Mały zgrzyt między sędzią technicznym a selekcjonerem Belgów w trakcie meczu grupy H. Kością niezgody była... marynarka Marca Wilmotsa, a raczej jej brak.
Nieprzyzwyczajony do 30-stopniowych upałów i ogromnej wilgotności powietrza Wilmots na mecz z Algierią porzucił górną część garnituru. Obok trenerskiej ławki Czerwonych Diabłów przechadzał się nerwowo w eleganckich granatowych spodniach i białej koszuli z podwiniętymi rękawami. Ale do czasu, aż jego ubiór zaczął kłuć w oczy sędziego technicznego.
Irańczyk Alireza Faghani uznał, że strój opiekuna Belgów jest zbyt mocno podobny do kostiumów, w których biegają po boisku Algierczycy (niby mieli białe koszulki, ale - w odróżnieniu od belgijskiego szkoleniowca - także białe spodenki), i komplikuje optykę arbitrowi głównemu oraz jego asystentom.
Ultimatum
Wilmots usłyszał ultimatum - albo założy coś na siebie, albo przestanie paradować przy linii bocznej boiska i usiądzie na ławce z zakazem jej opuszczania. Belg wybrał to pierwsze rozwiązanie, a ponieważ górnej części garderoby przy sobie nie miał, musiał pożyczyć marynarkę od jednego ze swoich asystentów i mógł dalej przekazywać wskazówki swoim piłkarzom z wyznaczonej do tego celu specjalnej strefy.
Taki rodzaj komunikacji pomógł. Belgowie po pierwszej połowie niespodziewanie przegrywali z byłą kolonią francuską, ale w kolejnych trzech kwadransach odrobili straty i strzelili nawet zwycięską bramkę. A oba gole zdobyli wprowadzeni przez Wilmotsa po przerwie Fellaini i Martens.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl