Przepraszam. Najzwyczajniej nie mam kiedy pisać nowych felietonów, nie mam też czasu prowadzić z Państwem korespondencji. Nowe obowiązki nie dają mi czasu na nic, poza nimi. I tak już będzie aż do września. Potem chciałbym wziąć urlop, nie wiem, czy mi się uda. Prosiłem Portal, by zdjął czasowo mój blog, ale proszą, bym się mimo wszystko postarał. Nie wiem, jak często mi się uda.
Chętnie bym napisał jakieś uwagi po moich wyprawach do Pragi i Madrytu, jest tyle istotnych wydarzeń międzynarodowych, o których warto byłoby napisać… Ale to wszystko hetka. Podróże kształcą. Dzisiaj, znowu mnie dokształciły. Wracając z Madrytu, leciałem z grupą polskich zakonnic pracujących w Kamerunie. Mój nieskończony szacunek do ludzi, poświęcających swoje życie dla niesienia pomocy bliźnim zawsze rośnie w kontakcie z misjonarzami. Siostry opowiadały o swojej pracy w Afryce tak przejmująco, były przepełnione taką dobrocią, taką chęcią bycia użytecznym, że doprawdy miało się uczucie obcowania ze … Hmmm… Jakiego słowa użyć? Ze świętymi? Wiadomo, trzeba uważać na słowa, by nie popaść w przesadę. Ale jak inaczej oddać Państwu tę inność, tę niecodzienność tych kruchych zdawałoby się istot, które bez spoczynku, bez znużenia i bez skargi pracują w koszmarnych warunkach klimatycznych, higienicznych, bez czystej wody, bez prądu, wśród szerzących choroby insektów, niosąc słowo boże, pomoc i nadzieję istotom ludzkim pozbawionym nie tylko wszelkich dóbr, ale i jakiejkolwiek nadziei na nadanie własnemu istnieniu jakiegoś sensu?…
Już kiedyś o tym pisałem, ale nie znużę się powtarzaniem: jeśli ktokolwiek z Państwa chce pomóc najnieszczęśliwszym spośród ludzkich istot, niech da swój datek na misje albo na pomoc uchodźcom. Postaram się w najbliższych dniach podać numer konta: każdy grosz jest dla misjonarza skarbem. Już za 15 dolarów, za 45 złotych, można przez miesiąc utrzymać afrykańskie dziecko, pozwolić mu na naukę, pozwolić mu na nadzieję.