Casey Anthony, nazwana przez media "najbardziej znienawidzoną matką Ameryki", przerwała milczenie. Kobieta od głośnego procesu z 2011 roku, w którym została uniewinniona od zarzutu śmierci córki, milczała. Jej proces wzbudzał ogromne emocje, a wzmianki o nowych tropach w śledztwie natychmiast obiegały media informacyjne. - Wyrok skazujący zapadł na długo przed orzeczeniem sądu - powiedziała teraz w rozmowie z dziennikarzami.
Według mediów, mała Caylee - córka kobiety - ostatni raz była widziana 16 czerwca 2008 r. Miesiąc później jej zaginięcie zgłosili dziadkowie - rodzice Casey Anthony.
"Najbardziej znienawidzona matka Ameryki"
Jak zeznawali w trakcie procesu, choć wielokrotnie dopytywali wtedy o wnuczkę, którą chcieli zobaczyć, córka zwodziła ich, mówiąc, że jest bardzo zajęta i nie może zorganizować dziadkom spotkania.
Następnego dnia po zgłoszeniu zaginięcia Caylee, na które się zdecydowali, Casey Anthony została zatrzymana. Zarzucono jej wtedy składanie fałszywych zeznań, utrudnianie działań wymiaru sprawiedliwości i zaniedbanie dziecka.
Sześć miesięcy później w lesie w Orlando niedaleko domu Anthony znaleziono w worku na śmieci owinięte w kocyk zwłoki dziewczynki. Śledczy stwierdzili na przedniej części jej czaszki oraz w pobliżu ust pozostałości taśmy klejącej. Koroner wymienił w raporcie taśmę klejącą jako jeden z możliwych powodów śmierci, ale ostatecznie uznał, że do zgonu doszło z "nieustalonych przyczyn".
Casey Anthony została wtedy oskarżona o zabójstwo, ale w 2011 roku ją uniewinniono. Historia śmierci dwuletniej Caylee przyciągała przed telewizory miliony widzów. Programy informacyjne relacjonowały niemal każdy zwrot w tej sprawie. Nazwisko kobiety było jednym z najczęściej wyszukiwanych w internecie.
Anthony określano w mediach mianem "najbardziej znienawidzonej matki Ameryki", bo pojawiły się doniesienia, że po miesiącu od zaginięcia córki kobieta imprezowała w klubach nocnych i robiła sobie tatuaż.
"Wyrok skazujący zapadł na długo przed orzeczeniem sądu"
Sześć lat od procesu kobieta po raz pierwszy zabrała głos.
- Jest mi ze sobą dobrze, sypiam dość dobrze - powiedziała w rozmowie z Associated Press. Dodała, że nie obchodzi jej, co inni o niej myślą.
30-latka skarżyła się, że w mediach przedstawiono ją jako imprezującą dzieciobójczynię, choć w rzeczywistości została uniewinniona od zarzutu morderstwa. Sąd przyznał jednak, że składała fałszywe zeznania. Gdyby wówczas uznano ją za winną, zgodnie z prawem obowiązującym w stanie Floryda, groziłaby jej kara śmierci.
- Wyrok skazujący zapadł na długo przed orzeczeniem sądu. Najpierw skazanie, potem decyzja sądu - skarżyła się na bardzo nieprzychylne jej w czasie procesu media. - Ludzie uznali mnie za winną na długo przed moim dniem w sądzie - dodała.
"Wierzyłam, że żyje i że będzie dobrze. Tak mi powiedziano"
W ubiegłym tygodniu były sędzia, który orzekał w tej sprawie, powiedział mediom, że jest "bardziej niż prawdopodobne", że Anthony przez przypadek doprowadziła do śmierci córki. Podała jej zbyt dużo środków uspokajających, by wyciszyć dziewczynkę, a potem skrępowała ją taśmą klejącą.
W czasie procesu obrona twierdziła, że dwulatka utonęła przez przypadek w basenie. Ciało dziewczynki miał znaleźć jej dziadek, ojciec Casey Anthony, a następnie przekonać córkę do zatuszowania sprawy, strasząc ją, że spędzi całe życie w więzieniu.
Prokuratura nie udowodniła, że to Anthony doprowadziła do śmierci dziewczynki. Nie miała takich dowodów.
Anthony pytana przez dziennikarza o sprawę utonięcia córki, nie chciała tego komentować. - Każdy ma swoją teorię. Nie wiem - powiedziała. - Wierzyłam, że moja córka żyje i że będzie dobrze. Tak mi powiedziano.
I dodała: - Caylee miałaby teraz 12 lat.
Autor: pk/adso/jb / Źródło: BBC News, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Joshua Replogle/AP/East News