Historia ta jest o psie, ale wyjątkowym. Przez kilka dni, podczas ekstremalnych mrozów dryfował bowiem na krze wiślanej w Zatoce Gdańskiej. I pewnie na nic by się zdała niezwykła determinacja zwierzęcia, by pozostać przy życiu, gdyby nie załoga statku r/v Baltica, która początkowo wzięła psiaka za fokę.
Psa rasy mieszanej, podobnego do drobnego wilczura, zauważono kilka dni wcześniej - w sobotę - gdy dryfował na krze w okolicy Grudziądza.
Strażakom się nie udało
Wezwani wtedy strażacy nie mogli opuścić na wodę łodzi ratunkowej. W akcji przeszkadzała bowiem niebezpieczna kra.
Wygłodzone i zmarznięte zwierzę odnalazła później załoga statku badawczego r/v Baltica, którego współarmatorem jest Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej z Gdyni.
Pies znajdował się 10 -15 mil na północ od ujścia Wisły na Zatoce Gdańskiej. Psiak czuje się już dobrze, przeszedł badania weterynaryjne.
To nie foka!
- Któryś z marynarzy, pełniący dyżur na mostku, zauważył kolejną fokę... Ale foka miała i nogi i uszy i okazało się, że to nie jest kolejna foka - opowiada w programie "Prosto z Polski" Natalia Drgas z IMGW, kierowniczka rejsu Baltiki.
Psa z wody podniósł, przy pomocy reszty załogi, mechanik Adam Buczyński. - Staraliśmy się jak najbliżej podpłynąć statkiem, ale ten podpływając rozgarniał kry i pies ześlizgiwał się - mówi o kłopotach w akcji ratowniczej mężczyzna. - Nie pisnął. Tylko wielkie oczy, przerażenie w oczach - opowiada mechanik o tym, jak odważne było zwierzę.
Zostanie na statku?
Ratowanie psa odbyło się dosłownie w ostatniej chwili. - Byliśmy w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie - podkreśla Jan Joachim, pierwszy oficer statku Baltica. Pan Jan uważa, że gdyby naukowcy z Baltiki spóźnili się o kilkadziesiąt minut i zrobiłoby się ciemno, nikt psa już by nie znalazł.
Jeśli nie znajdzie się właściciel, mimowolny psi podróżnik być może zostanie na statku, którego załoga udzieliła mu pomocy.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/ Fot. IMGW