Metropolita warszawski arcybiskup Kazimierz Nycz rozmawia z "Dziennikiem" o religii, państwie, lustracji oraz edukacji
Na pytanie co ksiądz arcybiskup odpowie tym, którzy uważają, że wprowadzenie religii na państwowy egzamin, jakim jest matura, będzie świadczyć o tym, że Polska staje się państwem wyznaniowym? - hierarcha odpowiada, by spokojnie przeanalizować termin "państwo wyznaniowe". Mnie się wydaje, że wielu osobom pomyliło się państwo laickie z państwem neutralnym światopoglądowo. Zarówno w zapisie konstytucyjnym, jak i konkordatowym Polska nie jest państwem laickim, w rozumieniu laickości jako "nowej religii" - mówi gazecie arcybiskup Nycz. W państwie laickim nie wolno używać żadnych znaków religijnych, ze sfery publicznej znikają krzyże, gwiazdy i muzułmańskie chusty. Jesteśmy krajem neutralnym światopoglądowo, w którym religia ma prawo być obecna na zasadach ustalonych w konstytucji i konkordacie. Co więcej, cokolwiek dzieje się w dziedzinie religii w szkołach, natychmiast - i to zarówno Episkopat, jak i Ministerstwo Edukacji - dbamy, żeby uprawnienia i rozwiązania wypracowane przez Kościół katolicki otrzymały też inne wyznania. Ale jest kilka tematów: aborcja, eutanazja, małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, i religia w szkole, które stanowią swoisty barometr i przy wszelkich przesileniach będą wracać. Uważam, że sama dyskusja nie jest zła, bo zmusza obie strony do zweryfikowania swoich pozycji i szukania sposobów współpracy. Ale w przypadku religii na maturze trzeba sobie przypomnieć, że to zagadnienie nie pojawiło się wcale wówczas, gdy religia trafiła do szkół, lecz dopiero dwa lata temu, gdy wprowadzono nową maturę zastępującą egzaminy wstępne na wyższe uczelnie. To wtedy rektorzy i dziekani katolickich uczelni zwrócili uwagę, że na maturze brakuje przedmiotu kierunkowego - religii - przez co chętni muszą zdawać egzaminy wstępne. Matura z religii jako przedmiotu dodatkowego do wyboru ma około 10 tysiącom absolwentów szkół średnich umożliwić dostanie się na wymarzoną uczelnię, na zasadach analogicznych do innych szkół. Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu uznała, że to jest możliwe i potrzebne, więc prace trwają po obu stronach.
Metropolita o lustracji w Kościele
"Zmierzenie się z prawdą tamtych czasów nie jest jedynie problemem Kościoła. To jest problem Polski, zadanie nieodrobione w 1989 roku. A zadania nieodrobione mszczą się po latach" - tak opisuje problem lustracji, w rozmowie z "Dziennikiem", metropolita warszawski, arcybiskup Kazimierz Nycz. - Rok 2007 zaczął się zawieruchą wokół arcybiskupa Stanisława Wielgusa. Czy polski Kościół kończy ten rok w lepszej kondycji, niż go zaczął? Abp Kazimierz Nycz: To pytanie powraca i wielokrotnie już na nie odpowiadałem: kondycji Kościoła nie mierzy się ani ważnymi, ani nieprzyjemnymi zawieruchami - wydarzeniami jednorazowymi i przemijającymi. Kondycja Kościoła musi być mierzona w odniesieniu do jego zasadniczego celu. A celem Kościoła niezmiennie od dwóch tysięcy lat jest głoszenie Ewangelii, którą zostawił nam Chrystus jako drogę naszego życia. Jeżeli więc mam mówić o kondycji Kościoła, to tylko zadając sobie pytanie, czy dość i wystarczająco głosi to Słowo, czy wystarczająco pełni posługę miłości, czy jest wobec świata z jednej strony znakiem miłości Pana Boga, a z drugiej, kiedy trzeba, znakiem sprzeciwu. Z takim przesłaniem przyjechał do Polski w 1991 roku papież Jan Paweł II. My spodziewaliśmy się, że będzie nas chwalił za to, co się udało dokonać po 1989 roku. A on tymczasem stanowczo nas napominał, że wolność tylko wtedy jest prawdziwa, gdy oznacza zachowanie bożych nakazów. Jan Paweł II wspominał później, że tej nauki nie przyjęliśmy z entuzjazmem, a on poczuł się jak persona non grata. To jest nieustanne zadanie Kościoła: być znakiem sprzeciwu i głosić prawdę nawet nie w porę, nawet w poprzek ludzkich poglądów i oczekiwań. - Głosić prawdę i stawać w prawdzie - do tego wzywał duchownych Benedykt XVI podczas swej pielgrzymki do Polski. Czy w sprawie lustracji polski Kościół stanął w prawdzie? Zmierzenie się z prawdą tamtych czasów nie jest jedynie problemem Kościoła. To jest problem Polski, zadanie nieodrobione w 1989 roku. A zadania nieodrobione mszczą się po latach. - Episkopat napisał w listopadzie, że ta sprawa dla polskich biskupów jest już zamknięta. Czy właśnie w ten sposób zadanie zostało odrobione?
Na podstawie naszej dzisiejszej wiedzy opracowanej przez dwie komisje, wyjaśnianej przez samych zainteresowanych i w odniesieniu do wyznaczonych przez Episkopat kryteriów można stwierdzić, że wśród hierarchów polskiego Kościoła, których dokumenty były w IPN, nie ma żadnego przypadku, który by spełniał kryteria wystarczające do uznania kogokolwiek za współpracownika służb PRL szkodzącego Kościołowi lub ludziom. Sprawa jest więc zamknięta. Zawsze wychodziłem z założenia, że lustracja czy oczyszczenie nie oznacza ogłoszenia nazwisk "złamanych" księży w mediach. To byłoby nadużycie. Metodą rozliczenia z człowiekiem, który miał w pewnym okresie życia problemy i dylematy, którego tamten czas przerósł i który okazał się nieroztropny, jest moja rozmowa z konkretnym księdzem. I moje sumienie wyznacza mi, jak w danym przypadku postąpić i jak pokierować drogą duszpasterza, który się w przeszłości potknął. Nie wolno natomiast publicznie pozbawiać go dobrego imienia.
Źródło: Dziennik