Dekadę temu kontrowersję wzbudzał sam pomysł walki z reklamą, która przez wielu postrzegana jest do dziś jako "powiew zachodu". Tyle, że na zachodzie od dawna wieje już w innym kierunku, a na wschodzie sytuacja zmienia się bardzo powoli. Sprawdziliśmy, jak radzą sobie największe miasta w Polsce.
Najlepszym dowodem na to, że podejście do reklamy zewnętrznej jednak się zmienia jest to, że krytykować zaczęli ją urzędnicy. Władze niektórych miast nie poprzestały - jak Warszawa - na rozłożeniu rąk i rytualnym "nie da się", i udowadniają, że nawet bez zmian w prawie, można postarać się ograniczyć zalew tandety.
Kraków: odrobina kultury
Najskuteczniej z bałaganem walczy Kraków. W grudniu 2011 roku rada miasta przyjęła uchwałę o utworzeniu Krakowskiego Parku Kulturowego, który objął Stare Miasto. Od czerwca 2012 roku każdy, kto na tym terenie chce wywiesić szyld, musi wystąpić o zgodę komisji. Miasto przeprowadziło też inwentaryzację (okazało się, że na niektórych ulicach nawet 3/4 reklam było nielegalnych) i zaczęło namawiać do ich usunięcia.
W okresie przejściowym były akcje informacyjne i edukacyjne. Potem zaczęły się kontrole. Jeśli ktoś się nie zastosował, sypały się mandaty. - Zniknęły olbrzymie ilości nielegalnych lub niezgodnych z uchwałą reklam, które szpeciły miasto. Pozbyliśmy się wielkich szyldów, stojaków, "ludzi-tarczy" i neonów. Cały ten śmietnik udało się usunąć. Lawinowo za to wzrosła liczba wniosków do konserwatora zabytków, który opiniuje projekty reklam. Dzięki uchwale skutecznie możemy ingerować w to, co wisi na kamienicach, także tych prywatnych - podsumowuje rzecznik krakowskiego magistratu Filip Szatanik.
I dodaje, że choć efekty tego typu działań przychodzą powoli, to miasto już myśli nad objęciem uchwałą innych dzielnic. Nie jest to jednak narzędzie uniwersalne - park kulturowy powołuje się bowiem do życia w oparciu o ustawę o ochronie zabytków. Można nim objąć starówkę, ale trudno byłoby obronić taki pomysł np. na przedmieściach czy wzdłuż dróg wylotowych.
Wrocław: bez reklam na autach i... plecach
Działania Krakowa zainspirowały jednak inne samorządy. Najbliżej pójścia w ślady stolicy Małopolski jest Wrocław, który chce parkiem kulturowym objąć 210 hektarów. - Chcemy, by ochronie podlegało całe Stare Miasto wraz z Ostrowem Tumskim i pozostałymi wyspami na Odrze - zapowiada Arkadiusz Filipowski, rzecznik wrocławskiego magistratu.
Uchwała ma również zapewnić szerszą ochronę krajobrazu i przestrzeni przed reklamami, niż krakowski pierwowzór. - W projekcie mówimy "nie" zaklejaniu sklepowych szyb i witryn, ludziom chodzącym z tablicami reklamowymi, a także samochodom z przymocowanymi do dachu szyldami - wylicza Filipowski. - Chcemy też ograniczyć plagę zakrywania budynków wielkimi płachtami z reklamami. Dlatego projekt zakłada, że będą mogły one być wieszane maksymalnie raz na 10 lat i maksymalnie na 12 miesięcy. Przy dodatkowym założeniu, że reklama będzie zajmowała maksymalnie 1/3 całej płachty wiszącej na budynku - tłumaczy.
Projekt jest na etapie konsultacji z mieszkańcami. Po poprawkach trafi pod obrady rady miasta. - Potem przedsiębiorcy i mieszkańcy będą mieli rok na dostosowanie się do nowych wymagań. Więc realnie park kulturowy powinien zacząć funkcjonować w kwietniu lub maju 2015 roku - wylicza Filipowski.
Łódź: uświadamiać, nie karać
Przepisy o ochronie zabytków do walki z reklamą wykorzystują także w Łodzi, na Piotrkowskiej. Do rejestru wpisana jest cała ulica, więc teoretycznie umieszczanie reklam wymaga zgody miejskiego konserwatora zabytków. Za samowolną instalację ozdób czy reklam - co jest wykroczeniem - grozi grzywna.
- Staramy się unikać kar finansowych, bo wymaga to uruchomienia długotrwałych procesów administracyjnych - tłumaczy Kamila Kwiecińska-Trzewikowska, miejski konserwator zabytków. I dodaje, że Łódź woli apelować i uświadamiać. Rok temu miejscy urzędnicy odwiedzili wszystkich najemców i poinformowali, jak powinna wyglądać główna ulica w mieście. Oprócz tego zorganizowano "Projekt Witryna" - 10 chętnych przedsiębiorców mogło liczyć na darmowe zaaranżowanie witryn sklepowych i pomoc absolwentek łódzkiej ASP w poprawie wyglądu swoich sklepów.
W mieście funkcjonuje też baza kamienic, która pomaga w monitorowaniu, czy najemcy przestrzegają zasad.
Kwiecińska-Trzewikowska przyznaje, że łatwiej pracować z nowymi najemcami, którzy od początku są zobowiązani do przestrzegania procedur. - Ci, którzy pracują od wielu lat, często mają zezwolenia, nierzadko z lat 90. Nie mamy więc podstaw prawnych do likwidacji niektórych szpetnych banerów - rozkłada ręce.
Poznań: zasady bez mocy prawnej
W Poznaniu z kolei, z reklamową samowolką walczyć miał plastyk miejski. Piotr Libicki, który pełni tę funkcję od grudnia zeszłego roku, przyznaje jednak, że często przypomina to walkę z wiatrakami. Prowadzona niedawno przez PINB kontrola wykazała, że 93 procent (z 62 skontrolowanych) było ustawionych nielegalnie.
- Problem jest w zmianie sposobu myślenia. Dziś więcej narzędzi, żeby walczyć z reklamami ma powiatowy inspektor nadzoru budowlanego i dzięki niemu część reklam znika z poznańskich ulic. Ale w ich miejsce pojawiają się nowe - tłumaczy.
Poznań próbował stworzyć własne reguły wieszania szyldów i reklam na Starym Mieście. Zgodnie wytycznymi z marca 2013 roku, zabronione jest stosowanie innych urządzeń reklamowych niż tablica, baner, mural lub gablota.
Zasady te nie mają jednak mocy prawnej. - To jedynie wytyczne dla różnych struktur, jak mają postępować. Jest to kwestia dyskusji, pokazywania lepszych przykładów, piętnowanie złych rozwiązań - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl prezydent Poznania Ryszard Grobelny.
I zapowiada: - Jeśli parlament wprowadzi przepisy, które pozwolą stosować prawo miejscowe, to wtedy będzie twarda reguła, którą będziemy stosować.
Autor: koko/just/dr/bż/fc//roody / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Urząd Miasta Krakowa