadzi resort obrony, to wspomniany Lockheed Martin (pierwotnie oferował S-70i Blackhawk, być może teraz w grę wchodzą też inne wersje tej maszyny) i Leonardo Helicopters (właściciel PZL Świdnik, który oferował pierwotnie AW149, teraz są też sygnały o możliwości zakupu AW101).
Terminy ewentualnych dostaw maszyn nie są znane.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Julian Herzog CC BY SA Wikipedia