Pan Tadeusz jak co dzień wyszedł na stadion z psem. Nagle Betis mu znikł. - Wołam go, wrócił, pomerdał ogonem i znowu poleciał - opowiada właściciel. Pobiegł za psem do wnęki między garażami. We wnęce leżał skulony inny pies z raną na głowie. Prawie nieżywy.
OTOZ Animals z Gliwic zabrało z Dąbrowy Górniczej skatowanego psa. - Obwiązaliśmy mu pyszczek bandażem, żeby nas ze strachu nie pogryzł. Ale on w ogóle nie reagował, taki był zrezygnowany - opowiada Anita Chromy z OTOZ.
U lekarza weterynarii okazało się, że czarny kundel, prócz widocznej rany na głowie miał połamane oczodoły. - Ktoś go pobił. Złożyliśmy doniesienie na policję - dodaje Chromy.
A psa nazwała Wiktor, żeby zwyciężył walkę o powrót do zdrowia.
Kości znalazł? Patrzy, a we wnęce...
Wiktor nie miałby szans, gdyby nie Betis. To też czarny kundel, któremu szansę dał Tadeusz Olender z Dąbrowy Górniczej, zabierając go trzy lata temu ze schroniska.
W czwartek, jak co dzień, pan Tadeusz wyszedł z Betisem pospacerować na stadion. - Nagle Betis mi znikł. Wołam go, wrócił, pomerdał ogonem i znowu poleciał - opowiada właściciel.
Pobiegł za psem do wnęki między garażami. - Może kości znalazł? - pomyślał pan. Betis uwielbia kości.
Patrzy, a we wnęce leży skulony inny pies z raną na głowie. - Zadzwoniłem po pomoc do Animalsów. Od 17, jak go znalazłem, do 20, kiedy po niego przyjechali, on nie zmienił pozycji. Po prostu się nie ruszał, w ogóle. Był prawie nieżywy - opowiada Olender.
- Ja bym go w ogóle nie zauważył. Minąłem tę wnękę. On został uratowany dzięki mojemu pieskowi. Betis go znalazł i siedział przy nim. Wiedział, że tamten potrzebuje pomocy. My go teraz (Betisa) nazywamy nasz mały bohater.
Nieśmiałe machanie ogonem
Wiktor po kilku dniach zaczął nieśmiało machać ogonem do jednej lekarki w gabinecie. Chromy: - Jest w depresji. Długo nie odzyska zaufania do ludzi.
OTOZ zbiera pieniądze na leczenie psa.
Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: OTOZ Animals Gliwice/ TVN 24 Katowice