Większość ludzi uważa, że chodzi o dobrą pensję, dobre stanowisko prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Ja myślę, że tam za kulisami toczy się w rzeczywistości jakaś bardzo ostra gra. Nie chodzi wcale o jakąś pensję - powiedział w TVN24 dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel, autor reportażu "Pancerny Marian i pokoje na godziny". - Tym bardziej, że jak wiemy, pan Banaś jest tak zamożnym człowiekiem, że dla niego 15 czy 20 tysięcy pensji to jest mały problem - ocenił.
Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś powrócił do wykonywania obowiązków, zakończył urlop bezpłatny - poinformowała w czwartek rzeczniczka prasowa NIK Ksenia Maćczak.
Banaś wydał również oświadczenie. Napisał w nim, że będzie "przeciwstawiał się wszelkim próbom ataku na jego osobę jako Prezesa Najwyższej Izby Kontroli".
"Myślę, że za kulisami toczy się w rzeczywistości bardzo ostra gra"
Do tej sprawy odniósł się dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel, autor reportażu "Pancerny Marian i pokoje na godziny".
Jak mówił, dzwonią do niego różni ludzie i pytają, co sądzi o tym, że prezes NIK nie chce odejść ze stanowiska.
- Większość ludzi uważa, że chodzi o to, że to jest dobra pensja, dobre stanowisko. Ja myślę, że tam za kulisami toczy się w rzeczywistości jakaś bardzo ostra gra. Nie chodzi wcale o jakąś pensję. Tym bardziej, że jak wiemy, pan Banaś jest tak zamożnym człowiekiem, że dla niego 20 czy 15 tysięcy pensji to jest myślę mały problem - ocenił Kittel.
Jego zdaniem, "toczy się jakaś ostra gra pomiędzy pewnymi grupami, które stoją za tą całą konstrukcją, jaką jest rząd Prawa i Sprawiedliwości".
- Wiemy, że to nie jest taki jednorodny twór, on się składa z różnych grup interesów, co jest naturalne w polityce - dodał.
"Ostra gra, w której padają jakieś argumenty"
- Myślę, że jest za kulisami ostra gra, w której padają jakieś argumenty. To, co widzimy to jest taki etap, w którym nagle politycy, którzy bardzo wstrzemięźliwie wypowiadali się na temat całej tej sprawy, nagle zaczynają wysyłać dość konkretne sygnały - mówił dziennikarz.
Wskazał w tym kontekście na wypowiedzi europosła PiS, członka Solidarnej Polski Patryka Jakiego.
- Podchodziłem sceptycznie do zachowania prezesa Banasia, który moim zdaniem niedostatecznie to wszystko tłumaczył - dodał Jaki.
Jego zdaniem Banaś "powinien co najmniej rozważyć dymisję". - Mogę mówić tylko we własnym imieniu i ja uważam, że ta sprawa była niedostatecznie przez niego wyjaśniona, mnie nie przekonał - powtórzył Jaki.
"Następnym etapem tej historii będzie pojawienie się raportu CBA"
Kittel powtórzył, że "ta sprawa jest przedmiotem bardzo ostrej gry w Prawie i Sprawiedliwości". - I prezes NIK w tym uczestniczy - ocenił.
- Myślę, że następnym etapem tej historii będzie pojawienie się raportu CBA w przestrzeni publicznej. Myślę, że on jest gdzieś jakimś argumentem do tego, żeby pana Banasia przyszpilić - powiedział.
Sprawa Banasia i dementi w sprawie dymisji
W wyemitowanym 21 września reportażu dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel przyjrzał się kamienicy w krakowskim Podgórzu, którą do oświadczeń majątkowych wpisywał Marian Banaś. Trafił na prowadzony tam hotel na godziny i spotkał przestępcę skazanego prawomocnym wyrokiem.
Wspomniany przestępca odbył przy dziennikarzu rozmowę telefoniczną, twierdząc, że rozmawia z Banasiem. Po publikacji reportażu prezes NIK tłumaczył, że wynajął kamienicę synowi tego mężczyzny. - To nie jest mój żaden dobry znajomy, ja nie utrzymuję żadnych bliższych kontaktów z tamtym środowiskiem. Ten, którego pokazano w "Superwizjerze", to jest ojciec młodego człowieka, który wynajął mój dom pod działalność hotelarską - odpowiedział Banaś.
W tym samym wywiadzie Banaś tłumaczył, dlaczego zdecydował się wynająć kamienicę za 5 tysięcy miesięcznie. - Ta niższa cena wzięła się stąd, że ta kamienica miała być kupiona na podstawie umowy przestępnej. W finale później, już przy rozliczeniu, ta cena miała być wyrównana - przekonywał w telewizji państwowej Banaś.
Centralne Biuro Antykorupcyjne zakończyło w środę trwającą od 16 kwietnia kontrolę oświadczeń majątkowych prezesa NIK. Biuro poinformowało w komunikacie, że szef Najwyższej Izby Kontroli ma siedem dni na zgłoszenie uwag do ustaleń CBA.
Posłowie klubu Platformy Obywatelskiej - Koalicji Obywatelskiej informowali we wtorek, iż "weszli w posiadanie informacji, że na biurko marszałek Sejmu Elżbiety Witek trafiła rezygnacja pana prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia". Niedługo później marszałek Witek zaprzeczyła tym doniesieniom. W środę dementi w sprawie dymisji wydała też NIK.
Miał odmówić podania się do dymisji
Według ustaleń "Rzeczpospolitej" zgodnie z decyzją władz PiS Marian Banaś miał złożyć we wtorek, do godziny 12 dymisję. Sprawa miała być "przesądzona i ostateczna", ale zdaniem rozmówców "Rzeczpospolitej" szef NIK miał się sprzeciwić. Jak napisał dziennik, miał oznajmić, że nie odejdzie ze stanowiska, bo nie ma sobie nic do zarzucenia.
Banaś od 27 września przebywał na bezpłatnym urlopie.
Autor: kb//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24