Putin jest inteligentny, jego współpracownicy są inteligentni. To wyszkoleni w KGB ludzie, którzy wyczuli, że Rosjanie mają syndrom postimperialny, postradziecki. Stąd ich poparcie dla polityki prezydenta - ocenił w magazynie "Świat" w TVN24 Biznes i Świat były premier Federacji Rosyjskiej Michaił Kasjanow. Jego zdaniem Władimir Putin postawił na szowinizm i wojnę, bo po 2008 r. i inwazji na Gruzję "Zachód zachował neutralność i Putin zrozumiał, że ma wolną rękę". Aneksja Krymu i inwazja w Donbasie to tego efekt.
Michaił Kasjanow był premierem Rosji w latach 2000-2004, za prezydentury Putina, a w ostatniej dekadzie działa aktywnie jako opozycjonista. Otwarcie krytykuje politykę Władimira Putina i jest jednym z tych rosyjskich polityków, których objęto całkowitym, niepisanym zakazem występów w telewizji.
Putin "stworzył" Rosji wrogów
Gość TVN24 Biznes i Świat stwierdził w wywiadzie, że Rosja początku XXI wieku i obecnie "w sensie psychologicznym znajduje się w innym stuleciu" i z kraju reformującego się i budującego demokrację parlamentarną zamieniła się w kraj "szowinizmu" odwracający się od Zachodu.
- Już dawno temu, w 2004-2005 roku Putin zdecydował, że swojej popularności i sukcesu reform nie wykorzysta, by rozpocząć kolejne i poprawić jakość życia Rosjan, tylko by wzmocnić władzę. Biesłan, zbrodnię na dzieciach w szkole w Osetii (1 września 2004 r. islamscy terroryści uwięzili w szkole ponad tysiąc osób i w efekcie nieudanego szturmu specnazu zginęło prawie 400 z nich - red.), Putin wykorzystał do zmiany polityki. Oznajmił, że jesteśmy otoczeni przez wrogów i musimy bronić naszych granic. W rezultacie tego, nazwijmy to, ducha mobilizacji, zaczął wywierać silną presję na otoczenie polityczne w Rosji. Odwołał wybory regionalnych gubernatorów, nakazał ponowną rejestrację partii politycznych, potem zniszczył same partie. Potem działalność na rzecz praw człowieka zaczęto określać mianem zagranicznej agentury i to była ta zupełnie inna polityka, której efektem stała się wojna z Gruzją - tłumaczył Kasjanow.
Putin po Gruzji zobaczył, że "ma wolną rękę"
Były premier Federacji Rosyjskiej wyjaśnił, że gdy w 2008 r. Rosja dokonała inwazji na Gruzję, "Zachód był neutralny, a po niej wrócił do "business as usual" z Kremlem. - I Putin z tego wyciągnął lekcję: jest zezwolenie na moje działania. Zrozumiał, że Zachód dał mu wolną rękę, i że może robić co chce. Ukraina i Krym to rezultat tej postawy - dodał.
W jego ocenie, kluczem do sukcesu Putina we własnym kraju i wytłumaczeniem dla ogromnego poparcia społecznego w trakcie aneksji Krymu było zrozumienie przez niego i ludzi z jego otoczenia, że Rosjanie po kilkunastu latach od upadku ZSRR zaczęli cierpieć na "syndrom postimperialny, postradziecki".
To wtedy na szczytach władzy, a następnie w mediach "zaczęli to kultywować, zaczęli propagować szowinizm, który widać w rosyjskiej telewizji". - Kiedy się to ogląda, to widać, co się dzieje. W rezultacie tego, nawet ci ludzie, którzy nienawidzą Putina, popierają jego politykę aneksji Krymu. Oni wierzą, że Krym zawsze był częścią Rosji, bo znają tylko część jego historii. Wierzą, że to było nieuczciwe wobec Rosji, że Krym przestał być częścią Federacji - wyjaśniał Kasjanow.
Putin jak Mussolini. W Rosji "ujednolicona wizja wszystkiego"
To, co budzi największy strach wśród "15 proc. myślących Rosjan" przeciwstawiających się "85 proc. pozostałych" - jak stwierdził polityk - to zupełnie podporządkowanie się ekipy skupionej wokół Kremla oraz armii woli Władimira Putina.
- Nie ma w Rosji nikogo, kto miałby odwagę sprzeciwić się Putinowi w zamkniętym gronie i nie ma ani jednego generała, który odważył się powiedzieć Putinowi, że nie podporządkuje się jego decyzjom, nie wyda rozkazów wymarszu do walki na Ukrainie. Wszyscy tacy generałowie zniknęli. Wszyscy są posłuszni, każdy ogląda się na Putina i na to co powie. To czysty reżim autorytarny - ocenił Kasjanow, rozwijając: - A teraz już pojawiają się elementy jak w reżimie Mussoliniego. Teraz zaczęło się wprowadzanie, narzucanie ujednoliconej wizji wszystkiego. Teraz my jako demokratyczna opozycja jesteśmy nazywani piątą kolumną, zdrajcami narodu. To stosowanie moralnej opresji. Ludzie boją się, myślą jak przeżyć. To dzieje się naprawdę. Nie spodziewaliśmy się, że to się stanie po 20 latach budowania demokracji. To jak w Związku Radzieckim, jak w reżimie faszystowskim. To nie do przyjęcia, ale mam nadzieję, że ludzie się obudzą i nie pozwolą na takie rzeczy i że wrócimy na drogę budowania normalnego państwa demokratycznego - mówił gość TVN24 Biznes i Świat.
Dodał, że najbardziej przeraża go fakt czerpania wiedzy o świecie przez młodych ludzi z telewizji, która jest kontrolowana przez państwo. - Widać też wyraźnie, że mamy całkowity podział w społeczeństwie; 80, nawet 85 procent ludzi i pozostałe 15 procent. Te 15 procent to ci najlepiej wykształceni, z dużych miast, to ta zawsze wiodąca warstwa dla rozwoju każdego kraju. W tej grupie znajdują się też młodzi, którzy z internetu czerpią alternatywne informacje, ale większość młodych jest jednak wychowanych w intensywnej propagandzie państwowej telewizji, państwowego radia, reszty państwowych mediów - zauważył.
Myśli, że "wszystko jest na sprzedaż"
Równocześnie jednak Kasjanow zaznaczył, że Putin "nie jest przywódcą podobnym do Stalina" i nie będzie chciał wojny z Zachodem. - Putin to człowiek KGB. To oznacza prowokacje, wywieranie presji, zawieranie transakcji i tym podobne. Swoimi działaniami wywiera na Zachód presję i stwarza problemy po to, by uznano, że jego reżim jest uczciwy, normalny - powiedział były premier.
Problem dla Rosji i Zachodu wynika jednak głównie z tego, że - zdaniem Kasjanowa - "Putin nie zrozumiał, że Zachód wyznaje pewne wartości, których nikt nie może się wyrzec". - Te wartości to wolność, demokracja, prawa człowieka. On wierzy, że wszystko na tym świecie jest na sprzedaż, a problemem jest jedynie cena. Jest gotów ją wystawić, ale dziwi się, że nie dostaje tego, czego chce. Taka jest właśnie mentalność ludzi służb, z KGB - powiedział.
Sankcje burzą "zwartość" kremlowskiej ekipy
Kasjanow mieszkający na co dzień w Moskwie wyjaśnił też, że sankcje nałożone przez Zachód na ludzi Putina oraz sankcje sektorowe skierowane przeciwko koncernom wydobywczym i obsługującym je bankom "działają".
- Sankcje są skierowane w dwie strony: przeciwko tym, którzy współdecydują o polityce rosyjskiej i realizują decyzje Putina. Oni odczuwają je boleśnie. Mają zakaz podróży, zamrożone konta w Europie i Ameryce i to ma skutek taki, że burzy zwartość ekipy Putina. I jest drugi kierunek sankcji, tak zwane sankcje sektorowe. Sankcje są skierowana przeciwko państwowym instytucjom, których Putin użył do wzmocnienia swojej siły. (… ) Spadły zdolności wydobycia ropy, więcej, musiano zatrzymać projekty eksploatacji, a z powodu innych trendów w innych regionach świata cena ropy zaczęła spadać. Sankcje zatrzymały też przypływ zagranicznego kapitału do Rosji. Dla Putina i jego ludzi zacznie wkrótce stanowić problem, aby utrzymać stabilność makroekonomiczną. Trudno mu będzie spełnić obietnice podwyżki rent, emerytur i pensji. A nawet będzie mu trudno zrealizować bieżące zobowiązania wobec obywateli i to wpłynie na zdolność Putina do kierowania krajem - stwierdził Kasjanow.
Autor: adso\mtom,tr / Źródło: TVN24 Biznes i Świat