Niemcy awansowali do ćwierćfinału mistrzostw świata, choć zwycięstwo w meczu z Algierią nie przyszło im łatwo. Jeden z faworytów mundialu potrzebował dogrywki, by pokonać afrykańskiego kopciuszka. W Brazylii nie gra już żadna drużyna z Czarnego Lądu.
Algierczycy nie przestraszyli się faworyzowanych Niemców. Od początku spotkania grali bez kompleksów i niezwykle ofensywnie. Manuel Neuer co chwila musiał interweniować i często pomagał kolegom z obrony, gdy przerywał akcje Lisów Pustyni poza polem karnym. Po jednej z kontr reprezentacji Algierii piłkę do siatki skierował głową Islam Slimani. Na szczęście dla Niemców w momencie podania napastnik był na spalonym i sędzia słusznie bramki nie uznał.
Rozkręcali się z każdą minutą
Musiało minąć trochę czasu zanim podopieczni Joachima Loewa uporządkowali swoją grę i zagrozili bramce rywala. Z dystansu Raisa M'bohliego próbowali zaskoczyć Bastian Schweinsteiger, Mesut Oezil i Toni Kroos. Golkiper Algierii radził sobie jednak doskonale i do przerwy wynik meczu się nie zmienił.
Po zmianie stron Niemcy coraz mocniej naciskali, ale nie potrafili pokonać świetnie tego dnia dysponowanego Raisa. Najbliżej zdobycia gola był ich kapitan Philipp Lahm, którego strzał nie trafił do siatki, choć piłka leciała w samo okienko bramki Algierii. Po raz kolejny zaporą nie do przejścia okazał się Rais.
Skapitulował pod niemieckim naporem
Niemiecka nawałnica pod koniec meczu przybierała na sile, ale nawet stuprocentowych sytuacji nie potrafił wykorzystać niemal nieomylny do tej pory Thomas Mueller. Przez 90 minut kibice w Porto Alegre oglądali bramkarski show, bo Neuer również wielokrotnie ratował swój zespół. Głównym aktorem tego spektaklu był jednak jego vis-a-vis - Rais.
Algierski golkiper w pierwszych minutach dogrywki nie potrafił jednak obronić swojego zespołu przed utratą bramki. Wprowadzony z ławki Andre Schuerrle pokonał go pięknym strzałem piętą po doskonałym podaniu od Muellera. W ostatniej minucie meczu drugi cios wyprowadził Oezil, który po zamieszaniu w polu karnym trafił do pustej siatki
Gdy wydawało się, że to koniec emocji, w odliczonym czasie kontaktowego gola strzelił Djabou. Czasu zabrakło, okazało się, że było to jedynie piękne pożegnanie Lisów Pustyni z brazylijskim mundialem.
Do kraju wracają z podniesioną głową. Zanotowali swój najlepszy start w historii, pierwszy raz awansując do fazy pucharowej. Oprócz tego w każdym meczu zdobyli bramkę.
Autor: kris / Źródło: sport.tvn24.pl