Gdy jedna z pasażerek jego autobusu bezwładnie upadła na ziemię, ruszył na pomoc. Reanimował kobietę aż do przyjazdu karetki. – Gdyby nie podjął akcji, kobieta by nie przeżyła – mówią lekarze, a pracodawcy kierowcy z Kielc podkreślają: "jesteśmy z niego dumni". – To był impuls – tak swoje działanie podsumowuje bohater historii, Karol Sławeta.
Jako pierwszy o sprawie napisał lokalny portal echodnia.eu. Nam udało się dotrzeć do nagrania z monitoringu i porozmawiać z bohaterem całej historii.
Karol Sławeta pracuje w kieleckim MPK. Wtorek miał być dla niego kolejnym, zwykłym dniem pracy. Standardowo na trasę wyjechał autobusem. Nic nie zapowiadało tego, co wydarzy się później.
- Zatrzymałem się na przystanku, już miałem ruszać. Wtedy pasażerowie zaczęli krzyczeć, że kobieta zasłabła i trzeba wezwać karetkę – relacjonuje w rozmowie z tvn24.pl pan Karol.
"Nie było pulsu"
Kierowca wezwał ambulans z kabiny kierowcy i od razu podbiegł do 77-letniej pasażerki, która bezwładnie osunęła się na ziemię. – Upadając uderzyła się w głowę. Łapała powietrze, ale nie oddychała miarowo. Sprawdziłem puls: tego nie było – relacjonuje kierowca.
Podjął akcję reanimacyjną. – Oddech u kobiety momentami wracał, wtedy odwracałem ją na bok, by się nie zakrztusiła. To nic nie dawało, cały czas musiałem ją reanimować – mówi pan Karol, dodając, że trwało to aż do przyjazdu karetki około 15-20 minut.
Ekipa ratunkowa od razu przetransportowała 77-latkę w ciężkim stanie do szpitala.
Lokalnemu portalowi echodnia.eu udało się porozmawiać z lekarką z placówki. Ta stwierdziła, że gdyby nie zachowanie kierowcy, 77-latka nie miałaby szans na przeżycie. - Gdyby nie podjął akcji reanimacyjnej nie dotrwałaby żywa do przyjazdu karetki. Wykonanie masażu serca było niezbędne do przeżycia tej kobiety – mówi w rozmowie z lokalnymi mediami Dorota Adamczyk-Krupska, kierownik szpitalnego Oddziału w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym.
"To był impuls"
- To był impuls – tak o swojej postawie mówi pan Karol. Dodaje, że w głowie pojawiała się myśl: "uda się, czy nie uda".
W rozmowie z nami przyznaje, że pomógł mu kurs pierwszej pomocy. – Te powinny być organizowane dla wszystkich. Niektórzy chcieliby podjąć akcję reanimacyjną, ale nie wiedzą jak – podkreśla, dodając, że pasażerowie autobusu, w którym wszystko się działo, stali z boku.
Ze swojego pracownika dumne jest szefostwo kieleckiego MPK. Przyznają jednak, że postawa pana Karola ich nie dziwi. – Nasi kierowcy przechodzą szkolenia, są przygotowani na takie sytuacje – zaznacza Elżbieta Śreniawska, prezes spółki.
Kobieta nie kryje jednak podziwu dla kierowcy. – To wymagało odwagi – zaznacza i zdradza: szykujemy dla niego nagrodę.
Autor: mmw / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: ZTM Kielce