Genialny wynalazek ludzkości. Maszynka do gier, narzędzie rozstrzygania pojedynków bokserskich, najpopularniejszy na świecie aparat fotograficzny i nieodłączny element uzupełniający duet "skóra i fura". Komóra.
Telefon komórkowy mamy w Polsce od piętnastu lat i - choć przecież doskonale pamiętam erę przedkomórkową - zastanawiam się, jak wówczas pracowali dziennikarze? Jak przekazywali gorące newsy? Jak umawiali się w biegu z rozmówcami? A może robili to właśnie nie w biegu, przez co rzadziej zapadali na choroby serca? A życie towarzyskie? Jak bez komórki przemieścić się do baru, gdzie akurat siedzą znajomi? Albo szybko zmienić imprezę? Ktoś pamięta i może przypomnieć?
Przez piętnaście lat telefony pięknie zapisały się na kartach historii. Dzwoniły w kościołach i w Sejmie. Niesamowitymi melodyjkami - hitem niewątpliwie było "Dla Elizy" -ściągały uwagę. Nie tylko Elizy. W pamiętnej walce Andrzeja Gołoty z Riddickiem Bowem telefon posłużył jako podręczny argument - i to nie celem zadzwonienia do Federacji po poradę. Wielu posiadaczom samochodów ze skórzaną tapicerką komórka pozwoliła pewnie ustatkować się i ułożyć życie u boku zafascynowanej motoryzacją, tapicerstwem i telekomunikacją wybranki. Dziękujemy ci, telefonie komórkowy!
Co dalej?
Właśnie. Proszę wziąć do ręki swój telefon i poważnie zastanowić się, z ilu funkcji Państwo korzystają? Ja najczęściej używam podstawowej funkcji - dzwonienia. Wysyłam i odbieram smsy (ale mmsy już bardzo rzadko), ustawiam budzik, no i średnio raz na miesiąc pstryknę fotkę fatalnej jakości. Czasem też używam kalendarzyka, dzięki czemu telefon pamięta o urodzinach najczęściej wybieranych numerów. A wap? A internet? A kalkulator stref czasowych, ukryty w czeluściach menu przelicznik walut i gry z epoki Atari? A tysiące innych funkcji, którymi planują uszczęśliwić użytkowników projektanci telefonów? Centrum sterowania domem, przelewy, opłaty za coca-colę z automatu i inne pomysły wymagające wchodzenia w siedmiopoziomowe menu, wpisania kodów PIN2 i PUK?
PUK? Stuk-puk, Panowie. To pomyłka. Proszę się rozłączyć. Moja mama - i jak wynika z empirycznych badań wśród znajomych - wielu innych dzisiejszych 40-60 latków też, ostatnio opanowała wysyłanie smsów. Dalszych lekcji nie planuje.
Jeżeli za piętnaście lat ten tekst gdzieś się zachowa, miło będzie do niego zajrzeć i pośmiać się, jakie bzdury Mazur tu wypisywał nie wiedząc o dobrodziejstwach nadchodzącej telefonii siódmej generacji.