Tablica ku pamięci polskich oficerów na gmachu NKWD

Aktualizacja:
 
Komorowski na charkowskim cmentarzuPAP/Paweł Supernak

Na dawnym gmachu NKWD w Charkowie odsłonięto pamiątkową tablicę poświęconą pomordowanym polskim oficerom. Jeszcze niedawno wisiała tam tablica z Feliksem Dzierżyńskim. W uroczystościach upamiętniających 68. rocznicę zbrodni na Ukrainie uczestniczył marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.

- Oni uczyli odróżniać honor od tchórzostwa, prawdę od kłamstwa, zło od dobra. Tragicznie rozstrzelani oficerowie kształtowali nasze postawy - podkreślał w Charkowie marszałek Sejmu.

Zaznaczył, że do dnia dzisiejszego pytamy, dlaczego musieli zginąć, dlaczego musiała dokonać się tak straszliwa zbrodnia? - Pytamy, dlaczego przez pół wieku skutecznie kłamano, oszukiwano, chowano prawdę, eksponowano kłamstwo zbrodni katyńskiej - mówił marszałek.

 
Powitanie w Charkowie (PAP/Paweł Supernak) PAP/Paweł Supernak

Na Cmentarzu Ofiar Totalitaryzmu odprawiono w niedzielę mszę św. ku pamięci polskich i ukraińskich oficerów zamordowanych przez NKWD. W modlitwach ekumenicznych uczestniczyli duchowni katoliccy, prawosławni, protestanccy i rabini.

Bój o prawdę niezakończony

W homilii biskup polowy Wojska Polskiego Tadeusz Płoski zwrócił uwagę, że "moralny spadkobierca odpowiedzialny za mord, reprezentowany przez rosyjski wymiar sprawiedliwości, oddalił zażalenie adwokatów rodzin ofiar uznając, że wśród pomordowanych w 1940 roku przez NKWD Polaków mogli być szpiedzy, dywersanci i terroryści".

- Niestety ciągle trzeba pokonywać opór ludzi i instytucji, które zasłaniają i deformują kształt prawdy. Ciągle przed wami rodziny katyńskie, bój o prawdę, której domagają się te mogiły, której domaga się cała Rzeczpospolita - mówił biskup Płoski.

Zdaniem Komorowskiego, "musi boleć i niepokoić sięganie po tylu latach do argumentów rodem z komunizmu".

Bykownia jak Katyń

- Odnoszę wrażenie, że władze rosyjskie czekały i chyba już się doczekały momentu, w którym ostatni bezpośredni wykonawcy zbrodni katyńskiej nie żyją - powiedział. Marszałek Sejmu zwrócił także uwagę, że pozostała jeszcze jedna wielka prośba do przyjaciół ukraińskich - o upamiętnienie Bykowni koło Kijowa, gdzie także spoczywa duża grupa polskich jeńców rozstrzelanych obok Ukraińców.

Rodziny szukały bliskich

Marszałkowi Sejmu podczas uroczystości towarzyszyli przedstawiciele rodzin, których ojcowie czy dziadkowie zginęli w Charkowie. Członkowie rodzin katyńskich, w alei pomiędzy polską a ukraińską częścią cmentarza, szukali tabliczek z nazwiskami swoich bliskich, zapalali znicze i składali kwiaty.

Barbara Greczner z Gorzowa Wielkopolskiego wspominała w rozmowie z dziennikarzami, że pierwsza kartka od ojca przyszła w grudniu 1940 roku i prosił w niej o ciepłą odzież i pastę do zębów. - A potem przychodziły dziwne telegramy: pisał, że zdrów i pisał, że powrócił - powiedziała.

Anna Wolińska z Warszawy podkreślała, że nazwisk jej ojca i wuja nie było na listach katyńskich, a informacje o miejscu pochówku ojca uzyskała dopiero z dokumentów, jakie Michaił Gorbaczow przekazał Wojciechowi Jaruzelskiemu w 1990 roku.

Ku pamięci zamordowanych

Na dawnym gmachu NKWD odsłonięto pamiątkową tablicę poświęconą polskim oficerom pomordowanym przez NKWD w 1940 roku.

- W tych piwnicach strzałem w tył głowy został pozbawiony w wieku lat 40 mój ojciec, kapt. Jakub Wajda - wspominał obecny w Charkowie reżyser Andrzej Wajda. Dziękował też osobiście Wiktorowi Juszczence, że na tablicy pamiątkowej znalazł się podpis "Rodziny z Polski i Naród Ukraiński". Jego żona Krystyna Zachwatowicz wspominała, że na tym budynku jeszcze do niedawna wisiała tablica z Feliksem Dzierżyńskim.

Minister służb bezpieczeństwa Ukrainy Walery Nalewajczenko zadeklarował z kolei, że zgodnie z decyzją prezydenta Juszczenki do końca tego roku zostaną udostępnione wszystkie archiwa i dokumenty dot. ofiar represji.

Marszałek Sejmu dziękował natomiast, że Polacy i Ukraińcy mogą razem dokonać "aktu przekreślenia złej przeszłości". - Jest rzeczą ważną, abyśmy pamiętali, że ten akt jest możliwy w ramach niepodległej Ukrainy i niepodległej Polski - dodał Komorowski.

Na rozkaz Stalina

Na mocy rozkazu Stalina strzałami w tył głowy NKWD uśmierciło w 1940 r. ok. 22 tys. polskich oficerów, policjantów, lekarzy, profesorów i duchownych wziętych do niewoli po napaści ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. Wśród nich 15 tys. stanowili więźniowie obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Rozstrzeliwano ich wiosną 1940 r. w Katyniu, Charkowie i w Kalininie (dziś - Twer).

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Supernak