Przez ponad rok Ministerstwo Obrony Narodowej wybierało dostawcę małych dronów, pozornie podobnych do tych, które dzieci dostają na komunię. Wybrano dostawcę, ale okazało się, że chce za dużo pieniędzy. W efekcie cała procedura trafiła do kosza. To był jedyny przetarg na zakup dronów, który był blisko ukończenia. Reszta jest daleko w tyle.
Postępowanie zakończono już prawie miesiąc temu, ale nie nadano temu żadnego rozgłosu, co z punktu widzenia MON może być zrozumiałe. Mówiąc oględnie, mało eksponowana informacja widnieje na internetowej stronie Inspektoratu Uzbrojenia (instytucja MON zajmująca się zakupami uzbrojenia), obok wcześniejszych dokumentów przetargowych.
Drony jeszcze daleko
Okazuje się, że IU unieważnił postępowanie, bowiem wybrana w nim najkorzystniejsza oferta, choć była najtańsza, i tak przekraczała budżet przeznaczony na zakup. Firma Siltec chciała 4,9 miliona złotych, podczas gdy MON planował wydać 4,6 miliona. IU stwierdził, że nie ma możliwości przeznaczenia na zakup więcej pieniędzy, więc całe postępowanie jest unieważniane i trafia do kosza. Nie byłoby w tym nic specjalnego, gdyby nie fakt, że losy tego niedoszłego zakupu pokazują, w jakiej sytuacji jest cały program uzbrojenia polskiego wojska w drony. To był jedyny przetarg, który był blisko zakończenia i rozpoczęcia realnych dostaw. Jak powiedział tvn24.pl rzecznik IU pułkownik Sławomir Lewandowski, większość prowadzonych obecnie postępowań na zakup dronów jest w stosunkowo wczesnych fazach. - Najczęściej jest to faza analityczno-koncepcyjna - stwierdził wojskowy. Ponieważ zgodnie z informacją z IU wszystkie inne prowadzone postępowania na zakup dronów nie są bliskie finału, to szanse na rychłe dostawy jakichś maszyn bezzałogowych do polskiego wojska są nikłe. A jak zauważa Mariusz Cielma z "Dziennika Zbrojnego", poza IU nowego sprzętu dla wojska kupować nie można. Rzuca to cień na deklaracje z listopada 2016 roku, kiedy Antoni Macierewicz deklarował zakup "tysięcy" dronów dla wojska, produkowanych w Polsce. Owszem w grudniu podpisano dokumenty w sprawie przyszłej produkcji prostych dronów kamikadze Dragonfly w bydgoskich państwowych zakładach WZL nr 2, ale był to wstępny etap. - To było porozumienie, a nie umowa na zakup - mówi Cielma. Nie wiadomo, kiedy ruszy produkcja. Macierewicz deklarował, że przygotowania do niej potrwają rok. Jest więc jeszcze czas, ale nie jest go dużo.
Małe maszyny za niemałe pieniądze
Co więcej, właśnie anulowany zakup był tym najprostszym. Chodziło bowiem o drony klasy mikro, czyli najmniejsze. Z zewnątrz podobne do tych, jakie można kupić w sklepie z zabawkami czy w internecie za kilka tysięcy złotych. Te wojskowe miały mieć jednak specjalistyczną głowicę optoelektroniczną z kamerami do obserwacji terenu w podczerwieni. Miały mieć też dostosowany do wymogów wojska system kontroli. W efekcie cena miała być drastycznie wyższa. Dlatego za sześć zestawów - każdy z dwoma dronami i stacją kontroli - firma Siltec chciała 4,9 miliona złotych. Rywalizująca z nią o zamówienie firma Asseco Poland (w konsorcjum z Marcin Szender MSP) wyceniła natomiast swoją ofertę aż na dziewięć milionów. W prosty sposób dzieląc wartość ofert na liczbę dronów, można uzyskać wynik 400 tysięcy lub 750 tysięcy złotych za sztukę. Byłoby to jednak zbyt daleko idące uproszczenie. Jak tłumaczy Cielma, cenę znacznie podnosi konieczność zapewnienia odpornej na zakłócenia łączności. - Proste drony nie będą latać na froncie, co pokazała wojna na Ukrainie - mówi ekspert. Wojsko nie może kupić sprzętu i części do niego na portalu aukcyjnym w Chinach. Trzeba też zapewnić żołnierzom szkolenie i serwis dla sprzętu. Wszystko to sprawia, że cena znacznie wzrasta.
Według planów MON zapisanych w Programie Modernizacji Technicznej polskie wojsko ma się wzbogacić o całą gamę dronów - od najmniejszych dronów kamikadze, przez wspomniane mikro, po średnie, zdolne do przeprowadzania nalotów. Programy ich zakupu mają takie wdzięczne nazwy, jak Ważka, Wizjer, Orlik, Gryf, Albatros czy Zefir. Wszystkie są już jednak opóźnione o kilka lat.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia CC BY SA 3.0 | Dkroetsch