Bartłomiej Misiewicz jest pracownikiem Ministerstwa Obrony Narodowej, wykorzystuje teraz urlop - oświadczył szef MON Antoni Macierewicz. Zapowiedział, że złoży wniosek do prokuratury i służb specjalnych o zbadanie, "skąd taka koncentracja wysiłku prowokacyjno-dezinformacyjnego" na osobie Misiewicza.
Macierewicz odpowiadał na pytania dziennikarzy w Muzeum Wojska Polskiego.
Był pytany m.in. o status swojego najbliższego współpracownika, Bartłomieja Misiewicza. - Jest pracownikiem Ministerstwa Obrony Narodowej. Rzeczywiście wykorzystuje teraz urlop, a jego obowiązki jako rzecznika prasowego przejęło biuro prasowe, a jako szefa Gabinetu Politycznego - pan Krzysztof Łączyński - oświadczył Macierewicz.
I dodał: - Chyba, że zrezygnuje, ale liczę na to, że będzie pracował w Ministerstwie Obrony Narodowej.
Pytany, czy Misiewicz zostałby na tym samym stanowisku, odpowiedział: - A to zobaczymy.
Macierewicz był pytany o to, czy zgadza się z szefem PiS Jarosławem Kaczyńskim, że "nie może być zgody" na to, by żołnierze meldowali się Misiewiczowi i nazywali go ministrem. - Jest niedopuszczalne, żeby oficerowie Wojska Polskiego meldowali się komukolwiek poza ustalonymi prawnie osobami. I takie wypadki nie mają miejsca - oświadczył Macierewicz. - Taki wypadek miał raz miejsce, blisko rok temu i nigdy więcej się nie powtórzył.
"Skąd taka koncentracja wysiłku prowokacyjno-dezinformacyjnego"
Macierewicz powiedział, że skieruje do prokuratury i służb specjalnych wniosek o ustalenie "jakie osoby, jakie środowiska podejmują działania przestępcze na szkodę Ministerstwa Obrony Narodowej i urzędników Ministerstwa Obrony Narodowej". Wyjaśnił, że chodzi m.in. o "sfałszowanie konta fejsbukowego urzędnika Ministerstwa Obrony Narodowej, upowszechnianie informacji o popełnieniu przestępstwa przez urzędnika Ministerstwa Obrony Narodowej, czy realizowanie działań prowokacyjnych, których celem było upowszechnianie fałszywych informacji na temat urzędnika Ministerstwa Obrony Narodowej".
Chodzi o skan wpisu rzekomo z Facebooka Misiewicza, w którym miał on stwierdzić, że "generał Waldemar Skrzypczak jest 'skażony genetycznie'". Misiewicz twierdzi, że to fałszywka i nigdy tego nie napisał.
- Trzeba się zastanowić, skąd taka koncentracja wysiłku prowokacyjno-dezinformacyjnego na tej osobie - powiedział.
W związku z podejmowaniem i prowadzeniem w ostatnich dniach działań noszących znamiona przestępstwa wobec osoby szefa gabinetu politycznego MON Pana Bartłomieja Misiewicza, Minister Obrony Narodowej kieruje do prokuratury wnioski o wyjaśnienie sprawy. Minister zwrócił się także do służb specjalnych z wnioskiem o ustalenie osób i środowisk odpowiedzialnych za inicjowanie i popełnianie tych przestępstw, które polegały m.in. na: 1. Zamieszczaniu fałszywych informacji, w tym – w zakresie dotyczącym bezpieczeństwa państwa, na celowo spreparowanym koncie jednego z portali społecznościowych rzekomo należącym do Pana Bartłomieja Misiewicza. 2. Podżeganiu do popełnienia przestępstwa polegającego na publicznym formułowaniu fałszywych oskarżeń o popełnienie czynów zabronionych przez osobę posiadającą status osoby publicznej, czemu celowo nadano charakter świadectwa osoby rzekomo biorącej udział w wydarzeniach, które w rzeczywistości nie miały miejsca. 3. Publicznym pomawianiu urzędnika państwowego o działania przestępcze. oświadczenie MON
"Kaczyński nie ma wpływu na politykę kadrową"
W poniedziałek po południu sprawę Misiewicza komentowała rzecznik PiS Beata Mazurek. - Rozumiem, że Bartek Misiewicz jest teraz na urlopie. Pytanie, co zrobi teraz po tym urlopie: czy będzie dalej pełnić funkcję rzecznika, czy też nie? - powiedziała, dodając, że odpowiedzieć może tylko minister Macierewicz lub premier Szydło.
Pytana o słowa prezesa PiS, odpowiedziała: - Pan prezes Jarosław Kaczyński też nie ma wpływu na politykę kadrową i nie może brać odpowiedzialności za to, kto jest, a kto nie jest zatrudniony w urzędzie.
Szydło: trzeba pytać Macierewicza
Wcześniej o doniesienia na temat odwołania rzecznika MON pytana była premier Beata Szydło. Powiedziała, że "jest to kompetencja ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza".
Beata Szydło powiedziała, że Misiewicz jest pracownikiem ministerstwa. - Ja mogę odnosić się do prac ministrów, wiceministrów. Natomiast ministrowie i wiceministrowie odpowiadają za swoje resorty i myślę, że to jest najlepszy adresat tego pytania – powiedziała premier.
O zamieszenie wokół bliskiego współpracownika Macierewicza pytał w Sejmie reporter TVN24 Paweł Łukasik. - Wszyscy wyciągają właściwe wnioski z zaistniałej sytuacji - powiedział senator PiS Jan Maria Jackowski. - Z tego, co wiemy, ta sprawa zostanie rozwiązana. Były takie zapowiedzi - dodał."Chocholi taniec" i "Macierewicz jeszcze walczy"Poseł PO Marcin Kierwiński stwierdził z kolei, że sprawa Misiewicza to "chocholi taniec". - Zniknął ze strony internetowej, jest na urlopie, jest zwolniony. To pokazuje, że Bartłomiej Misiewicz jeszcze walczy, Antoni Macierewicz jeszcze walczy - powiedział. Kierwiński zastanawiał się, "kto w tej próbie sił będzie silniejszy" - prezes Kaczyński czy Misiewicz z Macierewiczem.Z kolei poseł PSL Piotr Zgorzelski stwierdził, że Misiewicz zniknął ze strony MON i jego partia "ma nadzieję, że za chwilę zniknie z Ministerstwa Obrony Narodowej". - Już oficerowie Wojska Polskiego nie będą mieli dyskomfortu salutowania studentowi prawa - powiedział Zgorzelski.Z kolei Jakub Stefaniak (PSL) zapewnił, że Misiewicz "nie zniknie z pamięci Polaków". - Każda władza musi mieć swojego misia - ocenił. Stwierdził, że nie jest wykluczone, że znajdzie się nowe stanowisko dla Misiewicza, np. w charakterze "koordynatora rządu PiS ds. nepotyzmu". - Wszystko jest możliwe, jeżeli chodzi o obecnych rządzących - dodał.UrlopW poniedziałek w "Do rzeczy" ukazał się wywiad z szefem PiS Jarosławem Kaczyńskim, w którym nazywa on rzecznika MON "wizerunkowym problemem". - Wierzę, że minister Macierewicz tę sprawę załatwi - oświadczył Kaczyński.Rano w poniedziałek RMF FM podało, że Bartłomiej Misiewicz "definitywnie odchodzi z resortu" obrony. Informacji tej nie potwierdziło MON, które krótko później na Twitterze poinformowało, że "w sprawie Misiewicza nic się nie zmieniło", a "rzecznik przebywa na urlopie"."Nawet na urlopie mam medialną dezinformację..." - napisał na Twitterze z kolei sam Bartłomiej Misiewicz, komentując informację o swoim rzekomym zwolnieniu.W weekend nazwisko Misiewicza zniknęło ze strony MON, choć resort zapewnił, że nadal jest on na urlopie.Rzecznik MON i szef Gabinetu Politycznego Antoniego Macierewicza Bartłomiej Misiewicz poszedł na urlop krótko po publikacji dziennika "Fakt". Gazeta podała, że Bartłomiej Misiewicz miał wykorzystać służbowe auto, żeby pojechać na imprezę w jednym z białostockich klubów. Według publikacji prasowych, 19 stycznia 2017 r., rzecznik MON miał przyjechać "luksusowym BMW" przed jeden z klubów w centrum Białegostoku, w którym potem się bawił. Misiewicz miał przyjechać do klubu limuzyną, mimo że hotel, w którym mieszkał, znajduje się kilkaset metrów od klubu, a pokonanie tej trasy pieszo zajmuje kilka minut.Poseł Nowoczesnej Krzysztof Truskolaski złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza w związku z imprezą w Białymstoku.
Autor: pk\mtom/sk / Źródło: TVN24, PAP