"Porozumienie budżetowe osiągnięte w piątek na szczycie UE w Brukseli nie umocni konkurencyjności gospodarki europejskiej, a przeciwnie - osłabi ją" - uznali we wspólnym oświadczeniu szefowie największych frakcji w Parlamencie Europejskim i zagrozili wetem. Podejście do tworzenia budżetu na lata 2014-20 krytykował wcześniej również Martin Schulz, szef Parlamentu Europejskiego.
Joseph Daul (EPL), Hannes Swoboda (socjaldemokraci), Guy Verhofstadt (liberałowie) oraz Rebbeca Harms i Daniel Cohn-Bendit (Zieloni) wyrazili opinię, że Parlament Europejski nie może zaakceptować piątkowego porozumienia w jego obecnej formie. "Ubolewamy, że (Herman) Van Rompuy nie rozmawiał z nami i nie negocjował w ostatnich miesiącach" - napisali. Wskazali też, że teraz rozpoczną się "prawdziwe negocjacje z Parlamentem Europejskim" i podkreślili: "Utrzymamy nasze priorytety, które wielokrotnie jasno przedstawialiśmy". Podkreślili, że głównym priorytetem PE jest promowanie wzrostu gospodarczego i inwestycji w UE i przyczynianie się w ten sposób do wychodzenia Europy z kryzysu.
W czwartek szef PE krytykował podejście do tworzenia budżetu
W czwartek, Martin Schulz - szef Parlamentu Europejskiego - ostro krytykował podejście do tworzenia budżetu na lata 2014-20. - Panie i Panowie, zaproponowane cięcia w budżecie Unii zostały poczynione w złych miejscach. Budżet UE jest jednym z najpotężniejszych źródeł inwestycji na kontynencie, źródłem, którego jego mieszkańcy potrzebują teraz bardziej niż kiedykolwiek. Przecież budżet Wspólnoty to nie pieniądze dla Brukseli, a dla zwykłych obywateli Unii. Do państw członkowskich wraca aż 94 proc. kwoty w nim zatwierdzonej - mówił Schultz. Podkreślał też, że poczynione redukcje - np. w sferze wydatków na infrastrukturę komunikacyjną, dopłaty dla rolnictwa czy program Erasmus - są niczym więcej jak prawdziwymi cięciami wymierzonymi w zwykłych ludzi a ich wprowadzanie podkopuje sedno Unii Europejskiej.
- Jeżeli propozycja budżetu zostanie obcięta o 100 mld euro (w stosunku do zeszłorocznej) to wkrótce Europa stanie w obliczu pułapki spowodowanej przez długi. I tak jak kilka tygodni temu Stany Zjednoczone - stanie na krawędzi klifu fiskalnego - mówił w czwartek szef Parlamentu Europejskiego, Martin Schultz.
Szefowie największych frakcji zdziwieni decyzją przywódców UE
W piątek, szefowie największych frakcji w Parlamencie Europejskim, we wspólnym oświadczeniu wyrazili zdziwienie tym, że "przywódcy UE zgodzili się na budżet, który mógłby doprowadzić do deficytu strukturalnego", nawiązując do różnicy między tzw. płatnościami a zobowiązaniami, która przekracza 50 mld euro. Podkreślili, że budżet musi być zrównoważony. Wskazali na potrzebę stworzenia możliwości rewizji ram finansowych w ciągu dwóch lub trzech lat. "Nie akceptujemy oszczędnościowego budżetu na siedem lat" - napisali. Powtórzyli kolejny postulat PE, czyli zwiększonej elastyczności tzn. możliwości przenoszenia niewykorzystanych środków z poszczególnych lat i działów budżetu do innych. Ponownie zaapelowali także o zasilenie budżetu tzw. środkami własnymi jak np. podatek od transakcji finansowych. Uznali też, że nie mogą zaakceptować budżetu "opartego wyłącznie na priorytetach z przeszłości". Wskazali, że konieczne jest wspieranie polityki zorientowanej na przyszłość, umacniającej europejską konkurencyjność. Zdaniem szefów największych frakcji w PE ostateczna wersja budżetu "określi, czy druga dekada XXI wieku będzie pamiętana jako czas dalszej integracji z korzyścią dla wszystkich Europejczyków, czy czas zastoju dla Europy, lub nawet zostawania w tyle w zglobalizowanym świecie".
Autor: kde//tka / Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP / EPA