W kopiach akt śledztwa "podsłuchowego", które wyciekły do sieci, znajduje się poszlaka wskazująca, kto mógł wykonać zdjęcia tych dokumentów. To fragment pisma, na którym widać sygnaturę akt i fragmenty nazwisk, mogących być nazwiskami adwokatów reprezentujących głównego podejrzanego w aferze. - Zauważyliśmy ten dokument, będziemy to badać - potwierdza Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Fragment dokumentu jest widoczny w pierwszym tomie sfotografowanych akt. Na fotografii widać leżącą na stole teczkę z aktami, a pod nią fragment dokumentu, który może być zgodą na udostępnienie akt śledztwa w sprawie nielegalnego nagrywania polityków, menedżerów i biznesmenów.
W lewym górnym rogu fragmentu tego dokumentu widać pieczątkę Wydziału V Prokuratury Okręgowej Warszawa – Praga, poniżej wytłuszczony fragment zdania „o udostępnieniu (…)”. Jest też nazwisko prokurator Hopfer, prowadzącej śledztwo w sprawie afery taśmowej.
Dalej widoczne są m.in. fragmenty zdań: „zapoznania z ak…”; „..podejrzanemu o czyn”; „..z wnioskiem”; „adw. Grzegorza Ra…” i fragment nazwiska „Małeck…” oraz „74/14”, co może być sygnaturą akt śledztwa V Ds. 74/14, czyli w sprawie afery taśmowej.
- Prokuratura dostrzegła ten fakt, będzie on badany w śledztwie - dodaje rzecznik stołecznej prokuratury.
Grzegorz Radwański i Marek Małecki są pełnomocnikami biznesmena Marka Falenty, podejrzanego o zlecenie nielegalnego nagrywania.
Obu mecenasom zadaliśmy pytania, czy któryś z nich lub aplikant zatrudniony w ich kancelarii zrobił zdjęcia akt, które później zostały opublikowane w sieci.
„Uprzejmie informuję, że prowadzone przez nas sprawy jak i zasady funkcjonowania kancelarii objęte są tajemnicą adwokacką i nie możemy udzielić odpowiedzi na zadane pytania. Zapewniam jednak, że w żadnej mierze nikt z pracowników bądź współpracowników kancelarii nie przyczynił się w najmniejszym stopniu do udostępnienia akt jakiejkolwiek sprawy nieuprawnionym osobom” – odpisali nam mec. Małecki i mec. Radwański.
15 osób z dostępem do akt
Z dostępu do akt afery podsłuchowej skorzystało, jak mówił dziś Andrzej Seremet, 15 osób: adwokatów, aplikantów adwokackich - obrońców podejrzanych oraz pełnomocników pokrzywdzonych. Przemysław Nowak, rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej mówił na konferencji, że "są materiały", które wskazują, czyja fotokopia została ujawniona.
- Wiemy, że krąg osób miał dostęp do tych akt - zaznaczył Nowak. Podkreślił, że istotne będzie ustalenie okoliczności, w jakich Zbigniew S. uzyskał materiał. - Przekazanie prywatne niekoniecznie jest przestępstwem (...). Będziemy to badać indywidualnie - powiedział.
Dotąd prokuratorzy w śledztwie w sprawie ujawnienia fotografii akt śledztwa ws. afery taśmowej zdecydowali się przedstawić zarzut z artykułu 241 kodeksu karnego Zbigniewowi S., który wczoraj sukcesywnie upowszechniał na swoich internetowych profilach koleje tomy akt.
On sam jednak twierdził, że komplety zdjęć znalazł na jednym z chińskich serwerów i jego rola polegała wyłącznie na nagłośnieniu już funkcjonujących w sieci zdjęć. Art 241 K.K. przewiduje karę więzienia - do lat dwóch - tym, którzy rozpowszechniają (bez zgody) informacje ze śledztwa. Dlatego śledczy wywodzą, że nawet jeśli znalazł akta poza Polską, to zdecydowanie je rozpowszechnił.
Autor: Robert Zieliński, Maciej Duda/ ola / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24