Nie miała problemów psychicznych ani depresji. Nigdy. Do Egiptu wyjeżdżała uśmiechnięta i pełna życia - zapewniają rodzice Magdaleny Żuk. A potem zobaczyli nagranie, jak ich córka leży w hotelu na podłodze w białym szlafroku "jak zwierzątko". Uspokoili się, gdy dowiedzieli się, że trafiła do szpitala, pod opiekę lekarzy. Następnego dnia ogłuszyła ich wiadomość, że Magda nie żyje.
Magdalena w podróż marzeń miała pojechać ze swoim chłopakiem. To była niespodzianka, prezent na jego urodziny. W dniu wylotu do Egiptu (25 kwietnia) okazało się, że mężczyzna ma nieważny paszport. 27-latka poleciała sama. Już po przylocie na miejsce, jak wynika ze wstępnych ustaleń śledczych i relacji pracowników biura podróży, była roztrzęsiona i agresywna. Był wtorek.
Matka Magdaleny: nie wiedziałam, co się dzieje
W czwartek partner kobiety kupił jej bilet powrotny. Do Polski miała wracać w sobotę, ale w międzyczasie jej stan się pogorszył. Rezydent, jak informuje biuro podróży, zawiózł kobietę do szpitala. Nie została do niego przyjęta. Przedstawiciele placówki tłumaczyli, że nie zajmuje się ona problemami psychicznymi.
- W piątek po pracy wróciłam do domu. Nasza najmłodsza córka pokazała nam filmik, że nasze dziecko (Magdalena - przyp. red.) leży na podłodze zwinięte jak zwierzątko w białym szlafroku i prawie nic nie mówi. Ja nie wiedziałam, co się dzieje. Dla mnie to było nienormalne. Moje dziecko leży na podłodze, a mnie tam nie ma - mówi reporterowi "Uwagi" TVN załamana matka kobiety.
"Aniołku, nie bój się", "Przepraszam, nie mogę mówić"
Najbliżsi próbowali się dowiedzieć, co się dzieje. Tym bardziej że Magdalena nie została wpuszczona na pokład samolotu do Polski.
- Aniołku, powiedz. Nie bój się. Powiedz mi, po prostu powiedz, co się wydarzyło - mówił partner Magdaleny podczas wideorozmowy z nią.
W odpowiedzi słyszał: - Nie mogę mówić, przepraszam. Oraz: - To nic nie da. I: Błagam cię, zabierz mnie.
I tak przez dłuższą chwilę. Kobiety nie uspokoiła też wiadomość, że znajomy leci po nią do Egiptu. Wciąż powtarzała to samo.
W końcu telefon przejął rezydent. Chłopakowi mówił, że rozmowa to strata czasu. "Ja będę dzwonił teraz znowu do ambasady. Tutaj w Egipcie, dobrze?". Partner kobiety prosił jeszcze, za pośrednictwem rezydenta, by jego ukochana włączyła telefon.
Gdy się uspokoili, dowiedzieli się, że córka nie żyje
Jeszcze tego dnia Magdalena trafiła pod opiekę lekarzy w Marsa Alam. - Jak nam powiedzieli, że ona jest w szpitalu, byliśmy spokojni, bo normalny człowiek, będąc w szpitalu, nie jest zagrożony. Jest w szpitalu, czyli jest bezpieczna. Na chwilę się uspokoiliśmy - opowiada matka kobiety. W tym samym dniu rodzina otrzymała informację o tym, że ich córka wyskoczyła z okna szpitala. Ciężko ranna trafiła do innego szpitala, w Hurghadzie. Zmarła w niedzielę 30 kwietnia.
Rodzice: nie była na nic chora
Prokuratorzy informowali o tym, że "zachowanie pokrzywdzonej wskazywało na istniejące u niej prawdopodobnie zaburzenia depresyjne". Jednak jak twierdzą rodzice, 27-latka nie miała problemów psychicznych. - Nie była na nic chora. Nigdy nie miała żadnych problemów. Może miała smutniejsze dni, bo się przeziębiła, bo ją boli gardło, ale nie było sytuacji, że ma depresję, że jej się nie chce żyć. Przez tyle lat nie było takiej sytuacji - mówi matka Magdaleny.
- Jeszcze się nie pogodziłem, że ona nie żyje. Chodzi o to, żeby tu wróciła i konkretnie kto, co, jak, na co zmarła, sprawdzić. O to mi tylko chodzi - mówi ojciec zmarłej 27-latki. A matka dodaje: - Ona pojechała wypocząć, nie po to, żeby ją w trumnie przywozili.
Egipcjanie wyjaśniają, Polacy chcą pełnego dostępu do informacji
Jak zapewnia Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Ambasada RP w Kairze "na bieżąco monitoruje postępowanie w sprawie zgonu polskiej obywatelki". A polska służba konsularna jest w kontakcie z rodziną zmarłej "oraz w pełni i blisko współpracuje z prowadzącą śledztwo prokuraturą (...), lokalnymi służbami oraz biurem podróży".
"Podkreślamy, że wyjaśnienie okoliczności śmierci spoczywa na władzach egipskich, a strona polska zabiega o pełen dostęp do informacji o śledztwie, w tym do materiałów i dokumentów medycznych, które pozwolą wyjaśnić przyczyny zgonu Polki" - czytamy w komunikacie resortu.
Polscy śledczy lecą do Egiptu
Przedstawiciel Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze, która prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa Magdaleny Ż., oraz biegły z zakresu medycyny sądowej lecą do Egiptu, by tam wziąć udział w sekcji zwłok zmarłej. To nie koniec, bo jak czytamy w komunikacie MSZ, "jeleniogórska prokuratura wystąpi do władz Egiptu o przekazanie dokumentacji medycznej zmarłej kobiety oraz przeprowadzenie szeregu czynności, w tym m.in. przesłuchanie świadków".
Przy okazji sprawy Magdaleny Ż. MSZ przypomina o obowiązującym ostrzeżeniu dla turystów.
Ostrzegamy w nim m.in., że w związku z wprowadzonym 10 kwietnia 2017 r. stanem wyjątkowym na terytorium całego Egiptu oraz utrzymującym się zagrożeniem zamachami terrorystycznymi, które mogą być kierowane także przeciwko turystom, Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza podróże do Egiptu – z wyłączeniem wyjazdów grupowych do miejscowości turystycznych położonych po stronie afrykańskiej nad Morzem Czerwonym (Hurghada, El-Gouna, Safaga, Marsa Alam) oraz Sharm el-Sheikh na Półwyspie Synaj. komunikat MSZ
Sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze:
Autor: tam/gp/i/jb / Źródło: Uwaga TVN, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/archiwum prywatne