Zamki Kazimierza Wielkiego chcieli odbudowywać premier i prezes. Rok po złożeniu tej zapowiedzi niemal nic nie dzieje się w tej sprawie. Okazuje się, że koncepcja Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego ma w rządzie silnego przeciwnika. Jest nim Piotr Gliński - wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego.
W niedzielę 1 lipca mija rok od konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Przysusze na południowym Mazowszu. To na niej prezes Jarosław Kaczyński wygłosił przemówienie programowe, z którego wynikało że partia rządząca ma sukcesy i idzie w dobrym kierunku. Prezes wytyczył też nowe drogi na przyszłość. Zapowiedział w nim między innymi... odbudowę zamków Kazimierza Wielkiego. Przyznał, że to pomysł Mateusza Morawieckiego - wówczas wicepremiera, dziś premiera. Odbudowa zamków Kazimierza Wielkiego nie jest pierwszą śmiałą, acz wysoce kosztowną koncepcją urbanistyczną autorstwa Morawieckiego. Wiosną ubiegłego roku obecny premier wyznał, iż marzy od dzieciństwa, aby zburzyć Pałac Kultury i Nauki w Warszawie.
Plan, który "nie jest czysto gospodarczy"
O burzeniu Pałacu Kultury i Nauki prezes Kaczyński w Przysusze nie wspominał. Uzasadniał za to potrzebę odbudowy zamków Kazimierza Wielkiego.
- Chcemy, żeby Polska była piękna. Stąd ten Fundusz Ochrony Zabytków, stąd plan, który, nie ukrywam, wziąłem od premiera Morawieckiego, ale który tutaj przedstawiam, bo nie jest czysto gospodarczy, odbudowy zamków kazimierzowskich. Tych, które budował Kazimierz Wielki - przemawiał Kaczyński do aktywu Prawa i Sprawiedliwości. Zapowiedź wielkiej inwestycji w kulturę i w piękno, jaka padła z ust prezesa, lotem błyskawicy obiegła media. Przez kilka dni była komentowana, ale potem niemal natychmiast poszła w zapomnienie. W Polsce przybierały wówczas na sile protesty społeczne w obronie niezależności sądów. Prawo i Sprawiedliwość, korzystając ze zdobytej w wyborach większości w parlamencie, przeprowadzało swoje ustawy przez kolejne etapy legislacji. Na ulicach zaś demonstrowali obywatele, którzy obawiają się, że to, co partia rządząca nazywa społeczną kontrolą nad sądami, jest w istocie kontrolą polityczną. W tamtej ubiegłorocznej, krótkotrwałej debacie nad koncepcją podniesienia zamków z ruin pojawiła się wypowiedź wiceminister kultury Magdaleny Gawin. "To spełnienie postulatów konserwatorów, historyków sztuki i miłośników zabytków, głoszonych od lat 70. XX wieku. Dzięki funduszowi będziemy mogli ratować zabytki wymagające pilnej ochrony" - snuła plany wiceminister.
Minister od zabytków studzi zapały
Po dziewięciu miesiącach minister kultury Piotr Gliński oficjalnie zaprzeczył, jakoby wyżej cytowana wypowiedź jego zastępczyni odnosiła się do koncepcji odbudowy zamków Kazimierza Wielkiego. "Wypowiedź Pani Magdaleny Gawin (...) dotycząca 'spełnienia postulatów konserwatorów, historyków sztuki i miłośników zabytków, głoszonych od lat 70.' odnosiła się do utworzonego z dniem 1 stycznia 2018 r. Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków" - sprecyzował Gliński w odpowiedzi na poselską interpelację, Interpelowała - w kwietniu br. - posłanka opozycyjnej Platformy Obywatelskiej Joanna Mucha. Pytała, jakie działania już podjęto w celu odbudowy zamków Kazimierza Wielkiego; które zamki zostaną odbudowane i na jakim etapie są prace nad tym projektem. Okazuje się, że Narodowy Fundusz Ochrony Zabytków, o którym mówił prezes Kaczyński, nie ma możliwości, żeby sfinansować w pełni ewentualne odbudowy zamków. Przepisy są tak skonstruowane, że Fundusz może częściowo dofinansować odbudowę zabytków. I tylko wtedy, jeżeli są one co najmniej w połowie zachowane. Innymi słowy, jeżeli co najmniej połowę zabytku stanowi oryginalna, historyczna substancja. W pojęcia fachowego języka konserwatorskiego ubrał tę zależność Piotr Gliński: "dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków może być przeznaczone na odbudowę zniszczonej przynależności zabytku tylko wtedy, gdy odbudowa ta nie przekracza 50 procent oryginalnej substancji tej przynależności". Gliński wylicza, że o dofinansowanie ewentualnej odbudowy może wnioskować tylko właściciel nieruchomości - osoba prywatna, firma, instytucja. Nie mogą jednak być to instytucje sektora finansów publicznych, choć wyjątek od tego wykluczenia stanowią samorządy lokalne.
Rozproszona własność, zróżnicowany stan
Zamki Kazimierza Wielkiego w Polsce - jest ich około pięćdziesięciu, są w różnym stanie. Nieliczne są odbudowane, np. zamek w Będzinie - odbudowany częściowo w latach 50. XX wieku i na początku XXI wieku czy zamek w Bobolicach - zrekonstruowany przez prywatnych właścicieli. Większość z nich to jednak ruiny. Zamki te mają różnych właścicieli. Już tylko trzy przykłady spośród około pięćdziesięciu pokazują, jak bardzo zróżnicowana jest to własność. Ruinami w Kazimierzu zarządza miasto, opiekę nad ruinami zamku w Czorsztynie sprawuje Pieniński Park Narodowy, a ruiny zamku w Olsztynie pod Częstochową są własnością Fundacji Wspólnoty Gruntowej Wsi Olsztyn. Gdyby więc miały zostać zrekonstruowane nieodbudowane jeszcze zamki, to decyzję o tym musieliby podjąć ich właściciele, a nie rząd, bo tak stanowi prawo. Potwierdza to zresztą sam minister Gliński w odpowiedzi udzielonej Joannie Musze. "O dotację udzielaną na podstawie ustawy z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami mogą ubiegać się wyłącznie właściciele albo posiadacze zabytków" - przypomina szef resortu kultury. "Odbudowa zamków Kazimierza Wielkiego nie może być przeprowadzona bez udziału w tym przedsięwzięciu właścicieli poszczególnych zamków. To od ich decyzji zależeć będzie ewentualne rozpoczęcie długotrwałego procesu odbudowy obiektów" - zaznacza jednocześnie Piotr Gliński.
Piętnaście lat i setki milionów złotych
O tym, jak bardzo długo trwa odbudowa zamku, wspominał w jednym z wywiadów Jarosław Lasecki, były senator Platformy Obywatelskiej, właściciel zamku w Bobolicach. Mówił, że zajęło mu to piętnaście lat. Nakłady, jakie poniósł, trzyma w tajemnicy. Koszt odbudowy średniowiecznych zamków trudno zatem oszacować. Posłużmy się innym przykładem.
Na przebudowę aresztu na ulicy Rakowieckiej w Warszawie na Muzeum Żołnierzy Wyklętych rząd zamierza wydać 200 milionów złotych. Były areszt jest obiektem pozostającym na pewno w złym stanie technicznym, ale przecież nie ruiną, skoro jeszcze kilka lat temu - wprawdzie z przymusu, ale jednak - mieszkali tam osadzeni. Można więc tylko oszacować, że odbudowa tylko jednego średniego zamku kazimierzowskiego kosztowałaby wielokrotność 200 milionów złotych.
Strach przed Gargamelem, bo Kazimierz nie miał swego Canaletta
Kolejny problem polega na tym, jak odtworzyć rzeczywisty, niezafałszowany wygląd zamków pochodzących z XVI wieku, gdy w większości nie zachowały się oryginały ani reprodukcje rysunków technicznych, a "Polska murowana" Kazimierza Wielkiego nie miała swojego Canaletta, który czterysta lat później pędzlem z benedyktyńską dokładnością odmalowywał budynki Warszawy, co ułatwiło odbudowę Starego Miasta po II wojnie światowej.  "Czasem, wobec braku jakiejkolwiek ikonografii z czasów świetności, odpowiedzenie jak wyglądało dane miejsce jest niemożliwe. Pole do hochsztaplerki i blagi jest więc ogromne" - przypomina dr Sebastian Adamkiewicz, stawiając w swej publikacji w wortalu historycznym Histmag.org pytanie: "Czy dzięki tej śmiałej inicjatywie staniemy się wkrótce ojczyzną zamków Gargamela?" Tu dochodzimy do bardzo istotnej treści z pisma Piotra Glińskiego. Jest w niej ostro zarysowany dystans ministra kultury do de facto wznoszenia nowych zamków na starych ruinach. "Ochrona zabytków polega przede wszystkim na ochronie oryginalnej substancji zabytku. Z tego powodu w doktrynie konserwatorskiej kwestia odbudowy nieistniejących albo znacznie zniszczonych zabytków jest kwestią kontrowersyjną" - przypomina minister kultury i dziedzictwa narodowego.
Zabytki w trwałej ruinie to normalny stan
Zastrzeżenie ministra jest o tyle zasadne, że "oryginalna substancja" większości XIII-wiecznych zamków Kazimierza Wielkiego to obecnie ruiny. W ochronie zabytków istnieje wręcz pojęcie "trwałych ruin" - czyli ruin profesjonalnie zabezpieczonych przed dalszym niszczeniem. Ta forma konserwacji również jest bardzo kosztowna. Np. we Włoszech nikomu nie przychodzi do głowy odbudowywać trwałej ruiny - Koloseum, a i tak sama rekonstrukcja areny, w tej stylistyce ruiny, mająca potrwać do 2020 roku, ma kosztować 20 mln euro. Z kolei Grecji nie stać na utrwalenie przed dalszymi zniszczeniami murów obronnych miasta Rodos, dlatego w ostatnich latach radykalnie został ograniczony ruch turystyczny na nich. W Olsztynie koło Częstochowy pod koniec XX wieku zaprzestano używania ruin zamku jako tła dla pokazu laserów i pirotechniki po tym, jak zawaliła się jedna ze ścian. Zakazał tego konserwator zabytków. Na zabezpieczenie ruin zamków przed zniszczeniem również w Polsce brakuje pieniędzy. Ruiny w Olsztynie mają być konserwowane z funduszy UE. Jego ewentualna odbudowa każe postawić kolejne pytanie - czy nie rodziłaby konieczności zwrotu unijnej dotacji, przeznaczonej przecież wyłącznie na konserwację ruin, a nie na przywrócenie zamku do pierwotnej postaci. Pielęgnowanie "trwałych ruin" ma w historii sztuki znacznie więcej zwolenników niż sam jeden Piotr Gliński. Średniowieczne budowle niszczały w późniejszych wiekach nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach. W XIX wieku niszczejące średniowieczne budowle przestały być traktowane jako brzydkie rudery, a stały się uznawanymi za piękne śladami historii i dawnej świetności rodów czy miast.
Trwałe ruiny - dobrem poszukiwanym
Ruiny były na tyle poszukiwanym dobrem, że zamożni obywatele budowali sobie ruiny sztuczne. "W następnych latach (XIX wieku - przyp. red.) upowszechniła się moda na budowanie sztucznych ruin, które miały ubarwiać parki między innymi w Puławach czy Wilanowie" - wspomina Paweł Kocańda z Uniwersytetu Rzeszowskiego w pracy "Ruiny zamków jako przykład obiektów muzealnych na wolnym powietrzu" (2016). Moda na sztuczne ruiny była obecna w wielu krajach Europy. Ślady tego zjawiska znajdujemy nawet w powieści dla młodzieży "Chłopcy z Placu Broni" Ferenca Molnara (1906). Wśród wielu trafnych dziecięcych opisów dorosłych stosunków społecznych w XIX-wiecznym Budapeszcie było i dotyczące sztucznych ruin zamku. Na wzgórzu "znajdowały się sztuczne ruiny zamku, jakie często budowano w wielkich parkach należących do arystokratycznych rodzin. Starannie układa się kamienie, a potem wypełnia szczeliny mchem, tak, aby wyglądało to na prawdziwe ruiny. (...) - Co to za zamek? - zapytał Czonakosz. - Na historii nie mówiono nam przecież, żeby w Ogrodzie Botanicznym był jakiś zamek. / -To sztuczne ruiny. Zbudowano je już jako ruiny./ - Nemeczek roześmiał się. - Jeśli już budowali, to lepiej było zbudować prawdziwy zamek. A po stu latach i tak zostałyby tylko ruiny" (tłum. Tadeusz Olszański). Powyższa dygresja ukazuje tylko, że piękno i romantyzm historycznych ruin są cenione od XIX wieku do tego stopnia, że uciekano się kiedyś nawet do budowania podróbek. Utrwalenie zabytków w postaci ruin jest dziś powszechnie akceptowaną metodą konserwatorską. Zdarzają się oczywiście wyjątki, ale regułą jest utrzymywanie ruin w postaci ruin. "Dopuszcza się co najwyżej odbudowę obiektów mających bardzo duże znaczenie symboliczne. W Polsce takim obiektem był z pewnością Zamek Królewski w Warszawie, którego odbudowa była powszechnie akceptowana. Kontrowersji konserwatorskich nie wzbudzała również odbudowa zniszczonego przez Niemców w czasie II wojny światowej Starego Miasta w Warszawie" - twierdzi minister kultury i dziedzictwa narodowego. W kolejnej części swojego pisma Piotr Gliński nie wprost, ale jednak podważa ideę premiera swojego rządu i prezesa swojej partii. "Odbudowa innych obiektów nie zawsze wzbudzała jednoznacznie pozytywny oddźwięk. Czasami wręcz przeciwnie. Szczególnie w tych przypadkach, gdy odbudowa nie odbywała się na podstawie przekazów ikonograficznych umożliwiających odtworzenie historycznego wyglądu obiektu albo gdy współczesna funkcja i użyte do odbudowy współczesne materiały budowlane 'fałszowały' historyczną formę obiektu" - przypomina minister Gliński.
Polityczny przytyk i brak konkretów
Tak na marginesie, warto odnotować przytyk wymierzony w ugrupowanie, z którego wywodzi się autorka interpelacji Joanna Mucha. Profesor Gliński uznał za "bardzo dobry przykład" fałszującej odbudowy Pałac Jabłonowskich w Warszawie - zniszczony w czasie wojny i nieodbudowany przez ponad 50 lat. Odbudowany dopiero w latach 1994-1997 za prezydentury obecnego posła Platformy Obywatelskiej Marcina Święcickiego, krytykowany za zbyt współcześnie wyglądającą elewację południową. Joanna Mucha w rozmowie z tvn24.pl ubolewała, że odpowiedź ministra Glińskiego na jej interpelację nie zawiera odpowiedzi na jej pytania, na ile zaawansowane są prace nad wcielaniem w życie idei odbudowy zamków kazimierzowskich. - To niestety coraz częstsza praktyka, że odpowiedzi na nasze interpelacje nie odpowiadają na postawione w nich pytania. W tym przypadku domyślam się dlaczego. Po prostu minister nie ma nic w tej sprawie do powiedzenia. Przez rok nie zadziało się nic wokół pomysłu Jarosława Kaczyńskiego rzuconego na konwencji w Przysusze. Gdyby coś się działo, opinia publiczna na pewno by o tym wiedziała - powiedziała nam posłanka Mucha. Z okazji zbliżającej się rocznicy deklaracji przysuskiej prezesa Jarosława Kaczyńskiego skierowaliśmy pytania o odbudowę zamków kazimierzowskich do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W kompetencjach bowiem tego resortu znajduje się opieka nad zabytkami.
Odpowiedź otrzymaliśmy już po publikacji tego artykułu.
- MKiDN nie prowadzi obecnie odrębnego programu odbudowy pozostających w ruinie zamków kazimierzowskich. W ramach ogłaszanego corocznie programu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego "Ochrona Zabytków" właściciele tych zabytków mogą ubiegać się o dotacje - informuje rzeczniczka resortu Anna Bocian.
Rzeczniczka poinformowała nas również, że w piątek 29 czerwca minister objął współprowadzenie Muzeum Ziemi Międzyrzeckiej "w skład którego wchodzi m.in. zamek królewski z czasów Kazimierza Wielkiego". Zamek ten utrzymywany jest w formie trwałej ruiny. Muzeum zaś mieści się w XVIII-wiecznej siedzibie starostów międzyrzeckich.
Premier i prezes chcieli odbudowywać zamki Kazimierza Wielkiego. Rok po złożeniu tej zapowiedzi niemal nic nie dzieje się w tej sprawie. Okazuje się, że koncepcja Kaczyńskiego i Morawieckiego ma w rządzie silnego przeciwnika. Jest nim Piotr Gliński - wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego.W niedzielę mija rok od konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Przysusze na południowym Mazowszu. To na niej prezes Jarosław Kaczyński wygłosił przemówienie programowe, z którego wynikało że partia rządząca ma sukcesy i idzie w sobrym kierunku. Prezes wytyczył też nowe drogi na przyszłość. Zapowiedział w nim między innymi... odbudowę zamków Kazimierza Wielkiego. Przyznał, że to pomysł Mateusza Morawieckiego - wówczas wicepremiera, dziś premiera.Na marginesie należy odnotować, że odbudowa zamków Kazimierza Wielkiego nie jest pierwszą śmiałą, acz kosztochłonną koncepcją urbanistyczną autorstwa Morawieckiego. Wiosną ubiegłego roku obecny premier wyznał, iż marzy od dzieciństwa, aby zburzyć Pałac Kultury i Nauki w Warszawie.O burzeniu Pałacu Kultury prezes Kaczyński w Przysusze nie wspominał. Uzasadniał za to potrzebę odbudowy zamków Kazimierza Wielkiego.- Chcemy, żeby Polska była piękna. Stąd ten Fundusz Ochrony Zabytków, stąd plan, który nie ukrywam wziąłem od premiera Morawieckiego, ale który tutaj przedstawiam, bo nie jest czysto gospodarczy, odbudowy zamków kazimierzowskich. Tych, które budował Kazimierz Wielki.Zapowiedź wielkiej inwestycji w kulturę i w piękno, jaka padła z ust prezesa, lotem błyskawicy obiegła media. Przez kilka dni była komentowana, ale potem niemal natychmiast poszła w zapomnienie. W Polsce narastały protesty w obronie niezależności sądów. Prawo i Sprawiedliwość, korzystając ze zdobytej w wyborach większości w parlamencie, przeprowadzało swoje ustawy przez kolejne etapy legislacji. Na ulicach zaś demonstrowali obywatele, którzy obawiają się, że to co partia rządząca nazywa społeczną kontrolą nad sądami, jest w istocie kontrolą polityczną.W tamtej krótkotrwałej debacie nad koncepcją podniesienia z ruin pojawiła się wypowiedź wiceminister kultury Magdaleny Gawin."To spełnienie postulatów konserwatorów, historyków sztuki i miłośników zabytków, głoszonych od lat 70. XX wieku. Dzięki funduszowi będziemy mogli ratować zabytki wymagające pilnej ochrony" - snuła plany wiceminister.Po dziewięciu miesiącach minister kultury Piotr Gliński oficjalnie zaprzeczył jakoby wyżej cytowana wypowiedź jego zastępczyni odnosiła się do koncepcji odbudowy zamków Kazimierza Wielkiego."Wypowiedź Pani Magdaleny Gawin (...) dotycząca 'spełnienia postulatów konserwatorów, historyków sztuki i miłośników zabytków, głoszonych od lat 70.' odnosiła się do utworzonego z dniem 1 stycznia 2018 r. Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków" - sprecyzował Gliński w odpowiedzi na poselską interpelację,Interpelowała - w kwietniu br. - posłanka opozycyjnej Platformy Obywatelskiej Joanna Mucha. Pytała jakie działania już podjęto w celu odbudowy zamków Kazimierza Wielkiego; które zamki zostaną odbudowane i na jakim etapie są prace nad tym projektem.Okazuje się, że fundusz ochrony zabytków, o którym mówił prezes Kaczyński, nie ma możliwości żeby sfinansować w pełni ewentualne odbudowy zamków. Przepisy są tak skonstruowane, że fundusz może dofinansować odbudowę zabytków, tylko wtedy jeżeli są one co najmniej w połowie zachowane. Innymi słowy, co najmniej połowę zabytku stanowi oryginalna, historyczna substancja.W pojęcia fachowego języka konserwatorskiego ubrał tę zależność Piotr Gliński: "dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków może być przeznaczone na odbudowę zniszczonej przynależności zabytku tylko wtedy, gdy odbudowa ta nie przekracza 50% oryginalnej substancji tej przynależności".Gliński wylicza, że o dofinansowanie ewentualnej odbudowy może wnioskować tylko właściciel nieruchomości - osoba prywatna, firma, instytucja. Nie mogą jednak być to instytucje sektora finansów publicznych, choć wyjątek od tego wykluczenia stanowią samorządy lokalne.Zamki Kazimierzowskie w Polsce - jest ich około pięćdziesięciu, znajdują się w rękach pozostają w różnym stanie. Nieliczne są odbudowane, np. zamek w Będzinie - odbudowany częściowo w latach 50. XX wieku i na początku XXI wieku; czy zamek w Bobolicach zrekonstruowany przez prywatnych właścicieli. Większość z nich to jednak ruiny.Zamki te mają różnych właścicieli. Już tylko trzy przykłady spośród około pięćdziesięciu pokazuje jak bardzo zróżnicowana jest to własność. Ruinami w Kazimierzu - zarządza miasto, opiekę nad ruinami zamku w Czorsztynie sprawuje Pieniński Park Narodowy, a ruiny zamku w Olsztynie pod Częstochową są własnością Fundacji Wspólnoty Gruntowej Wsi Olsztyn.Gdyby więc miały zostać zrekonstruowane nieodbudowane jeszcze zamki, to decyzję o tym musieliby podjąć ich właściciele, a nie rząd, bo tak stanowi prawo. Potwierdza to zresztą sam minister Gliński, w odpowiedzi udzielonej Joannie Musze."O dotację udzielaną na podstawie ustawy z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami mogą ubiegać się wyłącznie właściciele albo posiadacze zabytków" - przypomina szef resortu kultury."Odbudowa zamków Kazimierza Wielkiego nie może być przeprowadzona bez udziału w tym przedsięwzięciu właścicieli poszczególnych zamków. To od ich decyzji zależeć będzie ewentualne rozpoczęcie długotrwałego procesu odbudowy obiektów" - zaznacza jednocześnie Piotr Gliński.Jak bardzo długotrwały jest proces odbudowy zamku, wspominał w jednym z wywiadów Jarosław Lasecki, były senator Platformy Obywatelskiej, właściciel zamku w Bobolicach. Mówił, że zajęło mu to piętnaście lat. Nakłady, jakie poniósł na to, trzyma w tajemnicy. Trudno więc oszacować możliwy koszt odbudowy średniowiecznych zamków, ale posłużmy się innym przykładem. Na przebudowę aresztu na ulicy Rakowieckiej w Warszawie na Muzeum Żołnierzy Wyklętych ministerstwo Glińskiego zamierza wydać 200 mln zł. Jest to obiekt, na pewno w złym stanie technicznym, ale przecież nie ruina skoro jeszcze kilka lat temu mieszkali tam osadzeni. Można więc tylko oszacować, że odbudowa tylko jednego średniego zamku Kazimierzowskiego kosztowałaby wielokrotność dwustu milionów złotych.Kolejny problem jaki pojawia się, to jak odtworzyć rzeczywisty, niezafałaszowany wygląd zamków pochodzących z XVI wieku, gdy w większości nie zachowały się oryginały ani reprodukcje rysunków technicznych, a "Polska murowana" Kazimierza Wielkiego nie miała swojego Canaletta, który czterysta lat później pędzlem z benedyktyńską dokładnością odmalowywał budynki Warszawy, co ułatwiło odbudowę Starego Miasta w XX wieku po II wojnie światowej."Czasem, wobec braku jakiejkolwiek ikonografii z czasów świetności, odpowiedzenie jak wyglądało dane miejsce jest niemożliwe. Pole do hochsztaplerki i blagi jest więc ogromne" - przypomina dr Sebastian Adamkiewicz, stawiając w swej publikacji w wortalu historycznym Histmag.org pytanie: "Czy dzięki tej śmiałej inicjatywie staniemy się wkrótce ojczyzną zamków Gargamela?"Tu dochodzimy do bardzo istotnej treści z pisma Piotra Glińskiego. Jest w niej ostro zarysowany dystans ministra kultury do de facto wznoszenia nowych zamków na starych ruinach."Ochrona zabytków polega przede wszystkim na ochronie oryginalnej substancji zabytku. Z tego powodu w doktrynie konserwatorskiej kwestia odbudowy nieistniejących albo znacznie zniszczonych zabytków jest kwestią kontrowersyjną" - przypomina minister kultury i dziedzictwa narodowego.Zastrzeżenie ministra jest o tyle zasadne, że "oryginalna substancja" większości XIII-wiecznych zamków Kazimierza Wielkiego to obecnie ruiny. W ochronie zabytków istnieje wręcz pojęcie "trwałych ruin" - czyli ruin profesjonalnie zabezpieczonych przed dalszym niszczeniem. Ta forma konserwacji również jest bardzo kosztowna. Np. we Włoszech nikomu nie przychodzi do głowy odbudowywać trwałej ruiny - Koloseum, a i tak sama rekonstrukcja areny, w teej stylistyce ruiny, mająca potrwać do 2020 roku, ma kosztować 20 mln zł. Z kolei Grecji nie stać na utrwalenie przed dalszymi zniszczeniami murów obronnych miasta Rodos, dlatego w ostatnich latach radykalnie został ograniczony ruch turystyczny na nich. W Olsztynie koło Częstochowy, pod koniec XX wieku, zaprzestano używania ruin zamku Kazimierzowskiego jako tła dla pokazu laserów i pirotechniki po tym, jak zawaliła się jedna ze ścian. Zakazał tego konserwator zabytków.Na zabezpieczenie ruin zamków przed zniszczeniem również w Polsce brakuje pieniędzy. Ruiny w Olsztynie mają być konserwowane z unijnych funduszów. Jego ewentualna odbudowa każe postawić kolejne pytanie czy nie rodziłaby konieczności zwrotu unijnej dotacji, przeznaczonej przecież na konserwację ruin wyłącznie, a nie na przywrócenie zamku do pierwotnej postaci.Pielęgnowanie "trwałych ruin" ma w historii sztuki znacznie więcej zwolenników niż sam jeden Piotr Gliński. Średniowieczne budowle niszczały w późniejszych wiekach nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach. W XIX wieku niszczejące średniowieczne budowle zaczęły być traktowane jako brzydkie rudery, a stały się uznawanymi za piękne śladami historii i dawnej świetności - rodów, czy miast.Ruiny były na tyle poszukiwanym dobrem, że zamożni obywatele, budowali sobie ruiny sztuczne. "W następnych latach (XIX wieku - przyp. red.) upowszechniła się moda na budowanie sztucznych ruin, które miały ubarwiać parki między innymi w Puławach czy Wilanowie" - wspomina Paweł Kocańda z Uniwersytetu Rzeszowskiego w pracy "Ruiny zamków jako przykład obiektów muzealnych na wolnym powietrzu" (2016).Moda na sztuczne ruiny była obecna w wielu krajach Europy. Ślady tego zjawiska znajdujemy nawet w powieści dla młodzieży "Chłopcy z placu Broni" Ferenca Molnara (1906). Wśród wielu celnych spostrzeżeń na temat oglądu przez dzieci dorosłych stosunkiów społecznych w XIX-wiecznym Budapeszcie, było i dotyczące sztucznych ruin zamku.Na wzgórzu "znajdowały się sztuczne ruiny zamku, jakie często budowano w wielkich parkach należących do arystokratycznych rodzin. Starannie układa się kamienie, a potem wypełnia szczeliny mchem, tak, aby wyglądało to na prawdziwe ruiny. (...) - Co to za zamek? - zapytał Czonakosz. - Na historii nie mówiono nam przecież, żeby w Ogrodzie Botanicznym był jakiś zamek. / -To sztuczne ruiny. Zbudowano je już jako ruiny./ - Nemeczek roześmiał się. - Jeśli już budowali, to lepiej było zbudować prawdziwy zamek. A po stu latach i tak zostałyby tylko ruiny" (tłum. Tadeusz Olszański).Powyższa dygresja ukazuje tylko, że piękno i romantyzm historycznych ruin są cenione od XIX wieku do tego stopnia, że uciekano się kiedyś nawet do budowania podróbek. Utrwalenie zabytków w postaci ruin jest dziś powszechnie akceptowaną metodą konserwatorską. Zdarzają się oczywiście wyjątki, ale regułą jest utrzymywanie ruin w postaci ruin."Dopuszcza się co najwyżej odbudowę obiektów mających bardzo duże znaczenie symboliczne. W Polsce takim obiektem był z pewnością Zamek Królewski w Warszawie, którego odbudowa była powszechnie akceptowana. Kontrowersji konserwatorskich nie wzbudzała również odbudowa zniszczonego przez Niemców w czasie II wojny światowej Starego Miasta w Warszawie" - twierdzi minister kultury i dziedzictwa narodowego.W kolejnej części swojego pisma Piotr Gliński nie wprost, ale jednak podważa ideę premiera swojego rządu i prezesa swojej partii."Odbudowa innych obiektów nie zawsze wzbudzała jednoznacznie pozytywny oddźwięk. Czasami wręcz przeciwnie. Szczególnie w tych przypadkach, gdy odbudowa nie odbywała się na podstawie przekazów ikonograficznych umożliwiających odtworzenie historycznego wyglądu obiektu albo gdy współczesna funkcja i użyte do odbudowy współczesne materiały budowlane 'fałszowały' historyczną formę obiektu" - przypomina minister Gliński.Na marginesie warto odnotować przytyk wymierzony w ugrupowanie ,z którego wywodzi się autorka interpelacji Joanna Mucha. Profesor Gliński uznał za "bardzo dobry przyklad" fałszującej odbudowy Pałac Jabłonowskich w Warszawie - zniszczony w czasie wojny i nieodbudowany przez ponad 50 lat. Odbudowany dopiero w latach 1994-1997 za prezydentury obecnego posła Platformy Obywatelskiej Marcina Święcickiego. Krytykowany za zbyt współcześnie wyglądającą elewację południową.Joanna Mucha w rozmowie z TVN24.pl ubolewała, że odpowiedź mministra Glińskiego na jej interpelację nie zawiera odpowiedzi na jej pytania na ile zaawansowane są prace nad wcielaniem w życie idei odbudowy zamków Kazimierzowskich.- To niestety coraz częstsza praktyka, że odpowiedzi na nasze interpelacje nie odpowiadają na postawione w nich pytania. W tym przypadku domyślam się dlaczego. Po prostu minister nie ma nic w tej sprawie do powiedzenia. Przez rok nie zadziało się nic wokół pomysłu Jarosława Kaczyńskiego rzuconego na konwencji w Przysusze. Gdyby coś się działo, opinia publiczna na pewno by o tym wiedziała - powiedziała nam posłanka Mucha.Z okazji zbliżającej się rocznicy deklaracji przysuskiej prezesa Jarosława Kaczyńskiego skierowaliśmy pytania o odbudowę zamków Kazimierzowskich do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W kompetencjach bowiem tego resortu znajduje się opieka nad zabytkami. Do chwili publikacji tego artykułu ministerstwo nie odpowiedziało na nasze pytania.
Autor: jp\kwoj / Źródło: tvn24.pl