- Nie ma wątpliwości, że żadnych bojowników i radykałów nie szkoliliśmy. To jest chuligaństwo propagandowe - stwierdził w "Kropce nad i" senator Włodzimierz Cimoszewicz, komentując zarzuty Putina o szkoleniu w Polsce ukraińskich bojowników. - Przykro mi, że mówię to o prezydencie poważnego państwa. Ale to, co on i jego kraj robią przez ostatnie miesiące, zasługuje na najgorsze oceny - dodał.
Prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył, że choć opozycję na Ukrainie formalnie popierały przede wszystkim kraje europejskie, to "prawdziwym animatorem przewrotu państwowego" w tym kraju w lutym 2014 roku były USA.
Putin oznajmił, że Amerykanie "pomagali w szkoleniu nacjonalistów, oddziałów bojowych". Dodał, że "szkolenie odbywało się na zachodzie Ukrainy, w Polsce i częściowo na Litwie". "Jak postąpili nasi partnerzy? Sprzyjali dokonaniu przewrotu państwowego, to jest zaczęli działać z pozycji siły" - wskazał.
"Chuligaństwo propagandowe"
Sprawę komentował w "Kropce nad i" były premier Włodzimierz Cimoszewicz, obecnie senator niezależny.
- MSZ powinno wydać oficjalne oświadczenie na ten temat, obnażające kłamliwość twierdzeń pana Putina - stwierdził Cimoszewicz.
Podkreślił, że podobnie jak wielu ludzi na świecie nie rozumie, czy Putin "rzeczywiście żyje w innej rzeczywistości, czy to świadomie powtarzane kłamstwo".
- Nie ma wątpliwości, że żadnych bojowników i radykałów nie szkoliliśmy. To jest chuligaństwo propagandowe, słowne. Przykro mi, że mówię to o prezydencie poważnego państwa. Ale to co on i jego kraj robią przez ostatnie miesiące, zasługuje na najgorsze oceny - dodał senator.
Chęć straszenia Europy?
Były premier w "Kropce nad i" komentował też niezapowiedziany sprawdzian gotowości bojowej sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Ministerstwo obrony Rosji zapowiedziało we wtorek przeprowadzenie dużego przegrupowania wojsk. W jego ramach do obwodu kaliningradzkiego w kolejnych dniach zostaną przerzucone wraz z żołnierzami rakiety balistyczne Iskander-M. U granic Polski pojawią się też myśliwce i bombowce.
Cimoszewicz pytany, czy działania Rosji to chęć straszenia Europy i pokazania swojej siły odpowiedział, że to trochę tak, jakby "pijany wiejski osiłek chciał postraszyć ludzi".
- I chodzi, i huczy, i wyrywa sztachety. To jest niepoważne. To jest awanturnictwo - ocenił. - Natomiast to jest oczywiście poważne, jeżeli się wyprowadza wszystkie rodzaje sił zbrojnych, jeżeli lotnictwo strategiczne lata wszędzie, jeśli siły nuklearne zostały wyprowadzone z baz na dwa tygodnie i gdzieś jeżdżą po tajdze, to z tego punktu widzenia jest oczywiście poważne. Bo rozmaite rzeczy mogą się zdarzyć czasem nawet przez przypadek - dodał.
"Kiedyś jeździł na tygrysie, teraz lata bombowcami"
Zdaniem Cimoszewicza działania Putina "to jest taki maczyzm w tego typu polityce zagranicznej".
- Kiedyś jeździł na tygrysie, teraz lata bombowcami nad całym światem, mówiąc symbolicznie. Nie chcę go lżyć, ale jako człowiek, który funkcjonował w KGB, był wychowywany w specyficzny sposób. Z jego ówczesnej perspektywy cały świat spiskował przeciw Związkowi Radzieckiemu, jego ojczyźnie. On wrócił do tego myślenia, zupełnie paranoicznego w dzisiejszej rzeczywistości - ocenił senator.
"Trzęsienie portkami przed Rosją jest najgorsze"
Pytany, jak w takim razie powinniśmy zareagować na sprawdzian gotowości bojowej Cimoszewicz odpowiedział, że "nic, poza trzymaniem nerwów na wodzy".
- No bo co możemy zrobić? Oni mają prawo to zrobić, choć to bezsensowne, prowokacyjne, ale jeszcze prawa w ten sposób nie naruszają. Po drugie nie mamy żadnych środków do przeciwdziałania temu - dodał.
- Trzymajmy ręce na wodzy. Trzęsienie portkami przed Rosją jest najgorsze, bo pozbawia zdrowego rozsądku i czynienia rzeczy właściwych - zaapelował.
Autor: kde/ja//plw / Źródło: tvn24