Złapał wandala. Na policję czekał półtorej godziny

Sam zatrzymał wandala, który mu groził i zbił szybę w sklepie. Wezwano policję, ale na patrol trzeba było czekać 1,5 godziny, choć komisariat jest kilometr dalej. Napastnik sytuację wykorzystał i w tym czasie uciekł. - Straciłem zaufanie do policji - mówi poznański przedsiębiorca.

W czwartek pijany klient chciał sprzedać w jednym z komisów przy ul. Święty Marcin telefon komórkowy. Za wszelką cenę. Groził sprzedawcy pobiciem i śmiercią. W końcu wpadł w szał i wybił szybę w drzwiach sklepu.

Wandal obezwładniony

Właściciel natychmiast rzucił się w pogoń za wandalem.

- To był impuls. Zobaczyłem, że się oddala, ktoś krzyknął "Goń go!". On stanął w miejscu i krzyknął "Chcesz się bić?". Wtedy złapałem go i rzuciłem na chodnik – wspomina Krzysztof Ochmański.

Kiedy właściciel komisu przytrzymywał napastnika, inna osoba wezwała policję.

- Pierwszy telefon był o 13:35, kolejny o 13:58. Po pół godzinie mężczyzna wyrwał się i uciekł. Straciłem zaufanie do policji – mówi Ochmański.

Kilometr w półtorej godziny

Policjanci przybyli na miejsce po półtorej godziny, choć z najbliższego komisariatu mieli zaledwie 900 metrów. Tę drogę można pokonać piechotą w około 7 minut.

Jak to możliwe, że trzeba było czekać tak długo?

– W czasie zgłoszenia patrole były zajęte innymi interwencjami, których nie można było przerwać – tłumaczy Iwona Liszczyńska z zespołu prasowego wielkopolskiej policji.

Policja sprawdza

W tej chwili policja ustala, czy w tej sprawie nie dało się jednak szybciej interweniować i kto ewentualnie zawinił: dyspozytor czy funkcjonariusz.

– Tak długi czas oczekiwania nie powinien mieć miejsca. Naszym celem jest interweniowanie w takich sprawach w ciągu 10 minut od zgłoszenia. Ustalamy, czy któryś z funkcjonariuszy nie popełnił błędu lub zaniedbania. Jeśli tak się stało, zostaną wobec niego wyciągnięte konsekwencje – przekonuje Liszczyńska.

Usłyszał zarzuty

Sprawcę napaści udało się zatrzymać dopiero w poniedziałek. Mężczyźnie postawiono już zarzuty uszkodzenia mienia i gróźb karalnych.

Po przesłuchaniu został zwolniony do domu.

7 godzin czekania

Długie oczekiwanie na przyjazd patrolu policji w Poznaniu to nie jednostkowy przypadek. Przekonał się o tym Krzysztof Krawiec. Wandale zniszczyli drewniany płot z ogródka piwnego przy jego pubie. Jak mówi, połamane płotki leżały na całym skrzyżowaniu ulic Mickiewicza i Słowackiego oraz za metalowym ogrodzenie po drugiej stronie ulicy.

- Zadzwoniłem na policję o godzinie 8.30. Policjanci pojawili się dopiero po 15.00. Przeproszono mnie, że trwało to tak długo. Usłyszałem, że to błąd dyżurnego. To zniechęca do zgłaszania takich spraw – mówi Krawiec.

Średni czas interwencji policji w Poznaniu to 11 minut i 49 sekund.

Autor: FC/mz / Źródło: TVN 24 Poznań

Czytaj także: