Zakończyły się oficjalne obchody przed główną bramą byłego obozu Auschwitz II-Birkenau, w którym Niemcy dokonali masowej zagłady Żydów w komorach gazowych. We wtorek mija 70. rocznica wyzwolenia obozu. W uroczystościach wzięło udział 300 byłych więźniów oraz przedstawiciele 49 państw.
Premier Ewa Kopacz zapaliła w oknie KPRM świecę na znak solidarności z ofiarami Zagłady.
Złożeniem zniczy na pomniku ofiar obozu zakończyły się oficjalne obchody w Auschwitz.
Pochód poprowadzili trzej byli więźniowie w towarzystwie młodzieży. Szli z nimi szefowie wszystkich delegacji państwowych, które przyjechały na uroczystości, a także przedstawiciele filantropów wspierających Fundację Auschwitz-Birkenau, m.in. Ronald S. Lauder i reżyser Steven Spielberg. Na pomniku znicze ustawili również opiekunowie miejsca pamięci Auschwitz: minister kultury Małgorzata Omilanowska, szefowa Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej Barbara Engelking i dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr M.A. Cywiński.
Byli więźniowie, szefowie delegacji państwowych, a także darczyńcy Fundacji Auschwitz-Birkenau i pracownicy muzeum, składają znicze na pomniku ofiar obozu, kończąc rocznicowe uroczystości.
Z miejsca oddalonego o niespełna kilometr od ruin największych komór gazowych Birkenau, w których Niemcy odebrali życie setkom tysięcy Żydów, rozbrzmiał kadisz zmówiony przez rabinów, w tym naczelnego rabina Polski Michaela Schudricha. Były więzień Auschwitz David Wisnia odmówił żałobną modlitwę „El Male Rachamim”. "Wieczny odpoczynek" za dusze ofiar zmówili po łacinie, polsku i angielsku duchowni Kościołów chrześcijańskich Zachodu – nuncjusz apostolski w Polsce abp Celestino Migliore, biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel oraz radca luterańskiej diecezji cieszyńskiej ks. Piotr Wowry. „Boże duchów” w języku cerkiewnosłowiańskim wyrecytował ks. Mikołaj Dziewiatowski z Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.
Dźwięk szofaru, czyli baraniego rogu, wezwał uczestników głównej uroczystości 70. rocznicy wyzwolenia Auschwitz - Żydów i chrześcijan, do modlitwy w intencji ofiar obozu. To ostatni akord zasadniczej części rocznicowej ceremonii.
Na zakończenie uroczystości odmówione zostaną żydowskie i chrześcijańskie modlitwy, a więźniowie i szefowie delegacji państwowych zapalą znicze, czcząc w ten sposób ponad milion zamordowanych w Auschwitz osób.
Podziękował ocalałym za "trudne słowa ostrzeżenia". - Za wasz lęk i za waszą nadzieję. Za wszystko, co o nas samych nam powiedzieliście. Dzisiaj my musimy stać się dojrzali, dorośli, niosąc to wszystko, co zasiały w naszej pamięci wasze słowa. To często wydaje się ponad siły, ale innego wyjścia nie mamy i mieć nie będziemy - mówił. - Wydawałoby się, że świat powinien być trwale inny, że nikt nie powinien niewinnie ginąć. Wydawałoby się, że nie można już dzisiaj głosić nienawiści i że nikt nie będzie próbował zmieniać granic siłą. Wydawałoby się, że obojętności i bierność powinny budzić wstręt. Lecz tyle razy widzieliśmy, że pamięć w nas jeszcze nie dojrzała - powiedział.
Cywiński: nadal nie dajemy sobie rady z Auschwitz. (..) Auschwitz przeraża - nie budzi już dziś demonów, budzi sumienie.
- Auschwitz nie jest źródłem siły, jeśli ktokolwiek tu przyszedł, by poczuć siłę, mądrość, katharsis, ten się myli. Auschwitz jest ciemnością, destrukcją, zniszczeniem - mówił Cywiński.
- Nasza wyobraźnia nadal tego nie ogarnia, tak jak nie ogarniała tego wyobraźnia tamtejszych ludzi - zaczął Cywiński.
Na mównicę wszedł dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Piotr M. A. Cywiński.
- Antysemityzm prowadzi do Auschwitz, nie pozwólcie, by to wydarzyło się po raz kolejny - podkreślił Ronald S. Lauder.
Podkreślił, że obecnie Żydzi w Europie znów stają się celem "tylko dlatego, że są Żydami". - Tysiące ludzi demonstrują na ulicach, wykrzykując groźby wobec Izraela i Żydów. Po zakończeniu II wojny, kiedy już zobaczyliśmy, czym są obozy śmierci nikt nie chciał, by kojarzono go z antysemityzmem. Stopniowo Żydzi znów zaczynali być przedstawiani jako źli. W końcu to wszystko trafiło do społeczeństwa - dodał Lauder. - Teraz Europa nagle się obudziła i zobaczyła, że otacza ją antysemityzm. Znów młodzi żydowscy chłopcy boją się nosić jarmułki na ulicach Paryża, Budapesztu, a nawet Berlina. Jak do tego mogło dojść po raz kolejny? Znowu Żydzi stają się celem ataków - zaakcentował.
- Auschwitz nie znika. To potworne miejsce stoi i przypomina, że propaganda prowadzi do antysemityzmu, że antysemityzm będzie się rozwijał, jeżeli nikt nie zabierze głosu - mówił.
- Jestem tu jako Żyd i to okropne miejsce nazywane Auschwitz dotyka mej duszy. Zawsze się zastanawiałem, czy gdybym się urodził na Węgrzech, skąd pochodzili moi dziadkowie, w lutym 1944 r. czy bym przeżył. Odpowiedź brzmi: nie. Z jakiego powodu ponad milion Żydów zostało tu zamordowanych? Odpowiedź brzmi - bo byli Żydami. Nazistowskie Niemcy wierzyły, że Żydzi nie mieli prawa do życia - powiedział Lauder.
Głos zabierze teraz Ronald S. Lauder. Lauder jest amerykańskim biznesmenem, kolekcjonerem sztuki i filantropem. Od wielu lat wspiera Miejsce Pamięci na terenie byłego niemieckiego obozu Auschwitz. Od 2007 r. jest przewodniczącym Światowego Kongresu Żydów. Jest także członkiem Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. Lauder jest jednym z siedmiu filantropów, którzy zaangażowali się w kampanię Fundacji Auschwitz-Birkenau „18 Filarów Pamięci”.
- Nigdy nie zapomnimy o ofiarach Holokaustu i obiecujemy, że nigdy więcej nic podobnego się nie powtórzy - zapewnił prezydent USA Barack Obama w oświadczeniu wydanym we wtorek w związku z Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu i 70. rocznicą wyzwolenia Auschwitz.
Obama nawiązał do ostrzeżenia włoskiego pisarza, ocalałego z Holokaustu więźnia Auschwitz Primo Leviego: "Skoro zdarzyło się to raz, może powtórzyć się znowu (...) może zdarzyć się wszędzie".
Zaczyna się premierowy pokaz filmu dokumentalnego "Auschwitz-Birkenau - anatomia zbrodni". Jego autorem jest Steven Spielberg, który także uczestniczy w obchodach.
- Gdym miał władzę, dopisałbym 11 przykazanie do istniejących 10: nigdy nie bądź obojętny - mówił.
Kent zauważył, że do opisywania tego, co stało się w Auschwitz, używa się coraz łagodniejszego języka. - Ideologiczni spadkobiercy sprawców zbrodni i ludzie niedouczeni, wspierani przez znaczną część mediów, próbują "wygładzić" Shoah. Mówią o Holokauście tak, by zdawał się on mniej brutalnym - mówił.
Jako przykład Kent podał słowo "zaginęli" (ang. "lost"), którym określa się krewnych i bliskich brutalnie zamordowanych podczas Holokaustu. - Ale to słowo nie określa tego, co się naprawdę wydarzyło. Bo ono odnosi się do czegoś, co się zapodziało. 11 mln ludzi, w tym 6 mln Żydów, 0,5 mln żydowskich dzieci nie zaginęło, ani się nie zagubiło. Te dzieci zostały zamordowane, a wraz z nimi pokolenia, które nastałyby po nich - podkreślił.
- My, ocaleni, mamy wspólny cel z obecnym pokoleniem. Mam nadzieję, ze ten cel dzielimy również z przyszłymi pokoleniami. Nie chcemy, aby przyszłość naszych dzieci wyglądała tak, jak nasza przeszłość - dodał wzruszony Kent.
Kent zwrócił się z apelem do "przywódców wszystkich narodów, do całego świata": "musimy wszyscy pamiętać. Jeśli bowiem wy, przywódcy z całego świata, będziecie pamiętać, jeśli nauczycie innych, aby pamiętali, wtedy dla Holokaustu i potworności Darfuru i Kosowa, podobnie jak dla ataków, jak te w Paryżu, nie będzie już odtąd miejsca na ziemi".
- Przyjemność malująca się na twarzach morderców, ich śmiech, gdy torturowali niewinnych - mężczyzn, kobiety i dzieci - to wszystko jest nie do opisania i nadal tkwi w mej świadomości. Jak mogę wymagać od samego siebie, bym wymazał ten widok ludzkich szkieletów - skóry i kości, wciąż żywych ? Jak mogę zapomnieć unoszący się w powietrzu odór palącego się ludzkiego ciała? Wielu z nas przybyło do Auschwitz jako ludzie sobie obcy, ale większość z nas opuściła to miejsce przez komin, zjednoczona w śmierci pod postacią biało-niebieskiego dymu - mówił.
- Pamiętaj - to właśnie słowo często powtarzał mi mój ojciec podczas Holokaustu. Dzisiaj, 70 lat później, to przykazanie, by pamiętać, jest naprawdę całkiem zbędne. Ja, ocalony z Auschwitz, nie mogę nawet na chwilę zapomnieć koszmaru, jaki przeżyłem w obozie koncentracyjnym (...). Potworności, których byłem świadkiem pod bramą wejściową do Auschwitz, wystarczą aż nadto, bym już nigdy nie mógł w nocy spać spokojnie. To właśnie tam Niemcy witali i odczłowieczali swych nowych gości. Między rodziny i grupy przybyłych wpędzano konie, by w ten sposób rozdzielić ich, często na zawsze. Równocześnie strażnicy obozowi chłostali nas batem, który wgryzał się w ciało, niczym dobrze naostrzony miecz - wspominał.
Na mównicę wszedł Roman Kent. Mężczyzna urodził się w 1929 r. Łodzi. Po wkroczeniu Niemców przebywał w getcie "Litzmannstadt", skąd został deportowany do Auschwitz. Później był także więźniem Gross-Rosen i Flossenbuerga, w którym wraz z bratem Leonem zostali wyzwoleni 23 kwietnia 1945 r. W 1946 r. braciom, razem z innymi dziećmi i młodzieżą, która przeżyła Holokaust, jako "sierotom" umożliwiono wyjazd do Stanów Zjednoczonych.
Jak mówił, skuteczną formą obrony stały się ucieczki z obozu - "więźniowie uciekali, by wynieść dokumenty zbrodni SS, by przekazać światu prawdę o obozie i z bronią w ręku walczyć z okupantem". Zaznaczył, że jedynie 10 proc. ucieczek kończyła się pomyślnie. Albin mówił, że za swoją ucieczkę zapłacił wysoką cenę - jego siostrę i matkę deportowano do KL Auschwitz Birkenau, a następnie do Ravensbrueck. Obie kobiety przeżyły tę gehennę.
- Od pierwszego dnia w obozie toczyła się biologiczna walka o przetrwanie, o wydarcie śmierci jak najwięcej istnień, o zachowanie godności ludzkiej - dodał.
- Jesteście w niemieckim obozie koncentracyjnym w Auschwitz jako element wrogi III Rzeszy. Żydzi - dwa tygodnie, księża - miesiąc, młodzi i zdrowi - trzy miesiące mają prawo tu żyć, nie dłużej. Wszelkie przejawy buntu lub niesubordynacji będę tłumił w sposób bezwzględny. Za opór władzy, usiłowanie ucieczki - kara śmierci. Wyjście stąd prowadzi tylko stąd przez komin krematoriów - te słowa wykrzyczał do nas jeden ze strażników - Karl Fritzsch, do nas - 728 polskich więźniów politycznych pierwszego transportu, 14 czerwca 1940 roku - wspominał Kazimierz Albin.
Teraz głos zabierze Kazimierz Albin. Mężczyzna urodził się 30 sierpnia 1922 r. w Krakowie. W styczniu 1940 r. został aresztowany na Słowacji w drodze do formującego się we Francji Wojska Polskiego. Po przejściu etapów więziennych w Preszewie, Muszynie, Nowym Sączu i Tarnowie został wywieziony pierwszym transportem do KL Auschwitz, gdzie otrzymał numer 118. W lutym 1943 r. uciekł z obozu. Ukrywał się w Krakowie pod zmienionym nazwiskiem.
- Jeżeli mógł zaistnieć i działać legalnie przez lata Auschwitz, to wszystko, co najgorsze jest możliwe - podkreśliła Birenbaum.
Birenbaum zaznaczyła, że nie chciałaby niczego zapomnieć, nawet jeżeli byłoby to możliwe.
- Wciąż jest to wszystko żywe w mojej pamięci - dodała była więźniarka.
Birenbaum: ocalałam - doczekałam zburzenia komór gazowych, zacierania śladów zbrodni przez władców tego piekła (...). Dożyłam klęski tych katów, o czym tak bardzo marzyła na głos moja matka, zanim ją ode mnie oderwali i spalili na Majdanku
- W Boże Narodzenie z jednej strony obozu wysoka kolorowa choinka, a naprzeciw, z drugiej strony obozu ogień zagazowanych i palonych ciał ludzkich, a na rampie pociągi, pociągi następnych ofiar i ich bagaże - wspominała była więźniarka, która w obozie była więziona jako nastolatka. - Byłam tam, tak strasznie byłam tam, uwięziona przez dwa lata, obca już samej sobie, w tym nagłym przeobrażeniu piekła. Nielegalna w Auschwitz, żydowskie dziecko, które miało iść do gazu - podkreśliła.
- Kary śmiertelne na każdym kroku, za byle co i za nic - wspomina Halina Birenbaum.
Głos zabierze była więźniarka Auschwitz Halina Birenbaum. Kobieta urodziła się w 1929 r. w Warszawie. W okupowanej stolicy przebywała w getcie. Została deportowana później do obozu na Majdanku, a następnie do Auschwitz, Ravensbrueck oraz Neustadt-Glewe, w którym doczekała wolności. Podczas wojny straciła całą rodzinę.
Prezydent: tu nie tylko niszczono świat, ale także świat ratowano. Przekonują o tym słowa utrwalone na medalu przyznawanym Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata: Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat. Szczególnie tutaj te słowa brzmią prawdziwie.
- Strażnikami pamięci w szczególny sposób są Polacy - dodał prezydent.
Prezydent Bronisław Komorowski zaznaczył, że oprawcy chcieli unicestwić pamięć o Auschwitz. - Strażnikiem pamięci jest każdy z państwa - zwrócił się do byłych więźniów.
Komorowski przywołał słowa Merki Szewach, jednej z ocalonych z zagłady: "Tu więzili moją rodzinę i wszystkich spalili. Tu wzięli moje imię i dali mi numer. Nie byłam więcej Merką Szewach – byłam numerem".
- Stoimy w miejscu, gdzie w bestialski sposób wymordowano ponad milion ludzi, w przytłaczającej większości Żydów z nieomal całej Europy, jak również Polaków, Romów, jeńców sowieckich – i wielu, wielu innych" - zaznaczył prezydent Polski. Jak dodał, obóz przypomina też "o zbrodniczej nazistowskiej ideologii, która podważyła filary świata".
Zwrócił jednocześnie uwagę, że "dokładnie o tej porze 70 lat temu obóz oswobodzili żołnierze 60. Armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej", a "po południu 100. Lwowska Dywizja Piechoty wkroczyła do głównej części obozu". - Z wdzięcznością i z szacunkiem myślimy dzisiaj o tych żołnierzach - podkreślił Komorowski.
- Jesteśmy w miejscu, gdzie runęła kiedyś nasza cywilizacja. W miejscu, gdzie systematycznie realizowano plan odebrania człowiekowi jego godności. Gdzie niemieccy naziści uruchomili prawdziwy przemysł śmierci, a istotę ludzką redukowano do wytatuowanego, obozowego numeru - powiedział prezydent Bronisław Komorowski.
- Trzeba zmierzyć się z przeszłością, ze świadectwem i historią tego, co się stało. Trzeba szukać płynącego stąd przesłania na dziś i na przyszłość - mówił podczas wtorkowej mszy św. dla byłych więźniów obozu Auschwitz metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz.
Na uroczystości związane z 70. rocznicą wyzwolenia obozu Auschwitz do Polski przyleciała z Izraela m.in. delegacja 100 byłych więźniów. - Na duchu podtrzymywała nas chęć życia, a wyzwolenie było nadzieją na życie - mówią ci, którzy ocaleli. Najmłodszą uczestniczką tegorocznych obchodów jest Kathleen Schwartz, urodzona w 1935 roku na Węgrzech, która w momencie oswobodzenia obozu miała 10 lat. Na byłej więźniarce przeprowadzano eksperymenty medyczne, wskutek których stała się bezpłodna.
Schwartz była w komorze gazowej, jednak cyklon B nie zdołał jej uśmiercić. Zdołała wydostać się spod zwału martwych ciał, na które ją wyrzucono i przetrwała dwa Marsze Śmierci. Do dziś przechowuje swoją żółtą gwiazdę Dawida – symbol przynależności do narodu żydowskiego.
Ściana Straceń
We wtorek rano byli więźniowie wspólnie z prezydentem Bronisławem Komorowskim złożyli wieniec z biało-czerwonych goździków pod Ścianą Straceń w byłym Auschwitz. To był pierwszy akcent obchodów 70. rocznicy wyzwolenia obozu.
Ściana Straceń zwana też Czarną Ścianą lub Ścianą Śmierci stała na dziedzińcu Bloku 11. Od jesieni 1941 r. esesmani przez dwa lata wykonywali przed nią egzekucje przez rozstrzelanie. Zgładzili w ten sposób wiele tysięcy osób, głównie Polaków. Ściana została zdemontowana przez Niemców w lutym 1944 r. Obecnie stoi tam jej replika.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 roku, aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości. Obóz wyzwolili 27 stycznia 1945 r. żołnierze Armii Czerwonej.
Autor: eos/kka / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24