Ruszył proces cywilny o odszkodowanie w sprawie głośnego błędu w trakcie procedury in vitro w klinice w Policach (Zachodniopomorskie). Pomylono komórki jajowe, kobieta urodziła więc nie swoje dziecko, a w dodatku dziewczynka ma poważne wady genetyczne. Rodzice chcą trzech milionów złotych zadośćuczynienia.
Hania ma cztery lata. Nie chodzi, nie mówi, sama nie jest w stanie siedzieć i musi być karmiona specjalistycznymi środkami. Codziennie przyjmuje też leki i musi przechodzić zabiegi rehabilitacyjne. Cierpi na rzadki zespół Schinzela-Giediona, opóźnienie psychoruchowe i ciężką padaczkę lekooporną. To wady genetyczne.
Dziewczynka urodziła się w wyniku błędu podczas zabiegu in vitro. Ktoś zapłodnił nasieniem męża pacjentki komórkę jajową obcej osoby. Nieświadoma kobieta urodziła więc nie swoje dziecko, w dodatku chore i bez perspektyw na wyleczenie.
Jest błąd, nie ma winnego
- Do podejrzeń skłoniła nas grupa krwi Hani. My z żoną mamy A Rh-, a Hania urodziła się z grupą A Rh+. Nie mogła mieć takiej grupy po nas - opowiada nam pan Łukasz, tata dziewczynki. Badania DNA potwierdziły ich obawy.
Rodzice wytoczyli proces cywilny szpitalowi Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie, którego częścią było Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w Policach. Domagają się trzech milionów złotych odszkodowania od szpitala lub ubezpieczyciela szpitala. Pierwsza rozprawa przed sądem cywilnym w Szczecinie była zaplanowana na 20 grudnia ubiegłego roku. Nie odbyła się, bo obie strony zgodziły się na pomoc mediatora w rozstrzygnięciu sporu. Mediacje nie przyniosły skutku i sprawa ruszyła w środę przed sądem.
- Zarówno szpital, jak i ubezpieczyciel negują podstawę do wypłaty odszkodowania – mówi Mikołaj Fiodorow, pełnomocnik rodziny. - Szpital nie neguje faktu, że doszło do pomyłki, ale jednocześnie uważa, że jest to pomyłka niezawiniona przez szpital. Ich zdaniem procedury zostały zachowane. Naszym zdaniem były one nieprawidłowe – dodaje.
Lekarz niewinny
Adwokat podkreśla także, że szczegóły popełnienia błędu, który doprowadził do zapłodnienia nieprawidłowej komórki jajowej i, prawdopodobnie, przez to wystąpienie wad genetycznych u dziecka, nie zostały odpowiednio wyjaśnione.
Dziewczynka otoczona jest troskliwą opieką, a jej rodzice walczą o jej każdy kolejny dzień - już dwukrotnie trafiła na OIOM bliska śmierci. Chcieliby, by ktoś odpowiedział za pomyłkę, która wywróciła ich życie do góry nogami. We wrześniu 2016 roku prokuratura umorzyła sprawę karną, a w grudniu 2017 roku sąd lekarski uniewinnił lekarza, który sprawował nadzór nad laboratorium (sprawę prowadził Okręgowy Sąd Lekarski we Wrocławiu, bo wcześniej dwa inne odmówiły wszczęcia postępowania). Rodzice Hani odwołali się od decyzji sądu lekarskiego, ale sprawa przedawnia się w październiku tego roku, więc szanse na jej rozpatrzenie są - ich zdaniem - nikłe.
Sprawa bulwersuje wielu mieszkańców Szczecina. Zadają sobie pytanie, jak to możliwe, że w klinice in vitro w podszczecińskich Policach doszło do tak drastycznej pomyłki, która zaważyła na życiu tej rodziny oraz dlaczego wciąż nie udało się znaleźć osoby lub osób winnych tej sytuacji.
"Jeden z najbezpieczniejszych szpitali w regionie"
Co ciekawe, choć nikt nie poniósł personalnie odpowiedzialności za błąd, laboratorium w Policach przestało działać. Po wyjściu sprawy na jaw lecznicy najpierw wypowiedziano umowę w zakresie rządowego programu in vitro. Została też na nią nałożona maksymalna przewidziana w takich sytuacjach kara finansowa – 10 proc. wartości kontraktu, czyli w tym przypadku 76 tysięcy złotych. W lutym 2015 roku decyzją Senatu Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie klinika została zamknięta.
Niedługo po zamknięciu laboratorium rzecznik odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie prof. Jacek Różański informował, że procedury stosowane w klinice były zbyt ogólne, nie było wyraźnych przepisów dotyczących znakowania probówek z komórkami jajowymi oraz nie było systemu kontroli nad pracą laborantów. W dniu, w którym miało dojść do pomyłki, w klinice była tylko jedna laborantka.
Szpital PUM w Szczecinie na swojej stronie internetowej reklamuje się hasłem: "Dzięki nowoczesnym klinikom jesteśmy jednym z najbezpieczniejszych szpitali w regionie". Przedstawiciele szpitala odmówili komentowania sprawy - przynajmniej do czasu zakończenia postępowania sądowego.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: tvn24